Z przekazów medialnych polityków można czasem uwierzyć, że budżet jeśli chodzi o obietnice rządzących jest istnym workiem bez dna, a jeśli chodzi o postulaty innych grup nacisku okazuje się zaś nadzwyczaj ubogi. Taki dualizm rzeczywistości wynika z prostego faktu, że na wielomiliardowe wydatki trzeba znaleźć środki, których nie da się uzyskać już na drodze uszczelniania. Sprawia to, że politycy kierują wzrok w miejsca, gdzie mogą uzyskać niskim politycznym kosztem źródła oszczędności. Jednym z takich źródeł lada dzień może okazać się ZUS, a dokładniej renciści.
W ZUS największa grupą są emeryci, na którą rządzący jednak wyborczo mocno liczą, stąd władza nie chce zrazić tej grupy ponad to, co już wynikało ze spadku wysokości świadczeń emerytalnych po obniżce wieku emerytalnego. Tutaj wszakże decyzją obywatela było nie czekanie i przyjęcie świadczenie wcześniej, ale w głodowej wysokości. Stąd wygodnym celem pozostali renciści, grupa mniejsza, ale wciąż kosztująca państwo rocznie prawie 40 mld zł. Zgodnie z doniesieniami Gazety Wyborczej rządzący planują zmienić zasady przyznawania rent tak, aby utrudnić obywatelom dostęp do tych świadczeń.
Rewolucja w tym zakresie ma polega na odejściu od wydawania orzeczeń o całkowitej lub częściowej niezdolności do pracy. Zamiast tego będzie wskazane, w jakim zakresie człowiek nadaje się do dalszej aktywności, czyli co jeszcze może robić, np. pracować przy komputerze, ale nie fizycznie przy przenoszeniu towaru. Gazeta rozważa, że prawdopodobnie w takim scenariuszu będą również przyznawane konkretne procenty naszej przydatności do pracy. Przykładowo może się okazać, że świadczenia rentowe będą miały tylko osoby, które będą zdolne do pracy tylko w mniej niż 30%.
Opisana sprawa jest ważna, ponieważ według najnowszych danych ZUS z czerwca 2019 r. na rencie z powodu niezdolności do pracy było wciąż 728,9 tys. Polaków. Nowe restrykcje mają wejść tutaj w życie pomimo tego, że ZUS spodziewa się, że w tym roku wpłynie do niego o jedną trzecią mniej wniosków rentowych niż jeszcze dziesięć lat temu.
Wspomniane regulacje mają na celu w oczywisty sposób zmniejszenie liczby wydawanych decyzji o przyznaniu świadczeń. Jest to bardzo wygodna droga, ponieważ na pierwszy rzut oka wszystko zostaje po staremu. Wysokość świadczeń i uprawnienia Polaków są takie same, a przysłowiowy diabeł tkwi jedynie w skomplikowanym i obcym przeciętnemu wyborcy procesie oceny zdolności do pracy. Nie jest oczywiście z góry tak, że system rentowy nie wymaga zmian, ponieważ państwo powinno zachęcać ludzi do aktywności zawodowej i ułatwiać osobom chorym kontynuowanie pełnienia funkcji społecznych, jednak kluczowe pozostaje, aby w dążeniu do oszczędności przysłowiowo nie wylać dziecka z kąpielą. Przy nieprzemyślanych zmianach wiele osób może zostać bowiem bez wsparcia państwa.
Źródło: wyborcza.pl
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU