Od momentu kiedy media żyją stanem zdrowia Jarosława Kaczyńskiego, zaczęło pojawiać się coraz więcej spekulacji, co do jego zdolności do dalszego trzymania w żelaznym uścisku władzy w Polsce. W partyjnych frakcjach rosło zaś przekonanie, że teraz nadszedł ich moment, kiedy w poszukiwaniu większej władzy mogą rozpychać się łokciami, a może już niedługo przyjdzie czas na całkowicie nowe rozdanie w obozie Zjednoczonej Prawicy. Sprawiało to, że jedynowładztwo prezesa stało się realnie zagrożone, ponieważ szeregowy poseł może trzymać w ryzach całe państwo tylko dzięki swojemu autorytetowi, a nie formalnym instrumentom. Z tego powodu Jarosław Kaczyński postanowił zabrać się za opanowanie sytuacji w partii w zarodku i wysłać wszem i wobec sygnał, że jego władza pozostaje równie niepodważalna, jak do tej pory.
Służyć temu miało wysłanie w teren jednego z najwierniejszych ludzi prezesa – Joachima Brudzińskiego. Szef MSWiA poprowadził bowiem posiedzenie komitetu politycznego PiS bez udziału Jarosława Kaczyńskiego. Choć nieobecny, to prezes zaznaczył jednak na nim swoją władzę. Brudziński pokazał bowiem wszystkim, że jest bezgranicznie lojalny wobec szefa partii i niczym regent pod jego nieobecność będzie pilnował porządku. Minister wysłał stanowczy sygnał do partyjnych liderów, ze czas na samowolę się skończył. Padły bowiem słowa: “Partia potrzebuje głowy prezesa, a nie jego kolana. A głowa działa i w szpitalu”. Brudziński przy tym symbolicznie wręcz podkreślił swoje namaszczenie do nowej roli, ponieważ najpierw pokazał pismo od prezesa z upoważnieniem do prowadzenia posiedzenia, a następnie listę zatwierdzonych przez prezesa kandydatów w wyborach samorządowych.
Spotkanie miało wywołać odpowiednie wrażenie, ponieważ jeden z rozmówców Faktu tak je skomentował: “Nikt nawet ust nie otworzył! Joachim pokazał, że partią rządzi prezes i on”
Opisana sytuacja pokazuje, że wbrew licznym spekulacjom Jarosław Kaczyński nie zamierza przechodzić na polityczną emeryturę. Polityk pokazał przy tym, że wciąż ma narzędzia do dalszego sprawowania władzy, a są to środki najskuteczniejsze z możliwych, czyli bezgranicznie lojalni ludzie. Joachim Brudziński będąc żelaznym realizatorem woli prezesa i jego oczami i uszami będzie bowiem mógł utrzymać porządek w partii. Większość polityków nie zdecydowałaby się na taki gest zaufania, ponieważ marionetki w polityce mają tendencję do zrywania się ze smyczy jak tylko wyczują słabość swojego mocodawcy. W przypadku szefa MSWiA jest to jednak wątpliwe, ponieważ nie ma on politycznego zaplecza, ani charyzmy na miarę lidera Zjednoczonej Prawicy. W walce o schedę po prezesie musiałby zatem prawdopodobnie ustąpić Morawieckiemu lub Ziobrze. Tym samym chwilowo pożar w Prawie i Sprawiedliwości udało się ugasić, pytaniem otwartym pozostaje jednak, na jak długo?
Źródło: fakt.pl
fot. Shutterstock/Fotokon
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU