Trudno jest wymyślić ostateczny argument, który miałby zmienić powszechne w polskim społeczeństwie zdanie na temat relokacji uchodźców. Ubolewać możemy na brak rzeczowej dyskusji na ten temat, wywołany zapewne podgrzewaniem polskich fobii przez polityków rządzącej partii, ale warto również poruszyć sprawę, o której zapomina wielu z nas.
Od kilku godzin internet “grzeje” wpis znanego nam dobrze europarlamentarzysty Jacka Saryusz-Wolskiego. Internetowa pyskówka nad semantyką słowa “imigrant” to tylko odbicie szerszego problemu tyczącego się nas samych. Na nic zda się tu prawdziwe przecież stwierdzenie, że PiS tworzy właściwą sobie nowomowę. Spostrzeżenie, którym chciałbym się podzielić pozostanie wiele lat po satrapii Kaczyńskiego.
Wyobraźmy sobie, co zmieni redefiniowanie słowa “imigrant”? Czy poczujemy się lepiej różnicując gorszych “imigrantów” od nas – “obywateli UE którym na mocy Traktatu przysługuje prawo swobody przepływu osób”? Czy zniknie kryzys imigracyjny? Odpowiedzi są raczej oczywiste. Jest jasne, że zaklinanie rzeczywistości z naszej strony nic, ale to absolutnie nic nie zmieni, ani w naszym niepokoju, ani cudzym spojrzeniu na poruszane sprawy.
Bo wydaje mi się, że mieszkańcy Polski, przynajmniej w dużej części, nie potrafią unieść ciężaru własnego sukcesu. Dostępując łaski bycia obywatelami zjednoczonej Europy odczuliśmy brzemię zgorszenia. Tyle wszystkiego – za co? Ciężko zmienić tok myślenia, z dotychczasowej mentalności ofiary, nad którą litowano się z uwagi na niedawną świetność, ale historyczne krzywdy. Jak ciężko dziś uwierzyć, że jesteśmy tacy sami jak reszta Europy, z tymi samymi prawami, jak i obowiązkami, że na zachodzie ludzie myślą o nas lepiej niż my sami o sobie…
Mamy się rozwijać, przekraczać swoje granice, odważnie przeć naprzód – powiedzielibyśmy, że to truizmy, ale coraz bardziej przeraża fakt, że, wydaje się, coraz więcej osób lubi to swoje bezpieczne gniazdko ofiary. Czekające, aż ktoś z zewnątrz nas upewni, czy aby to na pewno nie jesteśmy winni swojej aktualnej pozycji, że Niemcy są bogatsi, bo Polaków okradli, że Słowianki to najpiękniejsze kobiety na świecie etc. Ta stara jak historia feudalnej Europy prześladowcza myśl uciśnionego chłopa oczywiście bardzo przydaje się wszelkiej maści demagogom, czy to politykom, czy kościelnym hierarchom, gotowym naprędce powtórzyć to co myślimy sami utwierdzając w wygodnej dla nich poddańczej stagnacji, zamiast to mobilizować do wolnego, krytycznego myślenia.
Ile to razy słyszeliśmy stereotyp na temat urody sąsiadek zza zachodniej granicy. “Polityka” w jednym z artykułów powołała się na badania WHO odnośnie samooceny europejskich nastolatek dotyczących wyglądu – Polki oceniają się najbardziej negatywnie, a to wszystko mimo znanego nam zaklinania rzeczywistości. I nie chodzi mi tu, przywołując ten tylko przykład, żeby w jakiś sposób komuś umniejszyć, ale żeby uwidocznić, że tkwienie w zatęchłym kącie starej, hierarchicznej mentalności nie służy dobremu samopoczuciu. Ten naturalnie wyczuwany przez nas wszystkich fałsz nie ułatwia spokojnego egzystowania.
Mam nadzieję, że nowe dla mieszkańców Polski zjawiska wynikające z postępującej poprawy warunków bytowych staną się czymś naturalnym, za co już nikt nie będzie nas musiał pogłaskać, a sami nie będziemy niczym psy spuszczone z łańcucha. Że przyzwyczaimy się również do tego, że istnieją inni ludzie, którym (o zgrozo!) żyje się gorzej niż nam i nie są z tego powodu w żaden sposób gorsi ani lepsi.
fot. flickr/EPP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU