W jutrzejszym tygodniku Wprost ukaże się wywiad z Ryszardem Petru, który po raz pierwszy ma szczerze opowiedzieć o swoim związku z Joanną Schmidt, lecących na łeb na szyję sondażach, a nawet, co chyba najbardziej zaskakujące, o możliwości oddania sterów swojej prywatnej partii.
To zapewne efekt zaplanowanej ofensywy medialnej Petru. Niektórzy zastanawiają się, czy ta rozmowa nie „przykryje” przekazu z niedzielnej konwencji programowej, odbywającej się pod wiele znaczącym hasłem: „Cała Naprzód”.
Oznaczać to ma zapewne zostawienie w tyle Madery i innych wpadek Nowoczesnej i obranie zupełnie nowego kursu, który zaprowadzi partię Ryszarda Petru do ostatecznego zwycięstwa.
Kto zyska a kto straci?
A kurs ten, scharakteryzowany pokrótce w przemówieniu lidera .N jest ryzykowny nie tylko dla jego partii, ale również dla Polski. Pal licho Nowoczesną, która nie ma nic do stracenia, gorzej, że znajduje się on na ścieżce kolizyjnej z Platformą Obywatelską, co oznacza w pewnym sensie bratobójczą walkę po stronie opozycji i w konsekwencji wzmacnianie Prawa i Sprawiedliwości. Wydaje mi się, że Petru nie pogodził się z przegraną rywalizacją o pozycję lidera opozycji i, udając, że znalazł swoją programową niszę, postanowił de facto pogryzać PO i jej lidera.
Świadczy o tym dobitnie początek jego przemówienia, w którym Platformę Obywatelską postawił w jednym rzędzie z PiS-em oskarżając duopol tych partii o doprowadzenie „do sytuacji, w której obecnie jesteśmy. To bardzo poważny zarzut wobec partii Grzegorza Schetyny i jednocześnie rzucenie rękawicy, co Petru potwierdził tylko w dalszej części mowy nazywając pomysł PO o 13-tej emeryturze „księżycowym pomysłem”. Powrót do hasła sprzed dwóch lat o zamiarze kruszenia zabetonowanej sceny politycznej tym razem brzmi groteskowo, gdy weźmiemy pod uwagę to , jak zachowywała się Nowoczesna mając poparcie w okolicach 20%, a na dodatek nadaje tej partii wyraźny sznyt antysystemowości a’la Kukiz 15.
Kolejne tezy programowe dotyczące przyjmowaniu uchodźców, likwidacji 500Plus, legalizacji związków partnerskich wyglądają jak reakcja na ostatnie działania Platformy Obywatelskiej, a nie własny, przemyślany program. Jedynie hasło związane ze świeckością państwa można uznać za autorską inicjatywę. Widać, iż Nowoczesna chce być liberalną antyplatformą dla antypisowskiego elektoratu. Oznacza to walkę o maksymalnie 8-10%, co w obecnej sytuacji partii Petru wydaje się być całkiem rozsądne, ale właśnie te kilka procent mogą być niezwykle kluczowe podczas wyborów.
Petru gra Va Banque?
Przypomnijmy, Nowoczesna zdobyła poparcie 7,6% wyborców, co stało się jednym z kilku najważniejszych powodów zdobycia przez PiS władzy, ponieważ głosy te zostały odebrane przede wszystkim PO. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują, że, jeżeli „cała naprzód” się nie powiedzie, to głosy i zaufanie wyborcze zostaną zmarnowane.
Każda partia ma prawo walczyć o jak największe poparcie. Jednak najważniejsze jest odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy, gdyż „napadł on na Polskę”, a nie bratobójcza wojna na opozycyjnym froncie poprzez walkę o te same przyczółki. Istnieje przecież duży obszar do zagospodarowanie po lewej stronie sceny politycznej i wydawało mi się po deklaracjach Petru wygłoszonych podczas Marszu Wolności, że to on znajdzie się w centrum zainteresowania lidera Nowoczesnej. Pozwoliłoby to na uniknięcie kursu kolizyjnego z PO i tak naprawdę poszerzenie opozycyjnego elektoratu. Tymczasem ostra rywalizacja i brak woli pozytywnej odpowiedzi na zaproszenie Grzegorza Schetyny do dążenia do zjednoczenia nie wróżą dobrze walce z PiS-em. No cóż, okazuje się, że Platforma ma też swojego Kukiza.
fot. Tomasz Bidermann/shutterstock
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU