Pan Prezes Nawacki wielokrotnie pokazał, że za nic ma prawomocne orzeczenia sądu, a w tym przypadku mamy do czynienia z organem, który według prawa europejskiego i krajowego nie jest sądem. Jednak „orzeczenie”, które zostało wydane w mojej sprawie jest z punktu widzenia prawa bez znaczenia, podobnie jak decyzja, na podstawie której zostałem odsunięty od orzekania. Jeśli faktycznie wrócę do pracy, to będę traktował ten fakt jako wykonanie orzeczenia Sądu Rejonowego w Bydgoszczy – z Pawłem Juszczyszynem, sędzią Sądu Rejonowego w Olsztynie o przywróceniu go do orzekania i walce o praworządność rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Izba Dyscyplinarna zdecydowała o przywróceniu Pana do orzekania. Jak Pan sądzi, czy decyzja ta nie zostanie wkrótce zmieniona za sprawą prezesa Nawackiego, tak jak miało to miejsce pod koniec ubiegłego roku?
Paweł Juszczyszyn: Pan Prezes Nawacki wielokrotnie pokazał, że za nic ma prawomocne orzeczenia sądu, a w tym przypadku mamy do czynienia z organem, który według prawa europejskiego i krajowego nie jest sądem. Niemniej Pan Nawacki potwierdził, że wykona decyzję, którą wydała Izba Dyscyplinarna, ale sądzę, że będzie zwlekał zasłaniając się procedurami. Jednak „orzeczenie”, które zostało wydane w mojej sprawie jest z punktu widzenia prawa bez znaczenia, podobnie jak decyzja, na podstawie której zostałem odsunięty od orzekania. Jeśli faktycznie wrócę do pracy, to będę traktował ten fakt jako wykonanie orzeczenia Sądu Rejonowego w Bydgoszczy, który wydał wyrok w sprawie przywrócenia mnie do pracy przez Macieja Nawackiego, a jeśli to by się nie stało miały zostać zastosowane środki zapobiegawcze.
Prezes Nawacki w rozmowie z dziennikarzami potwierdził Pańskie przywrócenie do orzekania. Czy można mu wierzyć?
W ciągu ostatnich lat spotkałem się z olbrzymią ilością skandalicznych decyzji, które zaprzeczały nie tylko prawu, ale również zdrowemu rozsądkowi.
Odpowiadając na Pana pytanie, w swoje przywrócenie uwierzę dopiero wtedy, kiedy zacznę wykonywać swoje obowiązki służbowe.
Przez dwa lata prowadził Pan walkę prawniczą w sądzie o przywrócenie Pana do pracy. Czy w Pana ocenie to skutek wykorzystania narzędzi prawnych, czy raczej chłodna kalkulacja obozu politycznego w związku z KPO?
Tak. Swoje przywrócenie tak odbieram i w moim przekonaniu jest to próba zmącenia wzroku instytucjom europejskim w celu uzyskania pieniędzy. Jednak mam nadzieję, że Komisja Europejska nie da się zwieść na tak pozorowane ruchy, bo należy powiedzieć, że nie tylko ja jestem odsunięty od orzekania i na razie nic nie wskazuje, żeby ci sędziowie mieli wrócić do pracy.
Oprócz tego projekt ustawy, który został wniesiony przez prezydenta do Parlamentu, nie rozstrzyga kwestii, na których zależy instytucjom europejskim, czyli przywrócenie sędziów do orzekania. Natomiast zmiana Izby Dyscyplinarnej na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej i obsadzenie jej neosędziami to farsa, która nie likwiduje problemu, bo należy powiedzieć, że źródłem sporu nie jest nomenklatura czy ilość osób w niej zasiadającej, tylko fakt, że zasiadają w niej osoby powołane przez neo-KRS. Z orzeczeń trybunałów europejskich wiemy, że orzeczenia takiego organu nie są niezawisłe, a co za tym idzie zmiany proponowane przez prezydenta nie rozwiązują problemu, którego celem jest odblokowanie funduszy z KPO.
Powiedział Pan, że propozycję prezydenta nie rozwiązują problemu, ale jeśli jednak uda się rządzącym przekonać Komisję Europejską do tych rozwiązań, to co wtedy?
Z oświadczeń płynących z instytucji europejskich wynika, że Komisja Europejska ma pełną świadomość, że propozycje polskiego rządu nie rozwiązują problemu. Sądzę, że w sytuacji zatwierdzania KPO nie będzie to oznaczało, że fundusze te zostaną uruchomione.
Jednak jeśli Unia zdecyduje się na zawarcie kompromisu z polskim rządem, to pokaże swoją słabość, gdyż powinna stać na straży traktatów i wartości, a w ten sposób nie da się bronić praworządności. Najlepszym tego przykładem jest sytuacja na Ukrainie.
Mianowicie pobłażliwość, zgniłe kompromisy i niewyciąganie konsekwencji z łamania prawa międzynarodowego, co Rosja robiła już wcześniej, doprowadziły do wojny.
Komisja Europejska postawiła polskiemu rządowi konkretne warunki, które musi spełnić w celu odblokowania pieniędzy z KPO. Czy nie obawia się Pan, że po wypłaceniu pieniędzy może zostać Pan ponownie zawieszony pod jakimkolwiek pretekstem?
Myślę, że ludzie, dla których jest ważna praworządność, trójpodział władzy czy niezależność sądownictwa, powinni domagać się od instytucji europejskich wszczęcia procedury przeciwnaruszeniowej w stosunku do neo-KRS, które zostało obsadzone niezgodnie z prawem. Instytucje europejskie wszczęły takie postępowania wobec Polski w sprawie Izby Dyscyplinarnej, ustawy kagańcowej, Trybunału Konstytucyjnego i myślę, że podobna procedura miała by sens w sprawie neo-KRS, bo tam też leży problem związany z praworządnością.
Odpowiadając na Pana pytanie, moim zdaniem po uzyskaniu przez Polskę funduszy z KPO moje zawieszenie jest realnym scenariuszem, bo nie będę orzekał po myśli rządzących. Jeśli moja ocena nie spodoba się obozowi władzy czy rzecznikowi dyscyplinarnemu, to jestem gotowy ponieść konsekwencję, gdyż zamierzam orzekać zgodnie z literą prawa krajowego i europejskiego. Niestety obecnej władzy to się nie podoba.
Powiedział Pan, że Komisja Europejska powinna wszcząć procedurę naruszeniową przeciwko Polsce w sprawie neo-KRS. Co to by oznaczało?
Mogłoby to doprowadzić do wydania wyroku TSUE, który miałby swój skutek. Mianowicie orzeczenie takie wiązałoby wszystkie sądy w Polsce, rząd i inne organy publiczne, które mimo, że nie są realizowane, pomogłyby w przyszłości naprawić sytuację związaną z kryzysem praworządności.
Izba Dyscyplinarna jest ciałem, które funkcjonuje łamiąc praworządność. Jak Pan ocenia jakość prawną ostatniej decyzji izby wziąwszy pod uwagę, że zarówno Pańskie zawieszenie jak i odwieszenie były bezprawne?
Oba orzeczenia są „niewidoczne”, a to oznacza, że każdy dzień, kiedy byłem odsunięty od orzekania był bezprawiem. Natomiast decyzje Izby Dyscyplinarnej, o czym już wcześniej mówiłem, nie mają mocy prawnej, gdyż zasiadają w niej osoby, które wedle prawa krajowego jak i europejskiego nie są sędziami.
Przez okres zawieszenia był Pan pozbawiany 40% wynagrodzenia. Czy może Pan liczyć na wyrównanie tych strat?
Pozbawienie mnie znaczącej części wynagrodzenia było również bezprawne i powinna zostać ona zwrócona. Natomiast, czy tak się stanie, to trudno powiedzieć. W każdym bądź razie jeśli pracodawca tego nie zrobi – będę dochodził swoich praw na drodze sądowej.
Jak Pan sądzi, czy jutro bez problemu będzie Pan mógł objąć swoje stanowisko pracy?
Nie. Tak się nie stanie, ponieważ jak zapowiedział prezes Nawacki nie zostaną podjęte wobec mnie żadne kroki, dopóki Izba Dyscyplinarna nie przekaże dokumentów do sądu, w którym pracuje. Po drugie w moim przekonaniu procedura ta może trwać nawet kilka dni, mimo że od dawna jestem gotowy do rozpoczęcia pracy, o co walczyłem bardzo długi czas.
Czy wróci Pan do starych spraw, czy zostaną Panu przydzielone nowe?
W chwili zawieszenia sprawy, które prowadziłem, zostały rozdzielone na innych sędziów z mojego wydziału, co wpłynęło na długość trwania postępowań. Zgodnie z obowiązującym systemem losowego przydziału spraw otrzymam nowe sprawy, ponieważ znowelizowana ustawa o ustroju sądów powszechnych przewiduje obowiązek kontynuowania spraw, poza takimi sytuacjami, jak przejście w stan spoczynku, kwestie zdrowotne czy zawieszenie, choć w moim przypadku było ono bezprawne.
Czy uważa Pan, że przywrócenie do orzekania zamyka sprawę i można zakończyć walkę o praworządność?
Absolutnie nie. Nadal należy walczyć o wartości i będę w tej sferze aktywny przynajmniej do chwili, kiedy nie zostaną przywróceni do orzekania wszyscy sędziowie, którzy zostali odsunięci bezprawnie od orzekania. Tak jak mówiłem, cały czas funkcjonuje neo-KRS, która została kolejny raz obsadzona w sposób bezprawny, narusza się niezależność sądów, rząd przedstawia kolejne projekty, które są niebezpieczne dla trójpodziału władzy i wymiaru sprawiedliwości. To pokazuje, że władza zmierza do domknięcia systemu i jeśli społeczeństwo się temu nie przeciwstawi, to na długie lata będzie można zapomnieć o niezależnych sądach i niezawisłych sędziach, a konsekwencją tego będzie, że system, w którym się znajdziemy nie będzie miał już nic wspólnego z demokracją.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU