Nowy film Patryka Vegi “Polityka” jest jednym z najgłośniejszych tematów w mediach ostatnich tygodni. Każda opublikowana przez reżysera scena wiąże się z lawiną artykułów prasowych i zachwytów ze strony części obozu demokratycznego, jak to dzieło obnaża prawdziwą twarz rządzących. Na to ostatnie liczy zresztą sam reżyser, wykorzystując obecny konflikt polityczny do promocji filmu, a siebie plasując w roli wręcz qusi męczennika. Świadczą o tym choćby słowa o tym, że naciskano na przesunięcie premiery, bo ma wpłynąć na wybory i ze względów bezpieczeństwa film musi być montowany poza granicami RP, czy w końcu paranoiczne wizje, że w sytuacji skrajnej ludzie i tak zobaczą jego film w internecie. Nowy heros opozycji jednak może okazać się jej grabarzem i wbrew oczekiwaniom dać kilka dodatkowych punktów w wyborach partii rządzącej, z czego twórca jak na ironię najprawdopodobniej zdaje sobie doskonale sprawę.
Patryk Vega to nie polityk, to biznesmen, dla którego, jak pokazują już jego poprzednie dzieła, nie liczą się wartości i prawda, ale kontrowersja. Kontrowersja pozwala bowiem osiągać rekordowe zyski na produkcjach, których jakość, co jest wprawdzie oceną subiektywną, ale w oczach wielu jest co najmniej wątpliwa. Przykładem mógł być tutaj film “Botoks”, który promowany jako wręcz demaskacja działania swoistej mafii medycznej w Polsce stał się zamiast tego powtarzaniem najgorszych i najbardziej szkodliwych stereotypów.
W przypadku filmu “Polityka” jest jednak jeszcze gorzej. Reżyser uznał bowiem, że zmonetyzuje na swoją korzyść obecny spor o praworządność w Polsce, jednak bez zważania jak wpłynie to na wynik jesiennego starcia. U wielu wyborców opozycji naśmiewające się sceny z Pawłowicz czy relacji Misiewicza z Macierewiczem mogą budzić uśmiech, jednak z perspektywy kampanii wyborczej są strzałem w kolano. Dzieło Vegi odwołuje się do tak infantylnych schematów, które u osób spoza obozu zadeklarowanych przeciwników PiS łatwo mogą wywołać niesmak, zwłaszcza przy odpowiednim wsparciu prorządowych mediów. Wbrew niektórym opiniom “Polityka” nigdy nie będzie nowym “Tylko Nie Mów Nikomu”. Vega nie tworzy dokumentu, co sam w celu ochrony przed pozwami przyznaje, a w filmie poza przerysowanymi ujęciami nie zobaczymy niczego nowego na temat polskiego życia publicznego. Reżyser liczy jednak, że tak politycy, jak i zwolennicy opozycji w swoistej egzaltacji będą podawać dalej wszystkie informacje o filmie, robiąc z siebie pożytecznych idiotów akcji promocyjnej dzieła, które im samym na końcu zaszkodzi.
Nie ma bowiem nic lepszego dla pogrążonego w aferach PiS od odwrócenia uwagi. Dzięki “Polityce” zamiast mówić o nagonce na osoby LGBT, aferze KNF, Misiewiczach i wielu innych, będziemy mówić o szerzącym łatwe do udowodnienia fake newsy filmie. Jarosław Kaczyński nie mógł marzyć o lepszym scenariuszu. Dzieło Vegi wpisuje się bowiem w pełni w narrację PiS o wojnie kulturowej, która ma być scenariuszem na wyborcze zwycięstwo.
Warto także mieć na uwadze, że patrzenie z nadzieją na Patryka Vegę jest ze strony obozu demokratycznego wyrazem ignorancji. Reżyser bowiem dzieli z PiS szereg wartości, z którymi opozycja chce walczyć. Przypomnijmy sztandarowy przykład z sugerowaniem w filmie stosunków seksualnych Misiewicza z Macierewiczem. Vega chciał użyć przypięcia komuś łatki osoby LGBT do upokorzenia kogoś, na co nie powinno być przyzwolenia, niezależnie z jakiego obozu jest ofiara tego typu akcji. Reżyser w swojej perfidii nie ukrywa tego zresztą. Vega odniósł się bowiem do słów Bartłomieja Misiewicza:
“Ja mam 29 lat, ja chcę skończyć studia, założyć rodzinę, chcę żyć w tym kraju i nie chciałbym, żeby moje dzieci, moje wnuki kiedykolwiek w internecie musiały odszukiwać taką fantastyczną twórczość”.
W odpowiedzi na powyższe reżyser zadrwił z domniemanej orientacji Misiewicza: “Ja generalnie nie wiem, czy on będzie miał dzieci”. Na tym jednak się nie skończyło, ponieważ Vega skomentował informacje o zrzuceniu przez byłego rzecznika MON w areszcie aż 25 kg. Padły wówczas homofobiczne słowa, które powinny postawić twórcę w jednym szeregu z Pawłowicz:
“Zastanawiam się w jaki sposób to zrobił, bo bierny stosunek seksualny pozwala spalić od 200 do 400 kalorii, w związku z tym, jeśli zaszedł w ciążę w więzieniu, to boję się, że wkrótce ta waga mu wróci”.
Jeśli w takich ludziach obóz demokratyczny zamierza upatrywać autorytetów i nadziei na pokonanie PiS, to jesienią przy urnach rozczarowanie może okazać się o wiele większe niż 7% różnicy w eurowyborach. Kampanii wyborczych nie wygra się bowiem łechtaniem własnego ego w oderwaniu od docierania do większości społeczeństwa, czy pogardą wobec drugiego człowieka w sprzeczności z głoszonymi przez siebie wartościami.
fot. yt
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU