– Przegrana w Rudzie Śląskiej może zwiastować kolejne klęski wyborcze Zjednoczonej Prawicy. W przyszłym roku mają odbyć się wybory samorządowe, wedle terminu konstytucyjnego. Dobry wynik opozycji w najbliższych wyborach samorządowych może przełożyć się na wybory parlamentarne. To jest niebezpieczne dla Zjednoczonej Prawicy w sytuacji, gdy kandydat PiS-u przegrał w regionie, który jest podobno „Polską w pigułce” – z politolożką z Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. Anną Siewierską-Chmaj o wyborach w Rudzie Śląskiej i ich wpływie na politykę krajową rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rudzie Śląskiej, z której odpadł kandydat PiS-u Marek Wesoły. Jaki jest to sygnał dla partii rządzącej?
Prof. Anna Siewierska-Chmaj (Uniwersytet Rzeszowski): Pierwszy, to fakt, że bezpośrednie poparcie kandydatury przez Jarosława Kaczyńskiego niekoniecznie musi zaowocować zwycięstwem. W tym przypadku takie wsparcie okazało się być „pocałunkiem śmierci”, zwłaszcza że, co by nie mówić o kandydacie, to Marek Wesoły starał się dystansować wobec swojej partii, zwłaszcza po wypowiedziach PiS w sprawie Odry.
Drugi wniosek jest następujący: przegrana w Rudzie Śląskiej może zwiastować kolejne klęski wyborcze Zjednoczonej Prawicy. W przyszłym roku mają odbyć się wybory samorządowe, wedle terminu konstytucyjnego, i zasadnicze pytanie brzmi: jakie wnioski wyciągnie koalicja rządząca przed nadchodzącą batalią? Dobry wynik opozycji w najbliższych wyborach samorządowych może przełożyć się na wybory parlamentarne, przekonać elektorat niezdecydowany lub niewierzący w zwycięstwo. To jest niebezpieczne dla Zjednoczonej Prawicy w sytuacji, gdy kandydat PiS-u przegrał w regionie, który jest podobno „Polską w pigułce”.
Trzecia kwestia nie jest związana bezpośrednio z kandydatami, ale jest istotna dla obywateli. W czasie tych wyborów sprawdziła się Obywatelska Kontrola Wyborów, która jest organizowana przez KOD. Oczywiście jest to mała skala, ale nie zmienia to faktu, że była możliwość sprawdzenia pewnych rozwiązań, które działają w sposób poprawny. To jest istotne, zwłaszcza w sytuacji, gdy prezes Kaczyński zapowiada również powołanie „armii” do kontrolowania procesu wyborczego, co budzi poważne obawy, czy najbliższe wybory będą uczciwe. Moim zdaniem wniosków z wyborów w Rudzie Śląskiej jest naprawdę sporo.
Powiedziała Pani, że Ruda Śląska to „Polska w pigułce”. Ruda Śląska liczy ponad 130 000 mieszkańców. Dlaczego w Pani ocenie kandydat Zjednoczonej Prawicy odpadł, zwłaszcza że miał poparcie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a w czasie kampanii nie identyfikował się ze swoim ugrupowaniem?
To pytanie należałoby zadać komuś, kto zajmuje się lokalną polityką i obserwował przebieg tej konkretnej kampanii wyborczej. Oprócz odcięcia się od swojego ugrupowania, Marek Wesoły dał się w jakiś sposób poznać swoim potencjalnym wyborcom, którzy w dniu wyborów wystawili mu ocenę.
Należy też powiedzieć, że poprzednia prezydent Rudy Śląskiej, Grażyna Dziedzic, była bardzo dobrze oceniana, a zatem oczekiwania wyborców w stosunku do kandydatów były bardzo duże. Sądzę, że przyczyn porażki Marka Wesołego należy upatrywać także w fakcie, że społeczeństwo zaczyna być zmęczone „polityką sukcesu” PiS-u, która stoi w wyraźnej sprzeczności z doświadczeniami codziennego życia obywateli, zmagających się z inflacją, drożyzną i niepokojem o przyszłość.
Powiedziała Pani, że system kontrolowania wyborów KOD-u się sprawdził. Jak duża liczba ludzi będzie musiała kontrolować proces wyborczy w najbliższych wyborach parlamentarnych, zwłaszcza że PiS zamierza mieć swoją „armię”?
Jeśli jest 27 000 komisji, to w moim przekonaniu w każdej powinny być pod dwie osoby z Obywatelskiej Kontroli Wyborów. Jednak należy też powiedzieć, że każde ugrupowanie może mieć też swoich mężów zaufania i sądzę, że większość bloków wyborczych wykorzysta tę możliwość, bo wzajemne zaufanie nigdy nie było tak niskie.
Jednak nie zmienia to faktu, że wyzwaniem i obowiązkiem zarówno opozycji jak i społeczeństwa obywatelskiego będzie obserwowanie procesu wyborczego, bo pokusa ich sfałszowania jest olbrzymia ze względu na fakt, że wiele osób z otoczenia rządu po przegranych wyborach może być pociągniętych do odpowiedzialności karnej za swoją działalność. To budzi poważne obawy, że władza, żeby tego uniknąć jest gotowa na wszystko. Najlepszym tego przykładem są zapowiedzi zmiany w ordynacji wyborczej czy planowane przełożenie terminu wyborów samorządowych.
Czy nie obawia się Pani, że rząd, który chce uniknąć za wszelką cenę rozliczeń i utrzymać władzę, może posunąć się do wyprowadzenia wojska na ulicę?
To nie jest wykluczone. Jednak mam wiarę w wojsko i nie sądzę, żeby się do tego posunęło, mimo że Zjednoczona Prawica z powodzeniem łamie kręgosłupy moralne niektórym mundurowym. Mam jednak nadzieję, że wojsko jest na tyle stabilną instytucją, że w ten sposób nie dałoby się wykorzystać, co nie zmienia faktu, że takie ryzyko jest.
Pogarszająca się sytuacja polityczno-gospodarcza. Jednocześnie w mediach rządowych można usłyszeć, że jesteśmy krajem rozwijającym się, którym zazdroszczą wszyscy. Jeśli weźmie się to pod uwagę, to w czym należy doszukiwać się klęski Marka Wesołego?
Na pewno istotnym elementem jest zmęczenie społeczeństwa propagandą „sukcesu”, bo w sytuacji, gdyby przedstawiciele koalicji rządzącej mówili szczerze jaka jest sytuacja, to w moim przekonaniu społeczeństwo lepiej by to przyjęło. Natomiast w obecnej sytuacji obywatele mają dysonans poznawczy. Takie działania prędzej czy później zostają odrzucone nawet przez elektorat partii rządzącej, który chodzi do sklepu, spłaca kredyty, płaci rachunki, widzi jaka jest sytuacja w edukacji czy służbie zdrowia. To pokazuje, że mimo godnościowej retoryki PiS-u, wyborcy tej partii zderzyli się z rzeczywistością, która nie jest tak różowa, mimo że Jarosław Kaczyński obiecywał kraj mlekiem i miodem płynącym. To może przyczynić się do utraty władzy przez Zjednoczoną Prawicę, gdyż jej politycy odkleili się od rzeczywistości.
Wybory w Rzeszowie były prognostykiem, że współpraca po stronie opozycji jest możliwa. Jakie wnioski można wyciągnąć po I turze wyborów w Rudzie Śląskiej?
Szkoda, że opozycja nie wystawiła wspólnego kandydata, bo byłoby to druzgocące zwycięstwo w I turze. Należy powiedzieć, że to też w pewnym sensie jest „Polska w pigułce”. W Rzeszowie udało się opozycji pójść razem, a w Rudzie Śląskiej już nie. Jednak należy podkreślić fakt, że kandydaci opozycji nie byli wobec siebie wrogo nastwieni. To również jest sygnał, że szanse na stworzenie wspólnego bloku opozycyjnego są niewielkie. Jednak, w jakiej konfiguracji pójdzie opozycja zdecyduje PiS i jego pomysły na zmianę ordynacji wyborczej oraz ich ostateczny kształt, a co za tym idzie nie należy jeszcze przekreślać scenariusza jednego bloku opozycji.
Do wyborów w Rzeszowie partia rządząca szła podzielona. Natomiast opozycja połączyła siły dzięki czemu prezydentem Rzeszowa jest Konrad Fijołek. Teraz w Rudzie Śląskiej udało się pokonać kandydata PiS-u. Jak batalia o Rzeszów i o Rudę Śląską wpłynie na sytuację po stronie opozycji jak i również w szeregach Zjednoczonej Prawicy?
Na pewno obie strony tę sytuację będą analizować. Natomiast jeśli chodzi o zwycięstwo Konrada Fijołka w Rzeszowie, to jako mieszkanka tego miasta sądzę, że Fijołek wygrałby wybory w Rzeszowie nawet bez poparcia opozycji. W tym przypadku opozycja dobrze pod względem PR wykorzystała fakt zjednoczenia wokół kandydata na prezydenta miasta, co jednak nie zmienia faktu, że Konrad Fijołek był po prostu najlepszym kandydatem.
W II turze zmierzą się Krzysztof Mejer, popierany przez Polskę2050 i Ruch Samorządowy oraz Michał Pierończyk, którego wspiera Koalicja Obywatelska. Jak w Pani ocenie zwycięstwo jednego lub drugiego kandydata, może wpłynąć na rywalizację między Donaldem Tuskiem a Szymonem Hołownią i ich ugrupowań?
Nie będzie miało to większego znaczenia, ponieważ Szymon Hołownia pod względem politycznym jest daleko od Donalda Tuska. Różnic między Polską2050 a Koalicją Obywatelską jest sporo, podobieństw także, ale nie wyciągałabym z II tury nadmiernych wniosków, zwłaszcza że Szymon Hołownia cały czas daje do zrozumienia, że nie jest zainteresowany ścisłą współpracą z Koalicją Obywatelską i Donaldem Tuskiem. Należy powiedzieć, że mimo różnic między oboma liderami, dla nich obu jest miejsce na politycznej scenie.
W wyborach samorządowych kandydaci starają się o poparcie swojego lidera. Czy Pani zdaniem poparcie przez Jarosława Kaczyńskiego Marka Wesołego, który przegrał w Rudzie Śląskiej, może skutkować tym, że kandydaci Zjednoczonej Prawicy w najbliższych wyborach samorządowych mogą z mniejszym entuzjazmem zabiegać o poparcie prezesa PiS-u?
To jest dobre pytanie, zwłaszcza że były już kampanie w czasie których Jarosław Kaczyński odsuwał się na drugi plan, a na pierwszy wystawiano nowe twarze. Pytanie podstawowe, to jak przed wyborami będą wyglądały sondaże przedstawiające rankingi zaufania do liderów politycznych? Jednak nie zmienia to faktu, że Jarosław Kaczyński jest już politykiem odchodzącym, również pod względem intelektualnym.
Jeśli się porówna kondycję intelektualną Jarosława Kaczyńskiego z czasów pierwszego PiS-u, a teraz, to należy powiedzieć, że pod bardzo wieloma względami jest to zupełnie inny polityk. Jego wypowiedzi odstraszają umiarkowany elektorat partii rządzącej, który ma poglądy konserwatywne, ale zna też świat zachodni, który Jarosław Kaczyński w swoich wypowiedziach atakuje. Na pewno pewna część samorządowców PiS-u lub kandydatów w wyborach samorządowych będzie ubiegała się o poparcie innych polityków partii rządzącej, ale niekoniecznie prezesa PiS-u.
Powiedziała Pani, że Jarosław Kaczyński zniechęca pewną część elektoratu do partii rządzącej. Czy w Pani ocenie dzięki temu może zyskać Konfederacja?
Tak. Zwłaszcza, że postawiła na radykalny antyukraiński przekaz. Jednak należy powiedzieć, że ta partia również ma swojego „strasznego dziadunia”. Mianowicie Janusza Korwina-Mikkego, który słynie z kontrowersyjnych i kompromitujących wypowiedzi i mimo dystansowania się niektórych polityków od jego wypowiedzi nie zmienia to faktu, że poseł Mikke jest w szeregach tej partii i jest z nią kojarzony.
Czy nie obawia się Pani, że po odsunięciu PiS-u od władzy i naprawianiu państwa również na gruncie gospodarczym, reformy mogą wywołać gniew społeczny, co wykorzysta Konfederacja, co pozwoli jej zdobyć władzę?
Hipotetycznie jest to możliwe, ale sądzę, że z Konfederacją jest jak z trądzikiem młodzieńczym – z niej się po prostu wyrasta. Po wstąpieniu w dorosłość i zetknięciu się z problemami realnego życia, dotychczasowi wyborcy dochodzą do wniosku, że program tej partii nie ma sensu.
Odpowiadając na Pana pytanie, w moim przekonaniu ugrupowanie to jako ewentualny koalicjant PiS-u wydaje mi się mało prawdopodobny, ponieważ prezes Kaczyński nie wejdzie w koalicję z partnerem, którego nie będzie mógł kontrolować. Konfederacja, podobnie jak Kukiz15, jest pewną formą folkloru politycznego, co nie zmienia faktu, że niebezpiecznego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU