W ostatnich dniach światło dzienne ujrzała informacja, że twarz ruchów pro-life Kaja Godek została zatrudniona w radzie nadzorczej spółki skarbu państwa jeszcze zanim założona przez nią Fundacja Życie i Rodzina została zarejestrowana w KRS. Wywołało to fale zarzutów o polityczne związki aktywistki, ponieważ rady nadzorcze są najbardziej typowym miejscem upychania ludzi partii na tzw. “ciepłe posadki”. Kaja Godek stosowała przez kilka dni konsekwentną politykę cenzury, blokując w mediach społecznościowych każdego, kto zadawał jej pytania w tym obszarze. Następnie przeszła do ataku na media, które ujawniły sprawę. Dziś zaś mamy zaskakujący epilog w postaci wytłumaczenia całej sprawy, którego niewielu by się spodziewało.
Kaja Godek wybrała taktykę robienia z siebie ofiary w celu odwrócenia uwagi od sedna problemu. Z jej wpisów towarzyszących publikacji oświadczenia możemy się bowiem dowiedzieć, że aktywistka poprzez pracę w radzie nadzorczej zrobiła w zasadzie przysługę polskim podatnikom. Pani Godek pisze bowiem “Pracując rezygnuję z zasiłku dla niepracujących rodziców wychowujących chore dziecko 1500 zł i 500 Plus na 1. dziecko”. Ta utrata dochodów prowadzi do konkluzji w postaci:
“Gdybym nie pracowała, obciążałyby podatników kwotą 2000 zł miesięcznie. Podejmując pracę dostaję o 1400 zł więcej niż nie pracując.
Chyba w Polsce lepiej brać zasiłki, nie pracować i mieć święty spokój”.
1/2
Kawa na ławę.
Pracuję w radzie nadzorczej Wuzetem, co jest informacją powszechnie dostępną, od XII 2015 r. Zarabiam 3416 zł/mc. Pracując rezygnuję z zasiłku dla niepracujących rodziców wychowujących chore dziecko 1500 zł i 500 Plus na 1. dziecko.https://t.co/hL401jgKUg pic.twitter.com/k2eaRuvZvH— Kaja Godek (@GodekKaja) March 28, 2018
2/2
Gdybym nie pracowała, obciążałabym podatników kwotą 2000 zł miesięcznie. Podejmując pracę dostaję o 1400 zł więcej niż nie pracując.Chyba w Polsce lepiej brać zasiłki, nie pracować i mieć święty spokój.
Tu oświadczenie, jakie dziś wysłałam mediom:https://t.co/hL401jgKUg pic.twitter.com/OSAj3V00aR
— Kaja Godek (@GodekKaja) March 28, 2018
Aktywistka podkreśla przy tym, że jej dochód pochodzi z zysku wypracowanego przez firmę, a nie z kieszeni podatnika. Niestety Kaja Godek zapomniała tylko o tym, że zysk spółki skarbu państwa to de facto środki publiczne, które trafiają do budżetu. Tym samym wynagrodzenie zostało jej wypłacone z pieniędzy publicznych. Nie byłoby w tym nic karygodnego, gdyby za określoną kwotę wykonywano wymierną pracę. Jednak problem rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa polega na tym, że ich członkowie często nie wykonują realnie żadnych obowiązków, a ich nadzór ogranicza się do przyklepywania działalności wybranego przez partie zarządu i pobierania wynagrodzenia. W misiewiczowym stylu zarządzania mieniem publicznym rady nadzorcze nie różnią się bowiem dalece zasadnością od nagród w rządzie Beaty Szydło.
Kaja Godek nie ustępuje i idzie w zaparte. W oświadczeniu dla mediów ogłosiła bowiem, że posiada wystarczające kompetencje do pełnienia obecnej funkcji. Problem tylko w tym, że nie definiuje jakie.
“Podjęłam pracę spełniając wszelkie wymogi formalne dotyczące wykształcenia i doświadczenia zawodowego, powołana zgodnie z prawem przez Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy”.
Podstawą linii obrony jest podważanie konieczności posiadania kompetencji w obszarze działalności spółki:
“W radzie nadzorczej, w której pracuję, jest jedna osoba z wykształceniem technicznym, a reszta, to osoby posiadające kompetencje w innych dziedzinach, pozwalające na nadzorowanie pracy zarządu – zgodnie z zadaniami rady nadzorczej”.
Działaczka pro life wykazuje się przy tym skrajną ignorancją, jeśli chodzi o realia zarządzania wielkim przedsiębiorstwem, celowo wypaczając sens zarzutów jej krytyków:
“Jeśli iść tokiem rozumowania atakujących mnie ludzi, to trzeba by do zarządu i rady nadzorczej LOT zatrudniać stewardessy i pilotów, a do zarządu Orlenu – osoby mające doświadczenie w serwisowaniu pistoletów do nalewania benzyny”.
Bardzo przykre jest to, że działaczka społeczna zamiast odnieść się merytorycznie do zarzutów próbuje grać na emocjach czytelników zasłaniając się swoimi dziećmi:
“Moja aktywność społeczna nie jest na rękę wrogom życia. Podejmując ją liczyłam się z konsekwencjami, choć przyznam, że nie spodziewałam się czegoś tak podłego, jak próba niczym nieusprawiedliwionego zwolnienia z pracy matki trójki dzieci, w tym jednego niepełnosprawnego”.
W całym oświadczeniu próżno szukać jakiejkolwiek informacji o tym, jakim sposobem Kaja Godek uzyskała pracę w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych. Jest to jednak kluczy wątek, ponieważ stanowiska te są na liście posad, które są rozdawane najczęściej wg. partyjnego nadania. Tym, czego boi się aktywistka jak ognia, to odniesienie się do zarzutów, że jej wizerunek jako działaczki społecznej, a nie odnogi partii władzy może okazać się zwykłym kłamstwem. Jeśli Kaja Godek jest opłacana w zasadzie wprost przez obóz rządzący, to wątpliwe jest, aby projekt środowisk pro life był inicjatywą od polityków niezależną. To podważałoby całą narrację, że zaostrzenie przepisów aborcyjnych jest oddolną inicjatywą Polaków. Trwanie tego ostatniego poczucia w społeczeństwie oznacza bowiem być albo nie być Kai Godek w przestrzeni publicznej.
Pełne oświadczenie: zycierodzina.pl
fot. Kancelaria Sejmu/Paweł Kula
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU