Już na początku tej kadencji wszystkim wartościom lewicowym zaprzeczył jedną wypowiedzą sekretarz generalny SLD Marcin Kulasek – Proponuję utrzymać się w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę, plus dieta 2,5 tys. zł – wypalił. Kulasek potem kluczył i stwierdził, że sens jego wypowiedzi został wypaczony. Gdy dziennikarz, który przeprowadził z nim wywiad oświadczył, że ma całość wypowiedzi zarejestrowaną, świeżo upieczony poseł Lewicy przeprosił za wygibasy finansowe.
Prezydent Andrzej Duda postanowił dotrzymać mu kroku. W wywiadzie dla Telewizji Trwam stwierdził, że tysiąc złotych płacony przez wiceministrów za wynajem rządowego mieszkania to dużo. W Warszawie jest specjalne rządowe osiedle z mieszkaniami przydzielanymi m.in. wiceministrom spoza stolicy – On (wiceminister – przyp. red.) to mieszkanie dostanie, tylko musi za nie zapłacić. I wcale to nie jest niska stawka. To jest dziś około tysiąc złotych, więc jeżeli zarabia na rękę, powiedzmy, 7 tysięcy złotych, to jeśli tysiąc złotych płaci za mieszkanie, to znacząco obniża mu pensję – powiedział Andrzej Duda.
Według GUS przeciętne wynagrodzenie w Warszawie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w styczniu 2020 roku ok. 6,6 tys. zł brutto (4,7 tys. zł na rękę), Pracownik sklepu zarabia 2-3 tysiące złotych na rękę, tak samo pracownicy niższego szczebla w korporacjach. Wynajem kawalerki w Warszawie to około 1,8-2,2 tys. zł – pisze Gazeta Wyborcza.
Ta wypowiedź to przede wszystkim Himalaje hipokryzji. Nie kto inny jak Prawo i Sprawiedliwość rozpętało aferę, gdy Elżbieta Bieńkowska powiedziała, że 6 tys. zł dla wiceministra to za mało. Prawicowe media zbudowały wtedy obraz Bieńkowskiej jako oderwanej od rzeczywistości i ludzkich spraw. Jeżeli 5 lat temu była taka narracja, to jak określić słowa prezydenta Dudy? No właśnie.
O ile można dyskutować nad wysokością zarobków wiceministrów, ponieważ ciąży na nich duża odpowiedzialność i w wielu przypadkach są w danej dziedzinie lepszymi specjalistami niż ich szefowe na stanowisku ministrów, to mówienie o tysiącu złotych za wynajem mieszkania, jako dużej kwocie jest w realiach warszawskich po prostu absurdem. Po pięciu latach prezydent dowiedział się od żony, że w Polsce są chorzy na raka, teraz poznaje tajniki cen za wynajem mieszkania w Warszawie. Przez całą kadencję spał w jedwabnej pościeli, stołował się w najlepszych restauracjach, śmigał na nartach i podążał przez Polskę limuzyną patrząc przez przyciemnione szyby na świat. Na dwa miesiące przed wyborami zaczyna się budzić i poznaje problemy zwykłych ludzi.
Źródło: wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU