Posłowie sejmowej większości nie mieli nic do gadania, gdy prezes Kaczyński postanowił ukarać ich, oraz posłów opozycji, za wywleczenie na światło dzienne sprawy horrendalnych nagród, które “po prostu się należały” gabinetowi Beaty Szydło. Obniżka uposażeń parlamentarzystów, samorządowców oraz całkowita likwidacja nagród w rządzie miały uratować wizerunek partii rządzącej, która oficjalnie wciąż przekonuje, że “do polityki nie idzie się dla pieniędzy”.
O tym, na ile populistyczne zapędy prezesa PiS dotkną wynagrodzeń samorządowców, posłowie jednak arbitralnie zdecydować nie mogli, bowiem ustalanie pensji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast oraz włodarzy na wyższych stopniach samorządu leży w wyłącznej kompetencji organów stanowiących jednostek samorządu terytorialnego i to do nich należała ostateczna decyzja, o ile i czy w ogóle obniżyć uposażenie lokalnych włodarzy. Dziś już wiemy, że samorządowcy w sporej większości pokazali naczelnikowi z Nowogrodzkiej środkowy palec, nie poddając się absurdalnemu pomysłowi.
Jak donosi portal Interia.pl, tam gdzie w ogóle doszło do obniżenia wynagrodzeń, to wyniosły one kilka procent zamiast oczekiwanych przez rząd 20. Samorządowcy nie tylko różnie interpretują nowe przepisy, ale i szukają takich rozwiązań, by zmian w ogóle nie wprowadzić w życie.
– Niektóre gminy uznały, że najpierw trzeba dokonać wypowiedzenia, aby zmienić warunki pracy. Według nich powinno się to odbyć z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia, na podstawie kodeksu pracy – powiedział Interii Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich.
W wielu miejscach kraju obniżki są natomiast symboliczne, często o kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych. Portal przywołuje przykłady choćby marszałka województwa mazowieckiego, który będzie zarabiał o 5,7 zł mniej czy Hanny Gronkiewicz – Waltz – o 24 złote.
Oczywiście posłuszeństwo względem oczekiwań prezesa Kaczyński wykazali samorządowcy Prawa i Sprawiedliwości tam, gdzie mieli większość w organie stanowiącym. Prezydent Nowego Sącza zarobi mniej o 1.453 zł, marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl – o 2.080 zł.
Wiele wskazuje na to, że kwestia obniżki wynagrodzeń powróci dopiero po wyborach samorządowych, gdy nowe rady miast, powiatów czy sejmiki województw będą musiały na nowo określić wysokość wynagrodzeń dla włodarzy. Wówczas obowiązujących od lipca tego roku przepisy ominąć się nie da. Ponownie wróci zatem kwestia zasadności tego populistycznego pomysłu.
– Ich pensje od wielu lat nie były podnoszone i są nieadekwatne do ich odpowiedzialności finansowej. Ci, którzy mają o wiele mniejszą odpowiedzialność, zarabiają w tym kraju znacznie więcej. Sam pomysł obniżenia pensji narodził się w głowach działaczy PiS. Nikt inny się tego nie domagał, nie było takich postulatów – przypomina Porawski.
Jego zdaniem w polskich realiach zarobki szefów urzędów, ponoszących odpowiedzialność finansową za ich funkcjonowanie, powinny być porównywalne z szefami oddziałów banków, tak jak ma to miejsce na zachodzie Europy.
Źródło: Interia
fot. Shutterstock/360b
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU