Prezydent Andrzej Duda zabił kolegom z Prawa i Sprawiedliwości nie lada ćwieka, gdy podczas przemówienia z okazji obchodów święta Konstytucji 3 maja ogłosił, że jest za zorganizowaniem referendum w sprawie tego, czy Polacy chcą zmiany obecnie obowiązującej ustawy zasadniczej.
Analizując reakcję na polskiej scenie politycznej można śmiało stwierdzić, że powyższy ruch ze strony głowy państwa zaskoczył większą część graczy. Beata Mazurek, rzecznik partii rządzącej, na propozycję prezydenta zareagowała kurtuazyjnie, wyraźnie jednak dystansując się od pomysłu. Mazurek stwierdziła, że: “To jest inicjatywa prezydenta Andrzeja Dudy, my ją szanujemy, ona wymaga namysłu i ustalenia, o jakie zmiany chodzi”.
Z kolei opozycja wyraziła stanowczy sprzeciw wobec pomysłu o referendum, wzywając prezydenta do przestrzegania obowiązującej konstytucji, a nie wykonywania ucieczki do przodu.
Okazuje się jednak, że zapowiedź referendum nie była jednorazowym wybrykiem. Jak donosi Polska Agencja Prasowa, powołując się na wywiad udzielony dla portalu wSieci.pl, Andrzej Duda ogłosił prawdopodobny termin referendum konstytucyjnego, które ma się odbyć 11 listopada 2018 roku, w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości.
Prezydent Duda w wywiadzie stwierdza: “Wkrótce powołam pełnomocnika ds. związanych z referendum. Głosowanie, rozpisane przeze mnie za zgodą Senatu, mogłoby się odbyć 11 listopada 2018 r. albo w tym okresie. Chcę, by po raz pierwszy od zmiany ustroju Polacy mogli sami zdecydować, jak ma być ułożone nasze państwo”.
Nagle przejęcie inicjatywy przez prezydenta Dudę można tłumaczyć na wiele sposobów. Najbardziej prawdopodobna hipoteza zakłada, że głowa państwa, widząc słabnącą pozycję PiS w sondażach, jak i samego prezesa Kaczyńskiego, gra na wybicie się na niezależność.
W wymiarze tym zmasowana aktywność prezydenta nie powinna nikogo dziwić. Dudzie nie chodzi jednak o to, żeby usprawnić konstytucję, biorąc pod uwagę, że zapisów obecnej ustawy zasadniczej nie przestrzega, a wykorzystać całe zamieszanie do umocnienia swojej pozycji na krajowej scenie politycznej. Obecnie akcje Dudy stoją komicznie słabo, zaś sam prezydent dał się poznać jako mimowolna kukiełka w rękach Jarosława Kaczyńskiego, która podpisze każdą ustawę i zaprzysięgnie każdego sędziego, jeżeli tylko prezes będzie miał takie widzimisię.
Słaba pozycja Dudy w strukturze decyzyjnej państwa, mimo silnej pozycji konstytucyjnej, stała się już przedmiotem powszechnych żartów. Temat został podchwycony przez serial “Ucho Prezesa”, w którym aktor grający prezydenta cały pierwszy sezon czeka w poczekalni, nie mogąc się dostać do gabinetu prezesa. Na domiar złego imię prezydenta jest stale przekręcane. Słynny już Adrian stał się symbolem niemocy Andrzeja Dudy, który z pewnością bacznie śledzi całą sytuację.
Powyższy ruch wymierzony jest tak naprawdę w prezesa Kaczyńskiego i jego najbliższe otoczenie. Prezydent Duda gra na to, żeby pokazać swoją niezależność od aparatu decyzyjnego Prawa i Sprawiedliwości, po cichu licząc, że machina propagandowa PiS, która od wielu miesięcy bezlitośnie atakuje obowiązującą konstytucję, da mu przyzwolenie do bycia twarzą jej zmiany.
W ten sprytny sposób Duda zapędza Kaczyńskiego w kozi róg. Jeżeli PiS sprzeciwia się zmianom konstytucji, wyjdzie na formację niepoważną, która zmienia zdanie w kluczowej kwestii. Z kolei jeżeli prezes pozwoli Dudzie na bycie twarzą całego przedsięwzięcia, ryzykuje, że prezydent urwie mu się ze smyczy.
Biorąc pod uwagę całokształt, właśnie na taki rozwój wypadków liczy zapewne prezydent. Tylko prezes nie będzie zadowolony, gdyż nie zwykł on tolerować niesubordynacji ze strony swoich podwładnych. Duda nie jest co prawda formalnie podporządkowany Kaczyńskiemu, ale jaka jest faktyczna struktura państwa za rządów PiS, każdy widzi…
fot. Shutterstock/Mr Feliks
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU