Prawo i Sprawiedliwość dotarło do miejsca, gdzie na wielu polach ciężko jest mu pochwalić się realnymi sukcesami. Dziedzina, w której państwo jest obecnie w najbardziej opłakanym stanie to bez wątpienia polityka zagraniczna. Polska została pozbawiona międzynarodowego znaczenia, jednak skala tej porażki przybrała takie rozmiary, że nawet najbardziej wierny elektorat zaczął ją zauważać. Chcąc ratować sytuację, PiS postanowił zacząć rozpowszechniać propagandę sukcesu rządu w oparciu o najgorsze narodowe kompleksy Polaków.
Taktyka odwrócenia uwagi społeczeństwa od faktycznej bezsilności rządu polega na nadawaniu przesadnego znaczenie gestom i symbolom z całkowitym pominięciem milczeniem realnie wynegocjowanych rozwiązań.
Świetnym przykładem takiego podejścia jest relacjonowanie przez prorządowe media i polityków obozu władzy wizyty Beaty Szydło w Niemczech. Premier bowiem wspólnie z Angelą Merkel zainaugurowała w Hanowerze Międzynarodowe Targi Przemysłowe. Nadanie Polsce statusu współorganizatora ważnego międzynarodowego wydarzenia zostało potraktowane w mediach prawicy jako manifest siły i znaczenia Beaty Szydło. Wg retoryki prorządowej, państwu w izolacji nie zaoferowano by takiego przywileju, co oznacza, że taktyka rządu twardej obrony polskiego interesu działa!
Kryje się w tym jawnie propagandowe mylenie intencji kryjących się w konkretnych politycznych decyzjach. Politycy PiS grają na obecnym u wielu naszych rodaków poczuciu niedoceniania Polski zagranicą. Z tego powodu każdy gest czy forma uznania na arenie międzynarodowej jest bardzo pozytywnie odbierana, niezależnie od tego czy kryją się za nimi szczere intencje i decyzje, czy jest to tylko polityczny teatr. W ten sposób to co w Europie uchodzi za normę w dyplomacji, zaczyna być w Polsce podnoszone do rangi wydarzenia. Nasz kraj wchodzi w tej retoryce w rolę niekochanego i szukającego uwagi młodszego rodzeństwa zachodu.
Oczywistym błędem w przypadku Hanoweru jest przekonanie, że to zaproszenie jest wyrazem uznania dla pozycji Beaty Szydło. W rzeczywistości propozycja wspólnej organizacji nie tylko tej, ale także kilku innych istotnych wydarzeń, wpisuje się w strategię wyciągania ręki do Polski ze strony Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi widzą dwustronne korzyści w dobrych stosunkach, zarówno gospodarczych jak i w ramach integracji europejskiej. Wynika to z więzi naszych gospodarek i położenia naszego kraju. Jest to oferta stricte biznesowa, oparta na dorobku o wiele bardziej dojrzałej demokracji, gdzie widzi się, że aby samemu wygrać, nie koniecznie ktoś inny musi ponieść porażkę.
Faktem jest, że Angela Merkel przez szarżę brukselską została zmuszona do upokorzenia PiS na arenie międzynarodowej, co wysłało w Europę jasną informację, że wspieranie niszczącej wspólnotę retoryki polskiego rządu może narazić naszych europejskich partnerów na śmieszność. Była to konieczność, ponieważ aby przetrwać, Unia nie może toczyć wojny sama ze sobą. Jednak już kilka dni po awanturze, nawet prasa niemiecka zaczęła zauważać, że upokorzenie Polski nie jest dobrą sytuacją, stąd nie dziwi, że Angela Merkel jest gotowa na przyjęcie naszego kraju do europejskiego klubu, jednak na jej, a nie naszych warunkach. Propagandowy przekaz myli dobrą wolę rozdającego karty z okazaniem politycznej słabości.
Jednak wbrew przekazowi dnia, sama premier zdaje się rozumieć swoje położenie, dlatego wysłała ostatnio pozytywne sygnały jeśli chodzi o możliwość kompromisu w kluczowych kwestiach spornych. Wskazuje to jasno, że władza zrozumiała, że przegrała europejska wojnę.
O tym jak pompatyczne deklaracje o znaczeniu Polski mają się do rzeczywistości, wiele mówią relacje z administracją Donalda Trumpa. PiS nie kryje poparcia dla nowego prezydenta, Jarosław Kaczyński wystąpił nawet w czapce “Make America Great Again”, a media rządowe wskazują na silny sojusz z Amerykanami. Co drugi dzień TVP pokazuje radosne materiały o rozmieszczeniu wojsk NATO w Polsce i silnych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Polacy słyszą przekaz, że Polska jest ważna, Polska jest doceniana, Polska jest bezpieczna. Jednak jak donosi Newsweek, podczas szczytu NATO w Monachium wiceprezydent USA Mike Pence wyszedł z ofertą spotkania z Andrzejem Dudą wraz z przywódcami krajów bałtyckich. Polacy uznali, że zasługują na rozmowę w cztery oczy, na co Amerykanie zareagowali rezygnacją z organizacji spotkania. Pokazuje to realną moc naszej dyplomacji.
Granie na narodowych kompleksach ma bardzo negatywne konsekwencje, ponieważ utrwala w Polsce politykę opartą na pustej symbolice i gestach, gdzie poklepanie po plecach jest szczytem marzeń, a realne korzyści w tym samym czasie przemykają między palcami. Tylko myślące racjonalnie społeczeństwo będzie w stanie wymagać od rządzących racjonalnej polityki, inaczej czekają nas kolejne dekady powracającego hasła “wstawania z kolan” i idącej za nią polityki krzyku i płaczu, której to właśnie powinnismy starać się unikać.
fot. KPRM/flickr
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU