Prezydent Andrzej Duda wygłosił w niedzielę w Zakliczynie patriotyczną przemowę. Były życzenia z okazji 100-lecia niepodległości, aby “Polska była taka, o jakiej wszyscy marzymy o jakiej marzyli ci, którzy szli walczyć o jej wolność”. Były zachęty do pracy na rzecz ojczyzny: “Każdego dnia swoją pracą możemy przyczyniać się do tego, że Polska będzie lepsza, lepsza dla nas wszystkich”. Było jednak także podtrzymywanie szkodliwej narracji historycznej środowiska obozu rządzącego, która swoim wyidealizowanym, a przez to zafałszowanym spojrzeniem na historię może wpędzić nasz kraj w popełnianie ponownie błędów przeszłości:
“W tej chwili odnawia się Polska. Polska zyskuje piękną twarz. Polska, która będzie się ambitnie i pięknie rozwijała, tak jak ambitnie i pięknie rozwijała się II RP.”
Prezydent tym samym powtórzył ponownie pokutującą do dziś wśród prawicy teorię o II RP jako państwie sukcesu oraz rosnącej potęgi i dobrobytu. Słowa te jednak nie są niewinną idealizacją na potrzeby podniosłej przemowy rocznicowej. Konsekwencje takiego postrzegania przeszłości są bowiem odczuwalne dzisiaj każdego dnia. Zapatrzone jak w obrazek w II RP elity dziś wierzą, że powtarzając jej politykę mogą osiągnąć sukces. Stąd wiele decyzji ostatnich 2,5 lat bliźniaczo przypomina wizję liderów Polski międzywojennej.
W Polsce pod rządami konserwatywnej prawicy II RP stała się bowiem archetypem utraconej, wspaniałej przeszłości, obiektu, który nie ma prawa podlegać jakiejkolwiek krytyce. Był to element niezbędny, aby przedstawiana narracja miała jakąkolwiek rację bytu, ponieważ ta do swojego istnienia potrzebuje skonfrontowania lepszej przeszłości ze złą teraźniejszością. W innym wypadku tradycyjne wartości nie mogą udowodnić swojej wyższości nad wszystkimi nowymi nurtami w filozofii i polityce. Dobitnym przykładem jest hasło “make America great again” Donalda Trumpa, odnośnie którego ciężko odnaleźć jasny moment, do kiedy Ameryka była wielka i na czym tak naprawdę poza populistycznymi hasłami dla zwykłego obywatela polegał jej upadek.
O ile bowiem od czasów szkolnych wpaja się obywatelom sukces budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego, portu w Gdyni i innych inwestycji kreując wizję, jakoby bez wybuchu II wojny światowej czekało nas dogonienie zachodu Europy, to okazuje się jednak, że są to twierdzenia bardzo dalekie od prawdy. Ekonomista Stefan Kawalec tak opisał celnie realia II RP:
“W szczytowym okresie rozwoju gospodarczego Polski międzywojennej, w 1938 r., produkcja wielu kluczowych wyrobów przemysłowych była znacznie niższa niż na tym samym obszarze w 1913 r. – ostatnim przed wybuchem I wojny światowej. Całkowita produkcja polskiego przemysłu dopiero tuż przed wybuchem II wojny światowej przekroczyła poziom uzyskiwany na tym samym obszarze w 1913 r. Różnica wyniosła jednak zaledwie 5 proc., podczas gdy w 18 największych krajach europejskich tempo wzrostu sięgnęło 41 proc. Zmiany wartości produkcji przemysłowej w kraju nad Wisłą nie nadążały więc za przyrostem liczby ludności. W efekcie produkcja przemysłowa na głowę mieszkańca w 1938 r. była o prawie 10 proc. niższa od wartości z 1913 r.“
Jak widać zatem Polska w czasach II RP nie dość, że nie nadrobiła zapóźnień gospodarczych, to na dodatek tylko jeszcze bardziej została w tyle krajów kontynentu. Polska tamtych lat przegrała nawet rywalizację gospodarczą z wyniszczającym gospodarkę reżimem sowieckim. Tego nie da się zrzucić na zniszczenia wojenne. Powodami takiego stanu rzeczy było m.in. pozbawienie dostępu do rynków krajów sąsiednich (Niemiec i ZSRR), co stanowi poważną wskazówkę jak strategiczny dla Polski jest wspólny rynek Unii Europejskiej, o którego trwanie powinniśmy aktywnie zabiegać.
Równocześnie jednak II RP był państwem kwitnącego interwencjonizmu państwowego, gdzie urzędnicy zarządzali znacjonalizowanym majątkiem i kluczowymi inwestycjami, robiąc to często nietrafnie, nawarstwiając biurokrację, a równocześnie obsadzając kluczowe stanowiska według politycznych znajomości. Opisane zjawiska z opisów świadków miały często skalę dziś już niespotykaną. Jednak nie ma się ku temu dziwić, autorytarny rząd nie umożliwiał realnej kontroli działalności elit politycznych. Tak sytuację opisywał Stanisław Wachowiak, przedwojenny dyrektor prywatnego Związku Kopalń Górnośląskich „Robur”:
„Nacisk na przemysł, gdy chodziło o obsadzanie tłustych posad, był kolosalny. W ostatnich latach przed wojną dochodziło do prawdziwego „wyścigu pracy”. Sanacyjni generałowie emerytowani zaczęli zajmować synekury w przemyśle. Pamiętam wypadek z generałem Plisowskim, którego musiałem zaangażować za 12 tys. rocznie jako „delegata” w Warszawie, choć ten świetny kawalerzysta o przemyśle wiedział tyle co ślepy o kolorach”.
W efekcie w 1938 roku nasz PKB na głowę mieszkańca w dolarach międzynarodowych wynosił według szacunków 44 proc. poziomu niemieckiego, podczas gdy w 2016 roku było to 55%. Innymi słowy tak często krytykowana III RP już dawno pobiła “sukces” II RP. Nie będąc szczerym samym ze sobą nie można wyciągnąć wniosków na przyszłość. Polscy politycy wciąż jednak nie potrafią racjonalnie spojrzeć na naszą historię. Tymczasem wiele opisanych zjawisk jest także coraz bardziej obecnych dzisiaj. Sprawia to, że działając w sposób bezrefleksyjny możemy powtórzyć błędy przeszłości, które nasze państwo drogo kosztowały.
Fot. Shutterstock/Dagmara_K
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU