Polityka i Społeczeństwo

Piętrzące się niejasności i zaginione miliony. Gigantyczna afera w Ministerstwie Kultury

Atak na spektakl "Klątwa", czyli ślepa etyka
fot. P.Drabik/flickr

29 grudnia 2016 r. w blasku fleszy minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński ogłosił wielki sukces rządu. Skarb państwa zawarł rekordową transakcję na niebotyczną kwotę prawie pół miliarda złotych. Dzięki niej stał się właścicielem okazałej kolekcji Fundacji Czartoryskich. W powyższy sposób resort nabył imponujący zbiór 86 tys. obiektów muzealnych, a także biblioteki i budynki będące własnością fundacji.  Transakcja stulecia może jednak okazać się gigantyczną aferą finansową, która pogrąży wizerunkowo  wicepremiera Glińskiego i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Media obiegła bowiem informacja, że los prawie pół miliarda złotych, za jakie kupiono kolekcję, pozostaje niewyjaśniony. Fundacja Czartoryskich niewiele ponad rok od historycznej transakcji złożyła bowiem wniosek o likwidację z powodu braku pieniędzy na dalszą działalność. Do wniosku załączono tylko dotyczącą likwidacji uchwałę rady Fundacji, bez żadnych sprawozdań finansowych, merytorycznych, czy innych dokumentów finansowych.

Co stało się w tak krótkim czasie z tak niebotyczną kwotą, która przebija aż sześciokrotnie rekordowy wynik finansowy 26 Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

Sąd podzielał powyższe wątpliwości i wezwał Fundację Czartoryskich do uzasadnienia swojego wniosku, co spotkało się z arogancką odpowiedzią prezesa zarządu fundacji, Macieja Radziwiłła:

Ja, niżej podpisany, działając jako likwidator Fundacji XX. Czartoryskich w Krakowie, oświadczam niniejszym, iż zaistniały przesłanki otwarcia likwidacji Fundacji, określone w treści art. 15 ust. 1 ustawy o fundacjach oraz art. 20a Statutu Fundacji w postaci wyczerpania środków finansowych i majątku fundacji. Fundacja dysponuje bowiem aktualnie jedynie środkami finansowymi przeznaczonymi na (…) na pokrycie uprzednio zaplanowanych wydatków Fundacji w czasie trwania likwidacji”.

Na kolejne wezwanie do uzupełnienia braków Fundacja Czartoryskich jeszcze nie odpowiedziała, mimo, że miała na to czas do 8 marca.

Sprawa staje się jaśniejsza jeśli cofniemy się w czasie do roku 2016, kiedy to na kilka dni przed dopięciem sprzedaży kolekcji do dymisji podał się zarząd Fundacji Czartoryskich. Ówczesny prezes fundacji Marian Wołkowski-Wolski decyzję tę tłumaczył utratą zaufania do fundatora, ponieważ negocjacje dotyczące sprzedaży zbiorów były prowadzone bez wiedzy zarządu. Ówczesne władze organizacji twierdzą, że starały się uzyskać informacje o założeniach i warunkach sprzedaży, jednak byłby od nich odcinane.

Wokół transakcji były poważne wątpliwości, gdyż zarząd uważał ją za niestatutową, ponieważ do misji organizacji zaliczała się “ochrona Muzeum i Biblioteki XX Czartoryskich w Krakowie oraz nieruchomości wchodzących w skład majątku Fundacji w Krakowie i Sieniawie, jako historycznej nierozerwalnej całości, jak również udostępnianie powyższych zbiorów społeczeństwu“. Wielu ekspertów krytykowało zakup resortu, który tłumaczył się chęcią ochrony i udostępnienia zbiorów społeczeństwu, podczas gdy Fundacja Czartoryskich jak widzimy sama już była do tego zadania zobowiązana.

Z perspektywy wniosku o likwidację Fundacji szokujące jest to, że 16 grudnia, czyli niecałe dwa tygodnie przed zamknięciem transakcji zarząd fundacji otrzymał uchwałę rady fundacji o zmianie statutu. Zmieniała ona fundację z wieczystej na możliwą do likwidacji oraz umożliwiała sprzedaż Skarbowi Państwa części zbiorów oraz budynków. Oznacza to, że rada fundacji w przeddzień sprzedaży utorowała drogę prawną do likwidacji podmiotu, co nie było wcześniej możliwe.

Z oświadczenia owczego zarządu dowiadujemy się także, że tym, co przelało czarę goryczy była informacja, że Adam Czartoryski zażądał od ministerstwa przelania środków za sprzedaż zbiorów i budynków fundacji na swoje prywatne konto zamiast organizacji.

W takich właśnie okolicznościach do zarządu fundacji dołącza i zostaje prezesem Maciej Radziwiłł, który rok później składa wniosek o likwidację Fundacji Czartoryskich.
Kilka miesięcy po transakcji dochodzi do kolejnej zmiany statutu organizacji. Tym razem wykreślono cel, jakim była opieka nad kolekcją Czartoryskich. Zamiast tego fundacja została mecenasem przedsięwzięć kulturalnych, naukowych oraz artystycznych. Umożliwiło to wydatkowanie środków w postaci darowizn dla innych fundacji lub instytucji kultury, a tym samym opróżnienie budżetu organizacji. Fundacja przyznała się do rozdysponowania w ciągu ostatniego roku szeregu takich darowizn.

Sprawę ujawnił Tygodnik Przegląd, którego dziennikarze próbowali się dowiedzieć szczegółów o wydatkach Fundacji Czartoryskich. Maciej Radziwiłł próbował wprowadzić w błąd publicystów twierdząc, że nie prowadzono szeroko zakrojonej działalności za wyjątkiem digitalizacji kolekcji i było to „ogromne i kosztowne przedsięwzięcie”. Tygodnik podkreśla, że prezes zataił fakt, że ta digitalizacja była finansowana z grantu publicznego, a nie środków własnych fundacji.

Sprawa była pełna niejasności, a okoliczności transakcji i ostatnie działania Fundacji Czartoryskich wskazywały, że fundator i obecny zarząd zatajają przed opinią publiczną i sądem ważne informacje. Jednak dzięki portalowi money.pl dowiedzieliśmy się, co stało się z zaginionymi milionami.

Okazało się, że omawiane środki zostały z Polski wyprowadzone! Zmiany statutowe okazały się służyć bowiem tylko temu, aby przelać zebrana fortunę na konto innej organizacji w raju podatkowym jakim jest Liechtenstein. 

“Fundacja XX. Czartoryskich podjęła decyzję o przekazaniu środków zgromadzonych w okresie swojej działalności na rzecz nowo powstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie” 

Fundacja zasłania się tym, że rzekomo przepisy prawa, które funkcjonują w Polsce, a które zostały uchwalone jeszcze w okresie PRL “skutecznie blokują rozwój Fundacji z dużymi zasobami finansowymi”. Można się spodziewać, że tym, co blokowało plany fundatora były przejrzyste mechanizmy kontroli wydatków organizacji pozarządowych w Polsce. Liechtenstein słynie bowiem ze swojego luźnego podejścia w tym zakresie, które sprawiło, że fundacje stały się tam mechanizmem służącym dokonywaniu oszust podatkowych liczonych w miliardach dolarów, co na skale 40 tysiąclecie mieszkańców kraju jest kwotą niebotyczną. Daty poszczególnych decyzji wskazują, że był to ruch starannie od samego początku zaplanowany. Pół miliarda złotych w rekach sektora pozarządowego mogło zdziałać naprawdę wiele pozytywnych rzeczy, jednak państwo zostało oszukane. Fundacja zarzeka się, że nowa organizacja będzie kontynuatorem dotychczasowych działań Fundacji Czartoryskich. Jednak  fakty przeczą tej tezie. Jak przyznał sam prezes przez zeszły rok Fundacja nie inicjowała “szerzej zakrojonej działalności operacyjnej”, a zamiast tego kombinowała jak przenieść środki do rajów podatkowych. Czy możemy oczekiwać, że kiedy już tego dokonała, to nagle zainteresuje się swoją pierwotną misją? Fundacja nie miała bowiem problemu z działaniem w Polsce do czasu otrzymania gigantycznych środków. Mamy tu do czynienia z rażącym naruszeniem norm. Co w sprawie najsmutniejsze, prawdopodobnie w majestacie prawa. 

Piotr Gliński nie może przy tym uciec od odpowiedzialności za całą sprawę. Gazeta Wyborcza dotarła bowiem do dokumentów, które wskazują, że to wicepremier wysunął propozycję negocjacji z pominięciem zarządu Fundacji Czartoryskich. Tym samym minister złamał prawo, ponieważ Adam Karol Czartoryski jako fundator nie był właścicielem kolekcji. Ministrowi miało zależeć na dyskrecji, ponieważ statut nie zezwalał na sprzedaż kolekcji, a zarząd stał bezkompromisowo na straży jego realizowania. Polityk miał również naciskać później na sąd, aby przyspieszył zmiany statutu organizacji, w tym tą, która umożliwia jej likwidację. Mamy do czynienia ze skandalem, ponieważ państwo nie musiało kupować kolekcji Fundacji Czartoryskich. Fundacja miała obowiązek troszczyć się i udostępniać ją obywatelom, a prawo równocześnie zakazywało niekontrolowanego wywozu dzieł sztuki za granicę. Ambicja wicepremiera nie doprowadziła do poprawy losu i dostępności dziedzictwa kulturowego, ale naraziła państwo na pół miliarda złotych straty. Polityk powinien za swoje działania ponieść odpowiedzialność.

Fot. W. Kompała / KPRM

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

 

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie