PiS chce przeprowadzić wybory prezydenckie zgodnie z planem, nie zważając na argumenty przeciwko tej decyzji. Rząd nie zwraca uwagi nawet na głos najbardziej zainteresowanych, czyli wyborców. A według nowego sondażu, Polacy w sprawie majowego głosowania są jednogłośni.
Jarosław Kaczyński uparł się na wybory w maju i teraz jego poplecznicy muszą gimnastykować się z uzasadnieniem słuszności tej decyzji. Politycy PiS zasłaniają się troską o Konstytucję, a w praktyce niezgodnie z prawem zmieniają Kodeks Wyborczy. Wyjaśniają, że chcą zagwarantować Polakom ich prawo do wyboru, podczas gdy chyba tylko im zależy na tym, by te wybory koniecznie odbyły się w maju. Prawdziwe „święto demokracji” miałoby miejsce, gdyby obywatele mogli oddać swoje głosy po zapoznaniu się z programami wszystkich kandydatów w kampanii wyborczej i – przede wszystkim – nie martwiąc się o swoje zdrowie.
Wyniki sondażu, który na zlecenie „Super Expressu” przeprowadził Instytut Badań Pollster, są jednoznaczne. Polacy nie chcą wyborów w maju. Nie chcą ich ani w formie tradycyjnej, ani korespondencyjnej.
Na pytanie: „Czy w związku z epidemią koronawirusa majowe wybory prezydenckie należy przesunąć na późniejszy termin?” aż 78 procent ankietowanych odpowiedziało, że tak. Zaledwie 14 procent nie chciałoby przełożenia wyborów, a 8 procent nie ma zdania.
– Zwykli Polacy po prostu się boją o swoje życie i zdrowie. Element bezpieczeństwa jest decydujący. Jeśli chodzi o formę korespondencyjną, przywykliśmy do demokracji. Natomiast odstępstwo polegające na listownym wybieraniu prezydenta, w naszym mniemaniu nie jest do końca demokratyczne – tłumaczy na łamach „Super Expressu” politolog, prof. Kazimierz Kik.
Politycy PiS jak mantrę powtarzają przykład Bawarii, gdzie w formie korespondencyjnej przeprowadzono drugą turę wyborów uzupełniających do samorządu. Zapominają jednak, że w Niemczech uprawnionych do głosowania było nieco ponad milion osób, w Polsce – 30 milionów. Rodzi się więc pytanie, czy przedsięwzięcie o takiej skali da się w ogóle sprawnie przygotować. Teraz ustawa o wyborach korespondencyjnych jest w Senacie. Zgodnie z prawem izba wyższa ma 30 dni na zajęcie stanowiska w jej sprawie. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki już zapowiedział „wnikliwą analizę” ustawy.
Źródło: Super Express
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU