Dla przeciętnego obywatela pandemia COVID-19 jest przekleństwem, które wywraca jego życie do góry nogami. Dla prowadzących własne działalności gospodarcze każdy dzień niepewności jest na wagę być albo nie być, bo jeśli pozwolą się otworzyć, jest szansa przetrwać, a jeśli znowu każą się zamknąć, prawdopodobnie upadłość, komornik, długi na dziesięciolecia.
Dla polityków ten szczególny czas jest zaś okazją do próby zrealizowania swojej wizji kraju, do odciśnięcia takiego piętna na państwie, na gospodarce i na życiu obywateli, które sprawi, że przemiany minionych trzech dekad będą niewinną igraszką. Ten trend podchwycił PiS, który chce przedstawić swoją wizję postcovidowego świata. Z sygnałów, które dochodzą z obozu władzy wynika, że PiS chce przemodelować cały system podatkowo-składkowy.
Nieoficjalnie mówi się, że rząd sięgnie do kieszeni osób bogatszych i przedsiębiorców, aby zwiększyć wydatki na służbę zdrowia. Ma to dotyczyć osób, które zarabiają dwie średnie krajowe i tych, którzy zarabiają jeszcze więcej. Oznacza to, że Prawo i Sprawiedliwość chce łupić tych, którym powodzi się lepiej, aby za ich pieniądze kupić sobie wyborcze poparcie u tych, którym powodzi się znacznie gorzej.
Premier Mateusz Morawiecki mówi też o zmianach w systemie podatkowym na wzór zachodni. Niższe podatki mają płacić słabiej zarabiający, a wyższe ci wyraźnie lepiej sytuowani. Częścią “nowego ładu” miałaby być kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. zł i emerytura bez podatku do 2,5 tys. zł. W propagandzie partii rządzącej są to dwa pomysły. W rzeczywistości to zaś to samo, ponieważ w podniesieniu kwoty wolnej do 30 tys. zł mieści się emerytura bez podatku do 2,5 tys. zł (12 x 2500 = 30 tys.).
Źródło: Wyborcza.biz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU