Projekt [prezydenta – red.] jest pozorny, ponieważ nie rozwiązuje problemu, jakim jest Izba Dyscyplinarna. Jest to taka wioska potiomkinowska, która od fasady ma robić dobre wrażenie, a tak naprawdę jest mistyfikacją. W moim przekonaniu inicjatywa prezydenta do niczego nie prowadzi, ponieważ w miejsce organu, który źle funkcjonuje, zostaje powołana taka sama instytucja, która będzie realizowała taki sam cel. – Z prof. Krystianem Markiewiczem, prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” o projekcie prezydenta w sprawie Izby Dyscyplinarnej i obecnej sytuacji prawnej w Polsce rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Ostatnio prezydent Andrzej Duda zaproponował projekt ustawy, który ma rozwiązać konflikt między Polską a instytucjami europejskimi w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Co Pan sądzi o tym projekcie?
Prof. Krystian Markiewicz: To jest projekt pozorny, ponieważ nie rozwiązuje problemu, jakim jest Izba Dyscyplinarna. Jest to taka wioska potiomkinowska, która od fasady ma robić dobre wrażenie, a tak naprawdę jest mistyfikacją. W moim przekonaniu inicjatywa prezydenta do niczego nie prowadzi, ponieważ w miejsce organu, który źle funkcjonuje, zostaje powołana taka sama instytucja, która będzie realizowała taki sam cel. To z kolei do niczego nie prowadzi, bo problemem nie jest nazewnictwo danej izby, tylko wątpliwości instytucji europejskich, czy dana osoba spełnia kryteria prawa krajowego i europejskiego do bycia sędzią. Warto też powiedzieć, że niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał kolejny wyrok w sprawie Polski, w którym wyraźnie powiedział, że polski system sprawiedliwości ma problem, a polega on na niezależnym KRS. To zaś oznacza, że nominacje sędziowskie można podważać.
Czy uda się w ten sposób odblokować fundusze europejskie?
Mam nadzieję, że Komisja Europejska nie da się na takie pozorowane działania nabrać. Przypomnę, że przewodnicząca KE powiedziała, że oczekuje trzech rzeczy od polskiego rządu. Mianowicie: zablokowania systemu dyscyplinarnego, przywrócenia do pracy zawieszonych sędziów i przywrócenia praworządności. Projekt prezydenta nie spełnia tych warunków, gdyż nie zmienia funkcjonowania systemu dyscyplinarnego i nie przywraca do orzekania sędziów. To pokazuje, że nie ma woli ze strony rządzących do zażegania tego kryzysu, tylko próbę jego pogłębienia, a za to zapłacimy wszyscy.
Projekt przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej. Sędziowie, którzy w niej orzekali, a przy tym wszyscy byli powoływani przez neo-KRS, mają przejść do innych izb Sądu Najwyższego. Czy sędziowie z Izby Dyscyplinarnej powinni nadal orzekać w innych izbach SN?
W sytuacji, kiedy na oddziale chirurgicznym jest rzeźnik, to taką osobę się odsuwa, żeby nie krzywdziła pacjentów, a nie przenosi go na inny oddział. Natomiast prezydent proponuje takie rozwiązanie wiedząc o orzeczeniach instytucji europejskich, które mówią, że osoby z Izby Dyscyplinarnej nie są sędziami, a mimo to proponuje im się możliwość przejścia w stan spoczynku lub orzekania w innej izbie Sądu Najwyższego. Ci ludzie powinni być osądzeni przed niezawisłym sądem za to, że łamali konstytucję i kręgosłupy innym sędziom. Do tego wszystkiego projekt pozostawia w SN neosędziów z innych izb, przez których wadliwe powołania przegrywamy w Strasburgu.
Partia rządząca podporządkowała sobie najważniejsze instytucje w państwie. Czy uzasadniona jest obawa, że poprzez wprowadzenie sędziów powołanych przez neo-KRS, rządzący chcą uzyskać kontrolę nad „starymi” sędziami Sądu Najwyższego?
Moim zdaniem tak, ponieważ do tej pory jest ponad 1000 sędziów, którzy zostali nominowani przez neo-KRS. Co do Sądu Najwyższego, to jest Izba Dyscyplinarna, Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, a za chwilę taka sytuacja może być w Izbie Cywilnej. Jeszcze broni się Izba Karna i Izba Pracy i Ubezpieczeń, ale „papierkiem lakmusowym” co do trafności tego twierdzenia jest niedawne zachowanie, kiedy rozpatrywano sprawę sędziego Żurka i przed rozprawą zmieniono skład w taki sposób, żeby większość mieli „nowi” sędziowie. To pokazuje, że w przypadku całkowitego przejęcia wszystkich izb przez neo-sędziów będzie wyglądało to w taki sposób, że wyrok zawsze będzie po myśli władzy, gdyż będą zmiany w składach sędziowskich i nie tylko.
Prezydent zapowiedział, że w ramach projektu jego prerogatywą będzie powołanie 11 sędziów do nowo powstałej izby spośród 33 wylosowanych sędziów Sądu Najwyższego. W jaki sposób uniknąć w takim losowaniu sędziów powołanych przez neo-KRS?
Nieporozumieniem jest fakt, żeby prezydent decydował, kto z sędziów, w jakiej izbie Sądu Najwyższego ma zasiadać. Za niedługo może dojść do tego, że prezydent będzie decydować o tym, w jakim wydziale Sądu Okręgowego orzeka sędzia. To jest nadmierna i niczym nie uzasadniona chęć obejmowania jakichś kompetencji Sądu Najwyższego, których prezydent nie ma. Teraz dojdzie do tego, że w nowej izbie będą zasiadali neo-sędziowie, którzy są przychylni nowej władzy, a którzy nie mogą według prawa europejskiego i krajowego pełnić roli sędziego. To wszystko pokazuje, że projekt ten ma tylko na celu odebrania niektórych kompetencji Zbigniewowi Ziobrze i wpływów na Izbę Dyscyplinarną, gdyż sam chce kontrolować system dyscyplinarny.
W funkcjonowaniu Izby Dyscyplinarnej de facto nic się nie zmieni poza nazwą organu, który będzie nadal dyscyplinował niepokornych sędziów. Co w takiej sytuacji może zrobić Unia Europejska?
Unia Europejska powinna powiedzieć jasno, że oczekuje od Polski, żeby sędzia, adwokat czy prokurator miał prawo do niezawisłego i niezależnego sądu dyscyplinarnego, czego projekt prezydenta nie zapewnia z tych względów, o których mówiłem. A więc Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie jest odpowiedzią na oczekiwania instytucji europejskich, bo będzie jeszcze bardziej upolityczniona niż Izba Dyscyplinarna. Rozumiem, że rządzącym chodzi o to, żebyśmy byli w tym samym miejscu co przed rozpoczęciem całej procedury przed Komisją Europejską.
Nowe przepisy umożliwią wznowienie postępowań sędziom, którym uchylono immunitet lub stwierdzono odpowiedzialność dyscyplinarną. Na złożenie wniosku w tej sprawie sędziowie będą mieli 6 miesięcy, a sprawy rozpatrzy nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Co Pan sądzi o takim rozwiązaniu?
To jest dramatyczne rozwiązanie, ponieważ w sytuacji, w której w wyrokach TSUE stwierdza, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, to wszystkie orzeczenia, które zostały wydane, nie są ważne, gdyż nie spełniają wymogów prawa krajowego i europejskiego. Natomiast sędziowie, którzy zostali zawieszeni powinni zostać przywróceni do pracy. Tymczasem projekt prezydencki przewiduje wznowienie tych postępowań, gdzie jeszcze raz sprawa zostanie zbadana w celu rozpatrzenia, czy sędzia został słusznie odsunięty od orzekania. Pytanie zasadnicze, kto ma to badać. Neo-sędziowie?
Proponowane przepisy przewidują wprowadzenie tzw. testu bezstronności i niezawisłości sędziego. Jak Pan to skomentuje?
To jest zagadka, która wiążę się z tym projektem, ponieważ do postępowania dyscyplinarnego wprowadza nowe klauzule, które mogą zostać wykorzystane. Mianowicie krytyka partii rządzącej i „reform” w systemie sprawiedliwości, a to może prowadzić do tego, że będzie można stwierdzić, że sędzia nie jest niezawisły tylko polityczny. W miejscach, gdzie powinna być precyzja słowna, bo tak się tworzy prawo, to można je dowolnie interpretować, a to z kolei pozwala na nadużycia i wykorzystanie do politycznych celów.
Na jakiej zasadzie i z uwzględnieniem jakich kryteriów powinny być wręczane nominacje do Izby Odpowiedzialności Zawodowej?
Nie widzę żadnego powodu, żeby powstawała nowa izba, ponieważ nie ma tylu spraw. Zresztą przyznaje to sam prezydent. Chciałbym powiedzieć, że projekt Iustiti w sprawie systemu dyscyplinarnego jest i są tam zawarte konkretne rozwiązania. Natomiast kryteria, na podstawie których mają być wybierani sędziowie do nowej izby, to nadal wchodzenie polityki z butami do systemu sprawiedliwości. To zaś jeszcze bardziej upolitycznia Sąd Najwyższy, gdyż nie było krytyki Małgorzaty Manowskiej, która jest Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego, a to zaś świadczy, że popiera te pomysły.
Kary za Izbę Dyscyplinarną kosztują już prawie 100 milionów euro. Jakie są szanse na to, że projekt prezydencki ochroni Polskę przed nakładaniem dalszych kar finansowych?
W żaden sposób nie uchroni przed dalszymi sankcjami finansowymi, ponieważ Polska nie wykonuje orzeczenia TSUE, które mówi o likwidacji politycznego systemu dyscyplinarnego. Taki system nadal będzie funkcjonował, tylko nazwa izby zostanie zmieniona. Należy też podkreślić, że to nie jest też kwestia samej Izby Dyscyplinarnej, ale też rzeczników dyscyplinarnych, o których projekt nic nie mówi. Fakt, że prezydent wziął kilka przepisów, co do których były zastrzeżenia i je zmodyfikował nie zakończy sporu, bo Komisja Europejska powie, że orzeczenia zostały wykonane. W tej kwestii nie zmieni się nic, jeżeli chodzi o naliczanie kar.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU