Polska osiągnęła w czerwcu tego roku symboliczny rekord dotyczący naszego członkostwa w Unii. Nasz kraj przebił bowiem sumę 100 mld euro netto, jakie na czysto spłynęły z Brukseli nad Wisłę od czasu akcesji w 2004 roku.
W obliczu tez rządzących o wręcz półkolonializmie i opresyjnym charakterze wspólnoty warto spojrzeć na liczby. W latach 2014-18 do Polski trafiło ponad 150 mld euro, podczas gdy nasza składka do budżetu unijnego wynosiła jedynie jedną trzecią tej kwoty (49,3 mld). Uwzględniając różnice kursowe okaże się, że gospodarkę zasiliło ponad 400 mld zł. Dla porównania dochody budżetu państwa w 2017 roku wyniosły 350 mld zł.
BUM!
MF:
W czerwcu pękło 100 mld €, które Polska na czysto otrzymała z UE od momentu przystąpienia do wspólnoty.Od maja 2004 Polska:
– otrzymała w ramach funduszy 150,2 mld €
– wpłaciła składki – 49,3 mld €NA CZYSTO = 100,8 mld €
źródło:https://t.co/13sfjFMqYj pic.twitter.com/ZHcvBMYXtY
— Rafał Mundry (@RafalMundry) August 1, 2018
Warto to skonfrontować z naczelnym dowodem na neokolonializm, czyli “wydrenowanie” z Polski w latach 2005-15 prawie 540 mld zł. Kwota ta w sposób oczywisty nie odzwierciedla realnego wyprowadzania podatków, ponieważ obejmowała wszystkie środki z tytułu odsetek, należności licencyjnych, kosztów doradczych, księgowych, dywidend i innych przychodów osiąganych przez zagraniczne podmioty, z których część miała postać normalnego handlu międzynarodowego. Jednak nawet biorąc pod uwagę fantastyczne pół biliona PiS, to porównując je z podobnym strumieniem środków unijnych możemy sobie uzmysłowić, że jeśli Zachód chce wycisnąć Polskę do ostatniego dolara, to najwyraźniej nie zaplanował najmądrzej tego kroku.
Środki unijne, choć bez wątpienia na plusie dla naszego kraju, nie mogą być jednak tak jak chce PiS demonizowane, albo jak robi to wielu obserwatorów przeceniane. Roczny ich transfer nie przekraczał bowiem kilku procent PKB, co choć nie jest kwotą małą, to jednak ma mniejsze znaczenie od efektów otwarcia wspólnego rynku dla polskiej gospodarki. Ten wymiar gospodarczy ma dla naszego kraju o wiele większe znaczenie. Polski eksport bowiem tylko w 2017 roku wyniósł 203,7 mld euro, czyli dwukrotność całego transferu środków unijnych netto od 2004 roku. Zatem z perspektyw polskiej gospodarki największe znaczenie ma właśnie maksymalizacja korzyści handlowych, a nie zabiegi o sam transfer środków unijnych. To kluczowe zadanie jednak także nie zajmie wysokiego miejsca na liście priorytetów Prawa i Sprawiedliwości.
jak pokazuje @RafalMundry saldo rozliczeń PL-UE przekroczyło 100 mld euro; warto zauważyć, że obecnie bilans usług jest na jeszcze większym plusie. A że eksportujemy głównie do UE, to bardziej powinniśmy walczyć o znoszenie barier na wspólnym rynku niż o wielkość budżetu UE. pic.twitter.com/BIAN47BL4T
— Aleksander Łaszek (@A_Laszek) August 1, 2018
Rządzący zatem wolą takie kluczowe informacje przemilczeć, ponieważ nie pasują one do promowanej przez nich narracji. Polska okazuje się korzystać na relacjach międzynarodowych, a nie być ich ofiarą. Choć politycznie granie ofiary i budowanie kompleksów bardzo popłaca, to jednak dla rozwoju gospodarczego jest to droga do nieuchronnej zguby.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU