Kiedy na rok przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku powstawała Nowoczesna Ryszarda Petru, nagminna była narracja obozu Zjednoczonej Prawicy, że nowa partia to tratwa ratunkowa dla polityków słabnącej Platformy Obywatelskiej, na której będą oni poszukiwać bezpiecznego miejsca na listach wyborczych, na miejscach znacznie wyższych niż mogliby otrzymać od własnego ugrupowania. Nie ulega wątpliwości, że parlamentarzyści po upływie 3/4 kadencji zazwyczaj są w stanie oszacować jak duże mają szansę na wysokie miejsce na liście swojej partii oraz ile miejsc na liście będzie biorących. Dlatego też bardzo często w trzecim roku kadencji zaczynają się mniejsze lub większe migracje między partiami politycznymi, głównie w kierunku albo partii władzy albo prognozowanych “czarnych koni”, czyli najczęściej nowych podmiotów na scenie politycznych, z dużym potencjałem w wyścigu wyborczym.
Gdy połączymy nowy podmiot na scenie politycznej (bardziej nową etykietę) z tym, że jest to partia władzy, to nic dziwnego, że jego oferta staje się atrakcyjna dla opozycyjnych oportunistów, którzy już wiedzą, że za mniej niż dwa lata zaglądnie im w oczy strach przed utratą poselskich przywilejów. Wówczas, zamiast przyłożyć się do pracy, do jakiej zobowiązali się przed wyborcami, którzy oddali na nich swój głos w wyborach, wolą pójść z prądem i wykorzystać nadarzającą się szansę. Właśnie tak należy interpretować kolejne przejścia do Porozumienia Jarosława Gowina, gdzie miejsce znalazło już kilku opozycyjnych posłów, a według ostatnich doniesień, w kolejce czekają kolejni, będący na wylocie ze swoich partii lub będący skłóceni z partyjnymi strukturami, jak chociażby posłanka Nowoczesnej Elżbieta Stępień.
Wicepremier Gowin jest z pewnością wniebowzięty – w końcu kilka miesięcy temu prezes Kaczyński ogłosił nieformalny konkurs na najskuteczniejszego headhuntera w Sejmie, który zasłuży się powiększeniem i umocnieniem większości w Sejmie. Gowin zdecydowanie wygrał ze Zbigniewem Ziobrą, za co został wyraźnie nagrodzony wzmocnieniem jego pozycji w zrekonstruowanym rządzie Mateusza Morawieckiego. Dziś jednak okazuje się, że poziom jego zadowolenia jest odwrotnie proporcjonalny do zadowolenia partyjnych struktur Prawa i Sprawiedliwości. Ci bowiem z coraz większym niepokojem patrzą na tratwę ratunkową dla posłów i działaczy partii opozycyjnych, którym w zamian za przyłączenie do Porozumienia oferowane są zapewne gwarancje miejsc na listach wyborczych w wyborach samorządowych i/lub parlamentarnych. Każde miejsce biorące dla spadochroniarzy, odebrane z puli miejsc całego obozu Zjednoczonej Prawicy to uderzenie w struktury partii rządzącej i pozbawienie ich szans na mandat radnego gminy, powiatu albo sejmiku wojewódzkiego. Jeden z prominentnych działaczy PiS miał wręcz powiedzieć dziennikowi “Fakt”, że ugrupowanie wicepremiera to taki “worek na śmieci”. Niewykluczone, że jest to pokłosie przyjęcia do Porozumienia byłego posła Polskiego Stronnictwa Ludowego, Mirosława Baszki, który ma ponoć na pieńku z pisowskimi strukturami.
Co na to Jarosław Gowin? Wydaje się nie przejmować rosnącym problemem i zapowiada dalszą ekspansję swojego ugrupowania. Jarosław Kaczyński wie jednak, że gdy przyjdzie do ostatecznego układania list to i tak właśnie do prezesa PiS, nie Porozumienia należeć będzie ostatnie słowo. Jeśli struktury partii Kaczyńskiego się zbuntują, to zmusi wicepremiera do ustępstw i złamania słowa danego nowym nabytkom. Nie od dziś wiadomo, że były polityk PO i minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska ma problemy z ciągłym bólem moralnego kręgosłupa i się podporządkuje, nawet jeśli będzie to dla niego oznaczało zanik uśmiechu na twarzy.
Źródło: Fakt
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU