Kiedy cały kraj przykuł uwagę do nagłego programowego zwrotu Platformy Obywatelskiej, w Sejmie partia rządząca nie pozostała bezczynna. PiS wykorzystał zamieszanie i ogień krytyki wobec czołowej formacji opozycyjnej, aby po cichu wycofać z obrad Sejmu jedną z najbardziej kontrowersyjnych, ale i kluczowych dla siebie ustaw. Chodzi o szumnie zapowiadane zmiany w ustawie o ustroju sądów powszechnych, które miały dać ministrowi Ziobro wolną rękę w powoływaniu i odwoływaniu prezesów sądów. Skąd taka nagła zmiana kursu, kiedy to właśnie Zbigniew Ziobro od początku obecnej kadencji konsekwentnie podporządkowywał sobie kolejne gałęzie systemu sądownictwa? Czy jest to odosobniony przypadek czy początek nowego trendu?
Wszystko wskazuje na większy ruch po stronie rządzących. Nie tylko dziś zdjęto z Sejmu ustawę o ustroju sądów, ale wczoraj podczas Sejmowej Komisji Sprawiedliwości nie zakończono prac nad zmianami w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Projekt przewiduje m.in. wygaszenie kadencji obecnych członków Rady będących sędziami, a ich następców zamiast środowisko sędziowskie, wybrałby Sejm. Komisja swoją opieszałością tylko opóźniła procedowanie projektu, ale w czasach kiedy ekspresowe przyjmowanie ustaw stało się standardem, nie może być to przypadek. PiS postanowił wcisnąć hamulec w rozpędzonej machinie zawłaszczania sądownictwa, w której obie wyżej wymienione inicjatywy miały charakter kluczowy do ręcznego sterowania sędziami. Wyjaśnień tej sytuacji może być kilka. Bardzo prawdopodobne jest, że w obliczu braku sondażowej rezerwy między PiSem a PO, rządzący doszli do wniosku, że otwarcie kolejnego frontu może im się chwilowo nie opłacać, ponieważ jeśli wyborcy uwierzą, że spadek PiS i wzrost PO to nie chwilowe zawirowanie, a trwała tendencja, to dojdzie do przełamania pewnej bariery psychologicznej i może ulec uruchomieniu długo zablokowany przepływ elektoratu między ugrupowaniami. Do tego partia Jarosława Kaczyńskiego nie może dopuścić. Czyżby rządzący stracili pewność siebie, że wszystko mogą robić praktycznie bezkarnie?
Można by się dopatrywać tutaj także wpływu dużego oporu środowisk sędziowskich, jednak w obliczu totalnej dyskredytacji wymiaru sprawiedliwości w oczach nie tylko radykalnych wyborców PiS, ten czynnik nie powstrzymuje zapewne walca rządowej machiny, która niejedną taką zmianę już przepchnęła przez Sejm.
Zatrzymanie przynajmniej tych skandalicznych zmian to pozytywna wiadomość, jednak nie mamy zbyt wielu powodów do radości. Nie można mieć bowiem wątpliwości, że kiedy sytuacja dla partii rządzącej się poprawi, to oba projekty wrócą pod obrady, ponieważ PiS zainwestował zbyt wiele w kontrolowanie wymiaru sprawiedliwości, aby z tego narzędzia tak łatwo teraz zrezygnować.
fot. Krzysztof Białoskórski/flickr
Źródło: RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU