W “tarczy antykryzysowej” rząd zapisał sobie szybszą możliwość zwalniania urzędników w ministerstwach, departamentach, inspektoratach czy urzędach wojewódzkich. Na podstawie rozporządzenia premiera można także urzędnikom obniżyć pensje. W uzasadnieniu do ustawy napisano, że ma to na celu wprowadzenie elastycznego mechanizmu ograniczenia kosztów, gdy negatywne skutki koronawirusa będą powodować stan zagrożenia dla finansów publicznych państwa.
Gdy wydawało się, że pracujący w sferze budżetowej nie zostaną jakoś szczególnie dotknięci gospodarczymi skutkami epidemii, z dnia na dzień oznajmiono im, że szykuje się fala zwolnień oraz cięcia pensji. Przy dokonywaniu zwolnień i obniżek będą stosowane uproszczone procedury, m.in. nie będą miały zastosowania ograniczenia wynikające ze zwolnień grupowych. Jednak zwalniani pracownicy będą mogli otrzymać odprawy – mówi Gazecie Wyborczej Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP.
7 kwietnia Stowarzyszenie Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej w liście do Elżbiety Witek, marszałek Sejmu i Łukasza Schreibera, ministra członka Rady Ministrów alarmowało, że wskazane w projekcie rozwiązania nie dają się pogodzić z konstytucyjnymi wymogami dotyczącymi trwałości stosunku pracy urzędników. Stowarzyszenie wyraziło także pogląd, że w obliczu spowolnienia gospodarczego, państwo jako pracodawca powinno skoncentrować się na ochronie miejsc pracy.
Nie każdy darzy szacunkiem urzędników, ale to właśnie oni, podczas nadciągającego kryzysu, będą mieli kluczowy wpływ na sprawne działanie państwa. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że liczba ministrów i wiceministrów bije dziś historyczne rekordy. Pod tym względem rząd PiS nie ma sobie równych i żeby tego było mało, hurtowo są produkowane “stanowiska wytrychy”, jak pełnomocnik rządu. To na tych funkcjach siedzi rzesza znajomych królika i bierze potężne pieniądze i można się założyć, że oni będą najmniej poszkodowani.
A może tu jest też drugie dno? Nie będzie lepszej okazji do wymiecenia, pod przykrywką epidemii i pogarszającego się stanu finansów publicznych, do końca urzędników, którym z tą władzą nie do końca jest po drodze. Przewrotnie można napisać, że rząd jednak tworzy miejsca pracy, ale dla swoich. W takim np. urzędzie wojewódzkim pracę dostanie nawet druga córka, brata stryjecznego sąsiadki z piętra. Bezrobocie będzie rosło i dotknie także sąsiadki z domu obok, a wtedy zmartwiona utratą pracy przez córkę usłyszy – da się coś załatwić. A wdzięcznościom nie będzie końca.
Źródło: wyborcza.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU