Cztery dni temu Prawo i Sprawiedliwość swoim walcem legislacyjnym przejechało po wyborach korespondencyjnych. Głosowanie nad pierwszym projektem ustawy przegrali, ale już kilka godzin później złożyli kolejny z podpisami, które budzą duże wątpliwości. Pod projektem podpisali się posłowie, których w ogóle nie było w Warszawie. Poseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras napisał na Twitterze, że to oszustwo i przestępstwo.
Możliwości są dwie – albo podpisy zostały złożone in blanco, albo ktoś je podrobił i na tej podstawie Platforma Obywatelska składa doniesienie do prokuratury. Jak przypomina Gazeta Wyborcza, już na sali obrad o wątpliwościach mówił poseł PO Cezary Tomczyk – Cała Polska widziała, jak został złożony projekt ustawy o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym. Były tam nazwiska posłów PiS, którzy w mediach społecznościowych informowali, że właśnie są w swoich okręgach.
Największy klub opozycyjny domaga się, by prokuratura zabezpieczyła oryginał z podpisami, który jest w posiadaniu marszałek Sejmu i powołała grafologa. Za niezbędną czynność uznano także przesłuchanie wszystkich posłanek i posłów, którzy się pod projektem podpisali. W uzasadnieniu napisano, że nie można uznać za wiarygodny projekt ustawy, pod kątem formalnym, pod którym są złożone podpisy posłów, którzy nie zaznajomili się z jego treścią – Nie można uznać za wiarygodne wyrażenie poparcia w postaci podpisu in blanco, które zostanie wykorzystane do przyszłych, ewentualnych, nieznanych w chwili składania podpisu celów legislacyjnych. Takie zachowanie narusza również zaufanie obywateli do prawdziwości dokumentów – cytuje fragment zawiadomienia Gazeta Wyborcza.
I właśnie dlatego propozycje zmiany konstytucji, które wiążą się z przedłużeniem kadencji Andrzeja Dudy o dwa lata, nie mają szans na poparcie ze strony Koalicji Obywatelskiej. Nocna wrzutka, czy tego typu numer z podpisami nie budują nawet wątłych podstaw zaufania do PiS-u. Obóz rządzący w sprawie organizacji wyborów jest jak rozpędzony pociąg, który jedzie prosto na ścianę i nie ma kto zaciągnąć hamulca ręcznego. Jedynym rozwiązaniem jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i przesunięcie terminu wyborów. Tylko ten hamulec został przed wyprawą zdemontowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Można jednak tę wajchę przywrócić do stanu używalności, ale do tego jest potrzebny ktoś odważny, a takich w Prawie i Sprawiedliwości na dzisiaj nie ma.
Źródło: wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU