Od pewnego czasu trwa dyskusja, czy obostrzenia powinny dotyczyć także liczby wiernych w kościołach. Głos w sprawie zabrała Kaja Godek. – Z ogromnym szacunkiem odnoszę się do biskupów, którzy wyłamali się spod rządowej linii – powiedziała kontrowersyjna aktywistka.
Od tygodnia obowiązują zaostrzone restrykcje – zamknięte są kina, teatry, przedszkola, żłobki czy obiekty sportowe. W kościołach obowiązuje limit wiernych zależny od powierzchni budynku. Rząd nie zdecydował się zamknąć świątyń, co wzbudziło wiele wątpliwości. Pojawiły się pytania, czy kościoły pełne wiernych nie staną się ogniskami zakażeń. Tylko tyle i aż tyle. Kaja Godek szuka jednak drugiego dna.
– Wiele środowisk z niepokojem obserwuje sytuację, w której narzuca się daleko posunięte limity i wielu osobom uniemożliwia uczestnictwo we Mszy Świętej. W Niedzielę Palmową mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy część wiernych nie mogła wejść do kościołów, przez co musieli pozostać na zewnątrz – powiedziała aktywistka z Fundacji Życie i Rodzina w rozmowie z DoRzeczy. – Nie wierzę, że służy to zdrowiu – podkreśliła.
– Ta cała atmosfera, że mamy się ze sobą nie kontaktować i trzymać od siebie dystans, a teraz również nie spotykać się w kościołach, służy głębokiej dezintegracji i niszczeniu więzi międzyludzkich. To nie jest zdrowe ani normalne i nikt nie proponuje nam tego dla naszego dobra. Skutki rozbicia relacji społecznych mogą być gorsze, niż przechorowanie tego czy innego wirusa – analizuje dalej Godek.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU