– Otworzyliśmy ogromny front ideologiczny. (…) Słyszałem, jak ludzie rozmawiali o tym w sklepie – mówi Wyborczej przerażony poseł z PiS-u.
Po ustawie o ochronie zwierząt, aborcja to kolejna sprawa, która wymknęła się obozowi rządzącemu spod kontroli. Dziesiątki tysięcy ludzi na ulicach, protesty w bastionach PiS-u i demonstracje w małych miejscowościach, to obraz szóstego dnia protestów. Rządzący nieśmiało zaczynali wysyłać sygnały o możliwości wykonania kroku w tył, ale wczoraj Jarosław Kaczyński rozwiał w tej materii wątpliwości. W telegraficznym skrócie można powiedzieć, że wezwał do wojny domowej.
Tymczasem na partyjnym łonie rośnie przerażenie obecną sytuacją. W kuluarowych rozmowach politycy PiS mówią, że partia nie była przygotowana na taką reakcję obywateli. Wielu partyjnych polityków nie rozumie, czemu Kaczyński pozwolił na taki werdykt Trybunału Konstytucyjnego. – Otworzyliśmy ogromny front ideologiczny. To nie jest krytyka mniejszości seksualnych, bo decyzją TK interesują się wszyscy. Słyszałem, jak ludzie rozmawiali o tym w sklepie – mówi z przerażeniem poseł formacji rządzącej.
Politycy z niepokojem obserwują jak protesty wychodzą z miast do wsi. – Wcześniej wniosek leżał w Trybunale trzy lata, mógł poleżeć dziesięć – mówi kolejny polityk. – To irracjonalne, że tysiąc wykonywanych legalnie w ciągu roku ciąż przenieśliśmy do podziemia aborcyjnego – które i tak istniało – by zaspokoić grupę fundamentalistów w naszej partii – dodaje w rozmowie z Wyborczą. Podkreśla przy tym, że PiS nie może się już wycofać. – My nie mamy się dokąd cofnąć, bo otwarcie prac nad ustawą, doprecyzowywanie jej w tę czy tamtą stronę to podsycanie społecznych nastrojów, a nie wyciszanie tematu – mówi rozmówca “Wyborczej”.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU