Jarosław Kaczyński podczas spotkań sypie anegdotami jak z rękawa. “Gazeta Wyborcza” postanowiła zweryfikować jedną z prezesowskich opowieści.
Na spotkaniach z działaczami partyjnymi i wyborcami, Jarosław Kaczyński zabawia publiczność różnymi opowiastkami. Niektóre są niesmaczne i poniżej pasa, ale zgromadzeni słuchacze i tak rechoczą. Podczas “wiecu” w Legnicy prezes PiS opowiedział historię o Poznaniu, dziennikarzu, blokersach i “Kaczorze”.
Anegdota Kaczyńskiego
W ubiegłą sobotę opowiedział o znanym dziennikarzu sympatyzującym z Prawem i Sprawiedliwością, który prowadził program satyryczny w poznańskiej telewizji kablowej. Nie padło jego nazwisko, ani nazwa telewizji. Kaczyński opisując tę historię, chciał nawiązać do złego przedstawiania PiS-u w mediach.
Pewien znany dziennikarz, całkowicie po naszej stronie, prowadził, jak to się mówi, dla grosza jakiś program satyryczny w telewizji kablowej, małej telewizji w jednym osiedlu w Poznaniu. W pewnym momencie uznał, że to nie ma już dla niego sensu i zrezygnował. Po ostatniej audycji wracał przez osiedle i zaczepili go, jak to się dzisiaj mówi, blokersi. I mówią “co, Kaczor ci zakazał?”. Ja, proszę państwa, nigdy o tym programie nie słyszałem – powiedział roześmiany prezes i dostał oklaski.
Kaczyński podkreślił, że to anegdota pokazująca, jak ukształtowano świadomość ludzi.
Nie wiem, nie znam, nie słyszałem
“Gazeta Wyborcza” postanowiła zweryfikować prezesowską anegdotę. Poznańscy dziennikarze nie kojarzą tej historii i nie wiedzą o jakiego dziennikarza chodzi i o jaki program. Gazeta zapytała zatem o sprawę lokalnych polityków PiS.
Nie słyszałem – odpowiada poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. – Pierwsze słyszę. Ale nie słyszałam też prezesa Jarosława Kaczyńskiego – mówi Jadwiga Emilewicz. Identycznie odpowiada Szymon Szynkowski vel Sęk.
“Wyborcza” wróciła aż do pierwszych rządów PiS. – Nigdy nie słyszałem takiej historii. Ale może było tak, że ktoś prezesowi przy kawie coś powiedział i tak poszło – dywaguje Jan Filip Libicki, który odszedł z PiS w 2009 roku.
Nie mam pojęcia, o co chodzi. Rozmawiałem z kilkoma ludźmi, o których mogło chodzić prezesowi. Wszyscy się zarzekają, że to nie oni. Ale wierzę prezesowi. Tak na pewno było – mówi anonimowo jeden z radnych.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU