Kampania wyborcza bez kontrowersyjnej wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego? Toż to się nie godzi. Lider Konfederacji tym razem jednak dość długo siedział cicho. Na ostatniej prostej nie wytrzymał.
Janusz Korwin-Mikke słynie z kontrowersyjnych/bulwersujących (niepotrzebne skreślić) wypowiedzi. A to powie coś mało poprawnego politycznie o kobietach, kiedy indziej dorzuci coś o niepełnosprawnych. Niejednokrotnie jego wypowiedzi (chyba też ku jego perwersyjnej uciesze) bywają przekręcane przez media. Przykład? Choćby jego słynne słowa dot. tego, że Adolf Hitler mógł nie wiedzieć o zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej. Prawdę powiedziawszy lider Konfederacji powołał się wtedy tylko na badania słynnego publicysty Davida Irvinga, który stwierdził, że nie ma dowodów na to, że twórca potęgi III Rzeszy wiedział o holocauście. Inna sprawa, że pan Janusz z pewnością wiedział, że wywoła swoimi słowami wielkie emocje…
JKM kontratakuje
Niczym mroczny Imperator w nowej części Star Wars, Janusz Korwin-Mikke powraca teraz na końcu tej kampanii wyborczej w „wielkim” stylu. Na Twitterze stwierdził, że:
„Tak samo, jak polityka zagraniczna nie powinna zależeć od wewnętrznej, nie powinna też zależeć od polityki wewnętrznej sąsiadów. Wyjątkiem są d***kratyczne ustroje, jak hitlerowski – ale nawet z nim można, jeśli jest to konieczne, zawierać sojusze (np. trzeba było w 1939 tym roku pomaszerować wraz z Hitlerem na Moskwę!)”
W tym tweecie Pan Janusz nazwał ustrój hitlerowski demokratycznym (zapewne użyje w kontrze argumentu, że Hitler doszedł do władze w wyniku wyborów), ale też rzucił tezę, nad którą głowią się od lat historycy.
Czy JKM na rację?
Prekursorem myślenia o sojuszu II RP z III Rzeszą był Władysław Studnicki, który w swojej książce „Wobec nadchodzącej II wojny światowej” wydanej w 1939 r. nakreślił scenariusz sojuszu Polski z Niemcami. Pomysł w ramach swojej publicystyce kontynuował słynny Stanisław Cat-Mackiewicz, a wreszcie prof. Paweł Wieczorkiewicz i parę lat temu odświeżył Piotr Zychowicz w swojej słynnej publikacji „Pakt Ribbentrop-Beck”.
Odkładając na bok przemyślenia historyków, którzy lubują się w kreśleniu alternatywnych rzeczywistości (co samo w sobie jest potrzebne!), Janusz Korwin-Mikke prawdopodobnie kolejnymi kontrowersjami na dobre pogrzebał szanse Konfederacji na wejście do Sejmu. Czy to dobrze dla Polski? Z jednej strony PiS traci potencjalnego koalicjanta. Z drugiej może dzięki temu uzyskać zdecydowaną większość w Sejmie.
Źródło: Rp.pl
Fot. Shutterstock/Szymon Mucha
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU