W projekcie stosownej ustawy, która ma pomóc w realizacji wizji partii, znalazł się zapis mówiący o tym, iż “w przypadku ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii Państwowa Komisja Wyborcza może określić inne warunki powoływania obwodowej komisji wyborczej”.

Jak dodają informatorzy Onetu, PiS chce w przypadku odmówienia przez samorządy organizacji wyborów, wprowadzić możliwość użycia wojska lub policji w celu przeprowadzenia wyborów,  a potem  zapewnienia funkcjonowania samych komisji wyborczych.

Poprzedni pomysł zbyt mało radykalny?

– W poprzedniej wersji projektu nowelizacji prawa wyborczego, który posiada Onet, każdy wyborca (a nie jak obecnie tylko osoba niepełnosprawna, na kwarantannie lub w izolacji), który zgłosi zamiar głosowania korespondencyjnego, otrzymałby, nie później niż 6 dni przed dniem wyborów, pakiet wyborczy. Teraz dowiadujemy się, że lokal będą zamknięte, co oznacza, że każdy – kto zdecyduje się brać udział w wyborach – będzie musiał głosować korespondencyjnie” – dodaje Onet.pl.

Szaleństwo czy metoda?

PiS idzie więc w niedosłowny sposób po trupach. Koniecznie chce, by wybory odbyły się w maju. Dlaczego? To proste. Powodem jest to, że majowa data to jeden z ostatnich terminów, w którym Andrzej Duda może wygrać w I turze. Potem do wyborców może dojść, jak słabo rząd poradził sobie z epidemią. Ponadto wszyscy zaczniemy odczuwać skutki rozpoczynającego się teraz kryzysu gospodarczego.

Jarosław Kaczyński gra więc o wszystko. Wie, że bez Dudy rządzenie będzie trudne. Już teraz życie utrudnia mu opozycyjny senat. Jakie jednak mogą być tego konsekwencje? Możliwe, że wybór obecnego prezydenta na głowę państwa po raz drugi, ale w takich okolicznościach doprowadzi do masowych protestów i manifestacji. PiS może i wygra w maju, ale docelowo sprawi, że Polacy będą mieli dość takiej władzy. Dni tego rządu są już może policzone…

Źródło: Onet.pl