– Jak ktoś chce nosić maseczkę, to na swoją odpowiedzialność, ale są takie przypadki, w jednym z krajów kilkoro dzieci umarło dlatego, że w szkole nosiły maseczki, więc można się tylko zatruć – przekonywał o. Daniel Galus podczas mszy.
Kiedy wydaje się, że jakiś przedstawiciel Kościoła Katolickiego w Polsce przekroczył wszelkie granice absurdu, pojawia się kolejny, który woła: Hej, patrzcie na mnie! Powiem jeszcze większą bzdurę! To naprawdę wygląda jak jakiś konkurs na błazna roku. Co najgorsze – każdy kolejny kandydat na to miano okazuje się “lepszy” od poprzedniego.
Ostatnie przykłady? Roman Kneblewski, który opowiadał, że dwójka dzieci to reprodukcja prosta (za siebie), a dopiero trzecie dziecko “wypełnia luki po zgonach”. Kolejny przykład mądrości płynącej od duchownego to przykład proboszcza z Nowego Targu, który przekonywał, że w jego kościele nie sposób zarazić się koronawirusem. Dlaczego? Otóż zamontowano tam kosmiczną technologię, która niszczy wirusy…
W podobne tony, ale jeszcze bardziej absurdalne uderzył ojciec Daniel Galus, z parafii w Pustelni Czatachowa, w okolicach Częstochowy. Ale również bagatelizował, a wręcz nawoływał do rezygnacji z maseczek ochronnych. – Jak ktoś chce nosić maseczkę, to na swoją odpowiedzialność, ale są takie przypadki, w jednym z krajów kilkoro dzieci umarło dlatego, że w szkole nosiły maseczki, więc można się tylko zatruć – przekonywał.
– Bardzo was proszę, jeśli nie chcecie mnie ani członków wspólnoty zakazić, to proszę bardzo, tutaj jest kropielnica i woda święcona. Odkażajcie się. Jeśli chcecie, żebyśmy byli zdrowi – dodał.
Tak, najlepiej na zakończenie mszy, gdyby każdy z jej uczestników napił się z kropielnicy. Samo zdrowie!
Źródło:NaTemat.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU