Z dziennikarzem i przewodniczącym Związkowej Alternatywy, Piotrem Szumlewiczem, o polskim rynku pracy w obliczu pandemii koronowirsua, rozmawiał Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: W przyszłym tygodniu ma się zebrać Sejm. Biorąc pod uwagę zalecenia służb medycznych i rządu o nieorganizowanie spotkań powyżej 50 osób i kwestie prawne, jak przeprowadzić posiedzenie bez narażania zdrowia posłów? Czy możliwie jest to w wideokonferencji?
Piotr Szumlewicz: Myślę, że polskie państwo nie jest przygotowane na tego typu epidemie. Urzędy nie są zinformatyzowane, a znaczna część społeczeństwa jest wykluczona cyfrowo. W wielu urzędach panuje totalny chaos i nie potrafią się one dostosować do obecnej sytuacji. Załatwiają tylko część usług, często arbitralnie. Ta epidemia stanowi wyzwanie dla zachowania ciągłości państwa przy jednoczesnej ochronie pracowników przed zakażeniem. Mam wrażenie, że póki co polskie państwo tego egzaminu nie zdaje.
Premier niedawno przedstawił program „Tarcza Antykryzysowa”, z którego, w opinii przedsiębiorców, zwłaszcza tych drobnych, niewiele wynika, a cały pakiet propozycji ogranicza się w zasadzie do niewielkiego odroczenia spłat. Czy według Pana propozycje rządu są wystarczające?
Ta epidemia pokazuje niewydajność polskiego państwa i również rynku pracy. Mam tu na myśli pracowników, którzy nie mają etatów, a rząd nie posiada instrumentów, w jaki sposób im pomóc. To zresztą sytuacja, która trwa od lat. Rząd przyzwala na bezprawie i pracę na umowach o zlecenie, o dzieło czy samozatrudnienie w sytuacji, gdy powinny być etaty. Rekompensaty proponowane dla pracowników nieetatowych są niskie i przyznawane według niejasnych kryteriów. Zresztą większość propozycji rządu ich nie dotyczy.
Druga sprawa to fakt, że rząd nie przewiduje żadnych rozwiązań propopytowych, które pozwoliłyby rozkręcić koniunkturę i tym samym zachować wpływy do budżetu na dotychczasowym poziomie. Za rządów PIS zdecydowana większość budżetu jest przeznaczana na wydatki stałe, w tym takie jak Rodzina 500+ czy trzynasta emerytura, które być może są potrzebne, ale bardzo niewiele środków pozostaje na wypadek kryzysu. Słyszę za to, że rząd chce obniżać podatki i przesuwać terminy przelewu składek, a więc pieniędzy w systemie będzie jeszcze mniej. Koronowirusa mało kto mógł się spodziewać, ale spowolnienie gospodarcze miało miejsce co najmniej kilka miesięcy przed epidemią. Od dłuższego czasu powstaje coraz mniej miejsc pracy, a ponadto spadają inwestycje i dynamika PKB. Rząd kompletnie nie reagował na negatywne zjawiska.
Kolejna sprawa dotyczy wspominanych przeze mnie urzędów, których nie dostosowuje się do sytuacji epidemii i nie gwarantuje bezpieczeństwa pracownikom. Mam bardzo dużo sygnałów od pocztowców czy pracowników socjalnych, którzy nie są zabezpieczeni przed zakażeniem. W obecnej sytuacji mamy alternatywę: albo rynek pracy runie i ludzie przestaną pracować albo część osób będzie nadal pracować bez ochrony przed epidemią. Obydwa scenariusze są zgubne dla społeczeństwa i dla gospodarki. Dlatego wielkim wyzwaniem dla rządu jest zachowanie dziesiątek tysięcy miejsc pracy przy jednoczesnej trosce o bezpieczeństwo pracy.
Coraz gorzej wygląda sytuacja w służbie zdrowia. Wiele zabiegów i operacji szpitale przesuwają o co najmniej kilka miesięcy, co może doprowadzić do wielu tragedii. Może się okazać, że ochrona przed koronawirusem doprowadzi do większej liczby ofiar niż sama epidemia. Niestety rząd na tym obszarze nie myśli perspektywicznie.
Wielu Polaków nie ma oszczędności, a w wyniku trwającej pandemii nie może pracować, bo wykonuje zawód, którego nie da się przestawić na pracę zdalną. W konsekwencji nie przysługuje im wynagrodzenie. Jakie kroki w tej sytuacji powinien podjąć rząd?
Należy tutaj rozdzielić dwie grupy pracowników. Po pierwsze są pracownicy zatrudnieni w ramach umów etatowych i rząd tu ma instrumenty pomocy w ramach istniejących przepisów. W kodeksie pracy są również zapisy dotyczące tzw. postojowego. Chodzi tutaj o sytuację, gdy praca zostaje przerwana przez pracownika z przyczyn od niego niezależnych. W czasie postojowego płaca może być niższa niż w standardowym trybie pracy, ale nie niższa niż minimalne wynagrodzenie. Warto w tym kontekście pamiętać, że postojowe to nie urlop, bo pracownik podczas przestoju jest w pełni dyspozycyjny wobec pracodawcy, co dla wielu pracowników może być niekomfortowe.
Druga sprawa, o której wspominałem, dotyczy pracowników pozbawionych etatu, których przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Mam tutaj na myśli branżę gastronomiczną, handlową, ochroniarską, kulturalną, ale też dziennikarską. Kodeks pracy nie przewiduje tutaj żadnych świadczeń dla tych osób. Rząd mówi o wsparciu dla nich na poziomie 80% płacy minimalnej, ale nie znamy kryteriów udzielania pomocy ani czasu jej trwania. Zdecydowana większość wsparcia rządowego ma być zresztą kierowana do przedsiębiorców. To, że pracodawca dostanie jakieś pieniądze, nie oznacza natomiast, że umowa z pracownikiem zostanie przedłużona. Może się okazać, że pracodawca skorzysta ze wsparcia rządowego, a zarazem nie przedłuży umowy z pracownikami i część z nich pozostanie bez żadnego dochodu. Skądinąd warto pamiętać, że za rządów PiS liczba umów cywilno-prawnych znacząco wzrosła.
Dlaczego wzrosła?
PiS obiecywał, że radykalnie ograniczy umowy cywilno-prawne, a tymczasem nie podjął żadnych działań w tym kierunku. Chodzi więc o bierność państwa. Ale też warto pamiętać, że dość znacznie wzrosła płaca minimalna. To dla wielu pracowników dobre rozwiązanie, ale u części pracodawców pojawiła się pokusa, żeby płacę minimalną omijać, stąd wzrost skali samozatrudnienia, gdzie minimalne wynagrodzenie nie obowiązuje. Kiedy Państwowa Inspekcja Pracy nie dostała konkretnych instrumentów, żeby przeciwdziałać wymuszonym umowom zlecenie czy samozatrudnieniu, pracodawcy zaczęli korzystać z możliwości omijania płacy minimalnej. Ponadto jest tutaj też demoralizująca rola państwa, bo w ostatnich trzech latach skokowo wzrosła skala samozatrudnienia na przykład w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Skoro nawet polskie państwo zezwala na umowy niestandardowe w tak odpowiedzialnej i trudnej pracy jak transport lotniczy, to trudno się dziwić, że złe praktyki rozlały się po całej gospodarce.
Jedyną grupą pracowników, którzy podczas panującej pandemii mają ochronę prawną i zapewnione wynagrodzenie, są pracownicy na umowę o pracę. Czy rząd nie powinien jakimś spec dekretem rozciągnąć choćby na czas określony tych przywilejów na wszystkich pracujących? Choćby nawet kosztem nie odprowadzania przez pewien okres składek zusowskich od wszystkich obywateli. Czy nas, jako społeczeństwo, byłoby stać na taką solidarność społeczną?
Z pewnością. Pakiet antykryzysowy powinien obejmować wszystkich pracowników niezależnie od rodzaju umowy. Jako Związkowa Alternatywa zaproponowaliśmy, żeby obecna epidemia była wykorzystana do poprawy jakości polskiego rynku pracy. Zgłosiliśmy wniosek, aby w czasie epidemii firmy dostały możliwość zamiany umów niestandardowych na etaty. W zamian nie płaciłyby kar za to, że zawierały umowy śmieciowe, gdy były spełnione ustawowe wymogi etatów, a do tego otrzymywałyby dodatkowe wsparcie od państwa. Uważamy też, że kryzys jest dobrym momentem, aby w całej gospodarce powstały branżowe układy zbiorowe, które regulowałyby warunki pracy dla wszystkich pracowników poszczególnych branż. Myślę, że koronawirus daje nam szansę, aby radykalnie zmienić rynek pracy i zapewnić pracownikom większą stabilność zatrudnienia.
Jak działają w obecnej sytuacji związki zawodowe? Czy związkowcy przewidują jakieś formy ewentualnej pomocy także dla pracowników niezrzeszonych?
W Polsce związki zawodowe mają bardzo ograniczone kompetencje tak na poziomie państwa, jak i branży czy zakładu pracy. Jako Związkowa Alternatywa powstaliśmy przede wszystkim po to, żeby reprezentować tych pracowników, którzy są na umowach niestandardowych, tym bardziej, że od niedawna mogą oni wstępować do związków zawodowych. Uzwiązkowienie w tych branżach, gdzie dominują umowy cywilno-prawne, jest minimalne, a więc naszą ambicją jest dotarcie do pracowników gastronomii, handlu, ochrony, mediów czy opieki. W ostatnich tygodniach powołaliśmy dwa związki branżowe – w sektorze opieki i w mediach. Opiekunki i dziennikarzy łączy brak stabilności zatrudnienia i umów etatowych. Setki tysięcy polskich opiekunek pracuje w Polsce i za granicą, a większość z nich albo pracuje na czarno, albo w ramach niskopłatnych umów niestandardowych. Naszym zdaniem potrzeba tutaj zawarcia układu zbiorowego obejmującego wszystkie opiekunki, który narzucałby konkretne rozwiązania dla całej branży, w tym wymóg zawierania etatów.
Nie mówię, że dzisiaj pracownicy etatowi mają dobrze, ale w ich przypadku przynajmniej istnieją fundusze celowe, z których rząd może uruchomić pomóc. Natomiast tam, gdzie etatów nie ma, pracownicy są pozbawieni pozbawionych praw. Jednym z naszych głównych celów jest im pomóc.
Bardzo dziękuje za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU