To znaczy?
Poprzez czynnik kreatywności mam na myśli to, że ludzie, którzy są pod presją, naprawdę starają się lepiej dotrzeć ze swoim przekazem. Widzę, jak w sektorze pozarządowym, ale również wśród dziennikarzy, ta kreatywność rośnie. Druga rzecz to emocje społeczne, bo czasami w tym ograniczaniu naszych swobód, władza po prostu przesadza i nie robi tego za pomocą skalpela, tylko maczugą, a to powoduje emocję, które angażują wiele osób. Najlepszym przykładem jest 7 i 8 sierpnia 2020. Jest to data, która dla środowiska LGBT w Polsce będzie legendę opresji, będzie swoistym „polskim Stonewall”, ale będzie dawała również siłę innym osobom, żeby się przeciwstawić. Emocje te powodują również to, że z dnia na dzień wyrastają nowi liderzy, którzy nas angażują w jakieś działania. Wspomnę tutaj tylko Patrycję Krzymińską, która stworzyła „Puszkę dla Adamowicza”. Była to prosta inicjatywa, a jak wielkim okazała się sukcesem. Moim zdaniem ten element emocjonalny, może zmienić debatę na określone tematy, a tym samym wzmacniać poczucie pluralizmu i opór wobec tendencji autorytarnych obecnej władzy.
Dodałbym jeszcze jeden element, a mianowicie fakt, że często Polskę porównuje się do Węgier. Jesteśmy kilka razy więksi od Węgier, a to daje inne pole do działania dla samorządu, organizacji pozarządowych jak i również pozyskiwania środków finansowych. Podam prosty przykład – „Radio Nowy Świat”, które jeszcze jakiś czas temu nie istniało, a utrzymuje się dzięki darczyńcom.
Wspomniał Pan o Węgrach. Mimo, że jesteśmy więksi od Węgier i mamy też większe pole do działania, to nasuwa się pytanie – dlaczego idziemy tą samą drogą?
To jest trudne pytanie. Droga ta na pewno jest wyboista, z potężnymi przeszkodami. Jest kilka podstawowych różnic, między Polską a Węgrami. O pierwszej już mówiłem – wielkość państwa. Druga to tradycja Solidarności, która daje zupełnie inne pole moralne do protestu, przeciwstawiania się i pamięć historyczną o tym jaki wpływ miał PRL na nasze życie. Trzecia to samorządy i fakt, że są niezależne od władzy centralnej. Nie mówię o finansowaniu, ale funkcjonowaniu instytucjonalnym i pewnego rodzaju zapleczu politycznym. Czwarta kwestia to sprzeciw prawników. W Polsce bardzo duża grupa prawników sprzeciwia się reformom obecnej ekipy rządzącej. Myślę, że mamy również inny poziom swobód akademickich, niż na Węgrzech. Piąta różnica to media – w Polsce wciąż wiele mediów jest niezależnych, a silna obecność TVN jako inwestycji amerykańskiej daje gwarancję pewnego poziomu pluralistycznej debaty. Na Węgrzech pozbawiane są niezależności ostatnie portale i stacje radiowe.
Tych różnic jest wiele, między innymi fakt, że na Węgrzech urząd ombudsmana poddał się bardzo szybko, gdyż został zreformowany, a w Polsce, mimo wszystko mogłem dokończyć swoją kadencję. Dodałbym jeszcze jedno różnicę, której nie dostrzegamy, a mianowicie bardzo ważną instytucją, która dystrybuuje środków do NGO-sów są tzw. Fundusze Norweskie. W Polsce są one przekazywane teraz za pomocą niezależnego operatora. Na Węgrzech za pomocą operatora rządowego. W związku z czym finansowanie organizacji pozarządowych jest bardzo ograniczone.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU