Nie ma dużej winy Patryka Jakiego w tym, że zaliczył pierwszy upadek w trakcie tej kampanii. Za fiasko jego wyprawy odpowiada głównie obóz przeciwników, który umiejętnie dopomógł kandydatowi PiS podkładając mu nogę. Jakkolwiek brutalnie to brzmi, sukces lub klęska wyborcza zależą właśnie od tego rodzaju skuteczności w sprowadzaniu na ziemię.
Jaki wrócił z Bułgarii na tarczy dlatego, że skutecznie zniekształcono jego narrację – do formuły „Sofia w Warszawie”. Akcja sprawiała wrażenie odgórnie skoordynowanej. Włączyli się w nią sympatycy opozycji, co przyniosło skumulowany efekt dominacji w mediach społecznościowych. Machina propagandowa PiS nie była w stanie zniwelować wypromowanej w ten sposób opinii, że wskazywanie uboższych (nie tylko w sensie ekonomicznym) miast Europy jako przykładu dla polskiej stolicy jest strzałem kulą w płot. Działanie jednomyślne, pod jednym prześmiewczym hasłem, zrównoważyło dysproporcję środków, jakimi dysponują sztaby Jakiego i Trzaskowskiego. Okazało się przy tym, że potencjał ofensywny prawicy w internecie jest bezużyteczny, gdy przychodzi użyć go do obrony. Jak nie było możliwości powstrzymania fali szyderstw z prowizorycznej naprawy pękniętej szyby przez Rafała Trzaskowskiego, tak bezbronny wobec krytyki był Patryk Jaki, kiedy przybrała ona formę lawiny zarzutów.
Dla opozycji ma to niebagatelne znaczenie, bowiem dowodzi, że rozsądne wykorzystanie mniejszych zasobów przeradza się w jakość, która może przynosić lepszy rezultat, niż działania przeciwników bazujące na przewadze ilościowej. Z punktu widzenia celu, którym jest zwycięstwo w wyborach prezydenckich w Warszawie, fakt iż kandydat opozycji posklejał szybę w drzwiach taśmą samoprzylepną, czym naraził się na kpiny, nie ma bowiem aż tak dużej wagi, jak zupełnie chybiony pomysł na Warszawę jego konkurenta. W tym wypadku merytoryczne odniesienie się do zagadnienia – nawet jeśli w bardzo ironicznej formie – góruje nad czystym „hejtem”, w którym specjalizuje się prawica od czasów zwycięskich kampanii w 2015 roku.
Jeden z analityków politycznych stwierdził niedawno, że z chuliganem można wygrać tylko przyjmując jego warunki gry. Jest w tym sporo prawdy, aczkolwiek nie wolno jednocześnie dać się sprowadzić do chuligańskiego poziomu. Poprzeczkę zawsze można ustawić wyżej. I to jest recepta na udaną kampanię Rafała Trzaskowskiego – wspólnie, punktowo, w zwartym (na wzór prawicowego) froncie rozbijać populistyczną narrację Jakiego. Z uśmiechem, ale nie rechotem. Metody uliczne niech stosują ulicznicy, którzy nie mają innego wyjścia.
fot. flickr/KRPM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU