Start byłej premier Beaty Szydło w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego ma być dla niej okazją do udowodnienia swoim kolegom z partii, że niesłusznie ją skreślili pod koniec 2017 roku, kiedy to powierzyli stery polskiego rządu jej głównemu rywalowi Mateuszowi Morawieckiemu. Startując z pierwszego miejsca na liście PiS w Małopolsce, obecna wicepremier ds. społecznych liczy na rekordowy wynik i wzmocnienie swojej pozycji wewnątrz partii. Okazuje się jednak, że jej główny rywal postanowił rzucić jej kłody pod nogi i na starcie kampanii wyborczej desygnował ją do rozwiązania gorącego sporu z nauczycielami.
Jak donosi dziś Wirtualna Polska, z nieoficjalnych sygnałów z wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości wynika, że premier miał wymóc na Beacie Szydło przewodzenie delegacji rządowej w spotkaniach ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego oraz OPZZ. Między bajki można schować tłumaczenia szefa KPRM Michała Dworczyka, że zaangażowanie w tę sprawę akurat byłej premier, która przez blisko półtora roku skupiała się przede wszystkim na udawaniu, że zajmuje się czymś poważnym, jest wyrazem troski o problemy protestującego środowiska.
– Premier umywa ręce. Morawiecki przerzuca ten “gorący kartofel” na wicepremier. Ona sama o tym pomyśle miała zostać poinformowana zbyt późno. I nie była z tego zadowolona – twierdzą informatorzy “WP” z partii Jarosława Kaczyńskiego.
Same negocjacje nie zwiastują jednak sukcesu byłej premier i być może o to właśnie Morawieckiemu chodziło. W rządzie wiedzą już, że postulatów nauczycieli nie są w stanie spełnić, więc kogoś na pożarcie trzeba rzucić.
– Rozmowy ws. sytuacji w oświacie będziemy kontynuować w poniedziałek 1 kwietnia. Poprosiliśmy, by centrale związkowe uzgodniły swoje stanowiska – poinformowała wicepremier Beata Szydło po wyjściu z rozmów rządu ze związkowcami. – Szkoda, że te dzisiejsze godziny, w jakiejś mierze stracone, nie przybliżyły nas do rozwiązania problemu – stwierdził z kolei szef ZNP Sławomir Broniarz.
Dlaczego w rozmowy ze związkowcami nie zaangażował się sam premier? Rozmówcy portalu mówią wprost, że po prostu nie ma na to ochoty. Ktoś musi się ubrudzić, skłócić związki zawodowe i rozbić niewidzianą przez dekady jedność. Premier Szydło potrafi to świetnie i nawet jeśli nie jest to jej dziś na rękę to nie ma wyjścia. Jeśli przegra, straci przede wszystkim ona. Jeśli natomiast uda jej się doprowadzić do jakiegokolwiek porozumienia, to pierwszym który przypisze sobie zasługi będzie szef rządu.
Źródło: Wirtualna Polska
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU