Obserwując ostatnie wydarzenia z Sejmu – skandaliczny gest posłanki Lichockiej, dwa miliardy dla TVP na propagandę, nasuwa się na myśl stara regułą, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Parlamentarzyści Zjednoczonej Prawicy połknęli i zniszczyli już tyle instytucji państwa, że zaczynają dławić się nadmiarem władzy, choć nadal chcą więcej. I jak zwykle jest to wina Tuska, bo on namiętnie haratał w gałę, w wyniku czego posłowie z PiS-u po prostu się zakiwali.
Weto prezydenta, o co apeluje opozycja, nie wydaje mi się ani możliwe, ani prawdopodobne. Nie tylko z tego względu, że przez pięć lat swojej prezydentury nie potrafił się odciąć od swojego zaplecza politycznego, ale też z dwóch innych powodów.
Po pierwsze, zawetowanie ustawy o dofinansowaniu TVP nic by obecnemu prezydentowi nie dało, gdyż elektorat centrowy, po pięciu latach sprawowania urzędu prezydenta przez Andrzeja Dudę, raczej nie dałby nabrać się na tanie chwyty pijarowe, tak jak w przypadku ustaw o sądownictwie w 2017. Ewentualne veto przyniosłoby natomiast straty, gdyż w TVP zabrakłoby pieniędzy na propagandę wyborczą. Za darmo nie da się wyprodukować telewizyjnego przekazu o tym, że wszyscy kandydaci spoza obozu Zjednoczonej Prawicy są źli, a nawet jeszcze gorsi i zagrażają suwerenności Polski. Ponadto trzeba maksymalnie wzmacniać przekaz, że to PiS ma najlepszego kandydata, którego naczelnymi zaletami są żona i córka.
Po drugie, rządzący muszą przykryć osobliwe przecieranie oczu (czy też odgarnianie włosów, bo wersja ostateczna nadal nie jest pewna) przez posłankę Lichocką, której gest miała wątpliwy zaszczyt urosnąć do rangi nowego symbolu tej władzy. W ten sposób Joanna Lichocka wyprzedziła nie tylko ze wszech miar zasłużoną Krystynę Pawłowicz, ale nawet prezesa olsztyńskiego sądu rejonowego i nie do końca legalnego członka KRS-u, Macieja Nawackiego. Gest Lichockiej podczas transmitowanych na żywo obrad Sejmu, w kontekście niedofinansowanej polskiej onkologii, jest bowiem znacznie większym kłopotem dla PiS-u i jego kandydata na prezydenta niż gest sędziego Nawackiego na zebraniu w olsztyńskim sądzie.
Reasumując, można powiedzieć, że PiS-owi zaczyna szkodzić nadmiar władzy, zdobytej przez ostatnie pięć lat i coraz bardziej pozbawianej wszelkiej kontroli. Zjednoczona Prawica się już dławi swoją wszechmocą, arogancją i bezkarnością, a zwłaszcza „tryumfem” nad zagarniętymi i spacyfikowanymi instytucjami państwa demokratycznego. Paradoksalnie jednak, pomimo konsekwentnego przepychania ustaw kolanem i dzięki budzącym oburzenie społeczne gestom swoich zwolenników, może się okazać, że PiS zbyt wcześnie odtrąbił zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Bo takie ekscesy, zwłaszcza w sytuacji rosnącej inflacji, coraz bardziej odczuwalnego spowolnienia gospodarczego, niewydolności służby zdrowia i paraliżu sądownictwa, nawet wyborcom PiS-u mogą się nie spodobać.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU