Policjant nie chciał odebrać megafonów protestującym przed siedzibą PiS. OTO, co się z nim stało

Paweł Jastrząb stracił stanowisko zastępcy komendanta miejskiego policji w Krakowie. Powód? Miał odmówić zabrania megafonów osobom protestującym przed siedzibą PiS.

Nie chciał zabrać megafonów, stracił stanowisko

– Decyzją komendanta wojewódzkiego pan Paweł Jastrząb został odwołany ze stanowiska. Pozostaje w dyspozycji komendanta wojewódzkiego – przekazał “Wyborczej” Piotr Szpiech, rzecznik komendanta miejskiego policji w Krakowie.

Szpiech nie chciał jednak dziennikarzom podać szczegółów. Odesłał ich do komendy wojewódzkiej.

– Przeniesienie do dyspozycji komendanta wojewódzkiego związane jest z potrzebami kadrowymi komendy. Pan Paweł Jastrząb będzie pracował w pionie prewencji – powiedział z kolei rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń. Jak widać, też nie udało się poznać dokładnych powodów odwołania zastępcy komendanta.

Jak twierdzi gazeta, prawdziwym powodem odwołania Jastrzębia było to, że nie chciał wykonać polecenia wojewody małopolskiego. Chodziło zaś o niedzielną demonstrację pod siedzibą PiS w Krakowie. Demonstranci pojawili się pod biurem partii, gdzie był wtedy m.in. Jarosław Kaczyński. Mieli ze sobą nagłośnienie. I poszło właśnie o nie.

– Jastrząb najpierw odebrał telefon od jednego z wicewojewodów, który zażądał odebrania demonstrantom tub. Tłumaczył, że przeszkadzają one politykom w nieoficjalnym spotkaniu. Wicekomendant odmówił, ponieważ nie było do tego podstawy prawnej – przekazało “Wyborczej” źródło w policji.

Podstawy prawnej faktycznie nie było, bowiem, jak dodaje dziennik, zarejestrowane legalnie demonstracje mają prawo do używania sprzętu nagłaśniającego.

Jeśli informacje “Gazety Wyborczej” byłyby prawdziwe, pokazuje to pewną patologię w funkcjonowaniu państwa polskiego. Policjanci, jak wszyscy urzędnicy, muszą działać w pełni w zgodzie z prawem. Nie mogą go naginać pod polecenia polityków. Sprawa Jastrzębia powinna więc zostać szybko i dogłębnie zbadana.

Źródło: wyborcza.pl