Stanisław Żółtek startujący w wyborach prezydenckich ujawnił pakiet wyborczy, który otrzymał od pracownika jednej z podkrakowskich firm. Pakiet składa się z oświadczenia o oddaniu głosu wraz z instrukcją, karty do głosowania, koperty zwrotniej z wydrukowanym napisem “Przesyłka wyborcza” oraz małej koperty na kartę do głosowania. Nikt nie jest w stanie określić, ile takich pakietów już krąży po Polsce i kto jest w ich posiadaniu, jeżeli z taką łatwością można je wynieść. Osoba, która dostarczyła Żółtkowi dokumenty twierdzi, że do firmy przywieziono 5 milionów pakietów do skompletowania ciężarówką, której nikt nie nadzorował. O wycieku Poczta Polska zawiadomiła ABW, co świadczy o tym, że pakiet jest oryginalny.
Według informacji Gazety Wyborczej w Prawie i Sprawiedliwości zrobiło się bardzo nerwowo i zaczęło się szukanie winnych. Zarząd spółki od wczorajszego rana był w stałym kontakcie z ministerstwem aktywów państwowych kierowanym przez Jacka Sasina. To cios dla całego projektu wyborczego. Widać, że nad kartami do głosowania nie ma żadnej kontroli – mówi Wyborczej urzędnik z MSWIA, dodając przy tym, że w obozie władzy jest panika.
W warszawskiej centrali Poczty Polskiej można usłyszeć, że za wyciek odpowiedzialność ponosi Jacek Sasin – Winę ponosi Sasin, bo karta wyborcza została wyniesiona przy przeładunku z jednej ciężarówki do innej. My jako Poczta nie ponosimy za to żadnej odpowiedzialności, bo my tego załadunku nie kontrolujemy. Odpowiada za to prywatna firma wynajęta przez Ministerstwo Aktywów Państwowych, czyli ministra Sasina. Co innego, gdyby te pakiety zostały wyniesione z naszych placówek pocztowych, ale one jeszcze tam nie dotarły – mówi pracownik Poczty.
Poziom niepokoju i nerwowości w szeregach władzy obrazują informacje o tym, że Sasin zażądał od Morawieckiego wszystkich poleceń na piśmie, samemu pod żadnym dokumentem nie składając podpisu. Ciekawostką jest fakt, że w pierwszych e-mailach skierowanych do samorządów, z “prośbą” przekazania spisu wyborców pod dokumentem widniał podpis “Poczta Polska”. Gdy wybuchła afera, kolejne pisma nie zostały podpisane przez świeżo powołanego prezesa, delegowanego do Poczty Polskiej z Ministerstwa Obrony Narodowej, tylko przez dwóch członków zarządu spółki.
Podczas zwykłej kontroli poselskiej w MSWiA oraz kancelarii premiera, Cezary Tomczyk i Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej ujawnili decyzję podpisaną przez premiera Morawieckiego w sprawie druku kart do głosowania przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych. Dokument sygnowany przez szefa rządu jest datowany na 16 kwietnia, a Państwowa Komisja Wyborcza została wyłączona z tego obowiązku ustawą, która weszła w życie 18 kwietnia.
Rządzący mają świadomość tego, że za wirażem, w który weszli jest prokuratura, Trybunał Stanu i niezależne sądy. Oczywiście nie nastąpi to jutro czy za miesiąc, ale ten moment nadchodzi dużymi krokami, jeżeli za tydzień dojdzie w Sejmie do przesilenia na scenie politycznej, gdy będzie głosowana “koronawyborcza” ustawa korespondencyjna. Kierwiński z Tomczykiem wyłowili w krótkim czasie bardzo ważny dokument i strach pomyśleć, co odkryją w szafach profesjonalni audytorzy, którzy wejdą do ministerstw. Na uwadze trzeba mieć także to, że ta władza nie ma żadnych hamulców i niszczarki w ministerstwach mogą niedługo zacząć pracować na pełnych obrotach.
Źródło Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU