Piętnaście tysięcy euro. Tyle miesięcznie będzie zarabiał prezydent Francji Emmanuel Macron. Daje to sumę trzykrotnie wyższą od pensji prezydenta Polski i nieco więcej od pensji, którą miał pobierać z kasy Polskiej Grupy Zbrojeniowej Bartłomiej Misiewicz.
Co wyniknie z prezydentury młodego zdolnego Macrona dla Polski, co teraz będzie? Zacytowałbym Franza Maurera z „Psów” Pasikowskiego: „Nic nie będzie! Będzie tak samo! Albo lepiej…” Relacje na linii Polska- Francja tłumaczyli pewni publicyści przez pryzmat obietnic Francois’a Fillona żądającego uznania, że Francja jest krajem tradycji katolickiej. Francuzi oczekiwali czegoś więcej, czekali na polityka z wizją, z planami na przyszłość, nie interesowało ich oglądanie się za siebie. Przeszłości się nie zmieni, można próbować ją zakłamywać, jak ma to obecnie miejsce w Polsce.
Emmanuel Macron jest politykiem centrowym, jednak jego życie pełne jest zwrotów: wykształcenie zdobywał w jezuickim liceum, po studiach stawiał pierwsze kroki w świecie finansjery, by niespodziewanie zakotwiczyć na kilka lat we francuskiej Partii Socjalistycznej. Po zakończeniu mariażu z socjalistami związał się z rekinami bankowości, stąd miał już blisko do administracji byłego prezydenta Francji Francois Hollande’a. Kiedy Macron urósł w siłę, poczuł się mocny i samodzielny politycznie- porzucił polityczne stanowiska. Wróżono mu koniec doskonale rozwijającej się kariery, ale ryzyko opłaciło się.
Polskie prorządowe środowisko, zwycięstwo Macrona przyjęło do wiadomości, po czym stał się on obiektem kpin i drwin. On i jego małżonka, starsza od niego. Widocznie naczelnik PiS dał swoim hienom wolną rękę w naigrywaniu się z francuskiego polityka, a ci dwoją się i troją by dowieść, co znaczy dla nich hasło rodzina jest najważniejsza, rodzina przede wszystkim. Niektórzy to chyba nawet żałują, że wyborów we Francji nie wygrał jawny gej, dopiero by sobie poużywali! Nie nazwałbym tego paradoksem, ale krótkowzroczną głupotą: ci sami ludzie wielbią prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa i zdają się nie dostrzegać, że jego kolejna już żona jest od niego młodsza o 23 lata, a kłuje ich w oczy o 25 lat starsza żona Emmanuela Macrona. Pierwsza mama, pierwsza babcia, szydzą „poważni” ludzie związani z PiS. Co mają do powiedzenia o żonie Jarosława Kaczyńskiego?
Andrzej Duda ma wielkie oczekiwania w stosunku do nowego prezydenta Francji. Otóż pan prezydent wymyślił sobie, że Emmanuel Macron gdy wygra wybory, będzie musiał zacząć pracować nad tym, aby Polska odzyskała zaufanie do niego i do Francji. Zapewne polityk francuski zacznie forsować teorie o zamachu smoleńskim, zażąda powrotu Misiewicza do MON i będzie piał z zachwytu nad idealną demokracją panującą w Polsce? Inny mój ulubieniec, Witold Waszczykowski z nietęga miną wypalił, że oczekujemy (PiS i jego wyborcy, bo na pewno nie wszyscy Polacy), że Francja odjedzie od retoryki wyborczej, która była stosowana na użytek wewnętrzny. Chodzi o wypowiedź Macrona nieprzebierającego w słowach, kiedy postawił w jednym szeregu Marine Le Pen, Wladimira Putina i Jarosława Kaczyńskiego. Biedny ten pan Waszczykowski: niedawno fotografował się z panią Le Pen, uśmiechał się do niej i przy niej, a dziś żąda zmiany retoryki od przeciwnika swej faszyzującej, francuskiej ulubienicy. To jeszcze bezczelność czy już głupota?
Żenująco zachowała się Beata Szydło, ale czego można było oczekiwać od marionetki Jarosława Kaczyńskiego? Premier wystosowała zaproszenie do prezydenta Francji, tyle że zrobiła to za pomocą portalu społecznościowego i nie śpieszyła się do złożenia gratulacji Macronowi. Można było odnieść wrażenie, że pani Szydło czeka na dyspozycje z Nowogrodzkiej. Na czyje dyspozycje czeka Andrzej Duda, dlaczego to nie on – zgodnie z protokołem dyplomatycznym – zaprosił prezydenta Francji? Czyżby zaniemówił z wrażenia po słowach Beaty Szydło twierdzącej, że Polska jest bezpiecznym, demokratycznym, bardzo dynamicznie rozwijającym się państwem, które nie ma żadnych problemów wewnętrznych?
Nowy prezydent, nowe otwarcie? Patrząc na polski rząd i polityków PiS można stwierdzić, że są oni rozczarowani wyborczą porażką Marine Le Pen. Zwycięstwo Macrona przyjęli do wiadomości. I tyle.
fot. Shutterstock/Frederic Legrand – COMEO
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU