Polityka i Społeczeństwo

Politolog wbił kij w mrowisko. „W czasie trwania stanu wojennego zginęło trzy razy mniej ludzi, niż przez trzy dni trwania przewrotu majowego”

Flickr/Edvard Kožušník/©kozusnik.eu

Politolog i były poseł do Parlamentu Europejskiego postanowił zaistnieć w świadomości publicznej przy pomocy jednego z portali społecznościowych, a pretekstem ku temu była 39. rocznica wprowadzenia stanu wojennego.

W czasie trwania stanu wojennego zginęło trzy razy mniej ludzi, niż przez trzy dni trwania przewrotu majowego. Ale wy macie w swoich domach figurki Piłsudskiego, prawda? Choć po 1926 Polska już nigdy nie była demokracją i została przez sanację zamieniona w ponurą dyktaturę”.

Dodał. że: „Tylko w latach 1932-37 reżim sanacyjny zabił ponad 800 osób w czasie tłumienia strajków chłopskich i protestów społecznych. W czasie stanu wojennego, który trwał ponad półtora roku, zginęło nieco ponad 100 osób. Cześć i chwała ofiarom PRL i II RP”.

A w ogóle to: „Jest jak 39 lat temu: nie ma teleranka, rządzi antyzachodnia ekipa, która de facto pcha nas w ramiona Moskwy, a Kaczyński jeszcze śpi i nie musi obawiać się internowania”.

Na pewno Migalski ma rację w tym, że Piłsudski nie był wzorem demokraty. Z gimnazjum pamiętam rzewne i toporne akademie z okazji 11 listopada organizowane przez jedną z nauczycielek i nie mogę uznać, że wbijanie dzieciakom do głów pieśni „Legiony” było działaniem sensownym. Do polityków sprawujących najważniejsze funkcje państwowe wszyscy zaś powinniśmy mieć pretensje o to, jak bardzo wybiórczo i powierzchownie mówią o historii w czasie swoich publicznych wystąpień.

Migalski zarzeka się, że nie chciał umniejszać znaczenia śmierci tych, którzy zginęli w stanie wojennym, ale zrobił to, ponieważ porównał śmierć kilkuset osób w latach 1932-37 do „nieco ponad” stu ofiar stanu wojennego. Zwieńczenie wywodu tekstem „Cześć i chwała ofiarom PRL i II RP” nie łagodzi mojego niesmaku. Mamy w Polsce olbrzymi problem z uczciwą rozmową o historii naszego kraju w przestrzeni publicznej, a takie mieszanie wszystkiego ze wszystkim, którego dokonał prof. Migalski, nie pomaga ważyć racji, tonować nastrojów i zaciekawiać minionymi czasami młodsze pokolenia.

I wreszcie, czy dziś jest jak 39 lat temu? Mam wrażenie, że dopóki mamy wolność głoszenia poglądów i możemy publicznie spierać się, a nawet obrzucać się błotem inwektyw, porównanie do stanu wojennego jest na wyrost, choć dostrzegam agresję policjantów wobec manifestujących obywateli oraz instrumentalne traktowanie państwowych służb przez osoby sprawujące władzę w kraju.

Zdaję sobie sprawę, że prof. Marek Migalski chciał wbić kij w mrowisko, jak kiedyś Radosław Sikorski, gdy 1 sierpnia nazwał Powstanie Warszawskie „narodową katastrofą”. Obaj zresztą posłużyli się w tym celu Twitterem, który do rozpętywania burzy w szklance wody nadaje się nawet bardziej niż prasa brukowa.

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie