Przed laty wydawało się oczywiste, że to Zbigniewa Ziobrę Jarosław Kaczyński namaści na swojego następcę. Sytuacja się zmieniła, ale celem Ziobry wciąż jest zastąpienie Kaczyńskiego. Jeśli nie z wyboru prezesa, to dzięki własnym intrygom.
Liczy się samopoczucie Ziobry
Konflikt Zbigniewa Ziobry i Mateusza Morawieckiego nie jest tajemnicą. Obecny premier jest typowany na naturalnego zastępcę Kaczyńskiego, co z kolei bardzo nie podoba się ministrowi sprawiedliwości. To on chciałby stanąć na czele polskiej prawicy. A żeby to zrobić, podkopuje polityczny wizerunek i autorytet premiera. Niekończące się wojny ideologiczne i zaostrzenie konfliktu z Unią Europejską – wydaje się, że Morawieckiemu to niepotrzebne. Ale Ziobro podsyca atmosferę. I osiągnął bardzo ważny cel – stał się kluczowy dla ciągłości rządów Zjednoczonej Prawicy.
– Premier nie jest odpowiedzialny za samopoczucie Zbigniewa Ziobry, tylko za Polskę – powiedział w wywiadzie dla Onetu lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz. W tym jednym zdaniu zawarł cenną obserwację – ostatnie działania PiS zdają się zakrojone na to, by zadowolić Zbigniewa Ziobrę. Ziobro i Solidarna Polska reprezentują najbardziej radykalne skrzydło Zjednoczonej Prawicy i gwarantuje dla koalicji rządzącej głosy radykalnej części społeczeństwa. Teoretycznie sondaże pokazują, że Solidarna Polska samodzielnie nie miałaby szans na wejście do Sejmu, ale już w koalicji z Konfederacją? W każdym razie, Kaczyńskiemu wcale nie uśmiecha się testować przepływ elektoratów w praktyce.
Druga rzecz to utrzymanie sejmowej większości. PiS co prawda rządzi, jakby miało w parlamencie miażdżącą przewagę i poparcie całego narodu, ale w praktyce wszytko opiera się na kilku posłach. Do rządzenia potrzebna jest dyscyplina. Utrata kilkunastu obrażonych posłów Solidarnej Polski w zasadzie przekreśla szanse PiS na uniknięcie przedterminowych wyborów. A obawa przed ich utratą jest tym większa, że PiS ma problemy ze swoimi posłami – po aferze z „Piątką dla zwierząt” wciąż nie jest pewna przyszłość „buntowników”. Lech Kołakowski już z partii odszedł, namawia do tego resztę.
I znów – choć teoretycznie wiadomo, że Solidarna Polska samodzielnie nie ma szans na wejście do Sejmu, to Kaczyński nie chce tego sprawdzać w praktyce. I dlatego podrzuca radykałom Ziobry zabawki – a to wojnę z LGBT, a to wyrok Trybunału Konstytucyjnego – by czuli się usatysfakcjonowani i nie korciło ich uciec ze zbyt „liberalnej” jak na ich potrzeby prawicowej partii. Nawiązując do słów Kosiniaka-Kamysza, premier musi podejmować takie działania, by nie pogorszyło się samopoczucie Ziobry.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU