W poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość, przy wyjątkowej w ostatnich latach współpracy opozycji, uchwaliło tzw. specustawę o koronawirusie COVID-19 oraz postępowaniem w sytuacjach kryzysowych, wynikających z ewentualnej epidemii. Przewiduje ona nadzwyczajne rozwiązania w związku z rozprzestrzenianiem się choroby i z zapobieganiem jej. Biorąc pod uwagę zapisy ustawy, informacje o pierwszym oficjalnym w Polsce przypadku zakażenia koronawirusem, niemrawą kampanię ubiegającego się o reelekcję prezydenta Dudy, jak również to, że za niewiele ponad dwa miesiące mają się odbyć wybory prezydenckie, można postawić tezę, że przyparta do muru Zjednoczona Prawica może usiłować za pomocą tej ustawy wpłynąć na termin wyborów.
Przepisy specustawy wprowadzają bardzo radykalne rozwiązania i zmieniają funkcjonujące prawo, zwłaszcza poprzez konfiskaty bez odszkodowania, które godzą w samo sedno prawa własności. Wprowadzają też zmiany w wykonywaniu obowiązków pracowniczych, nowe określenie zadań organów administracji publicznej oraz zasad udzielania i finansowania świadczeń zdrowotnych. Oprócz wprowadzania nowego prawa, ustawa zmienia także niektóre przepisy obecnie funkcjonujących ustaw i nadaje nadzwyczajne uprawnienia rządowi, a zwłaszcza premierowi i ministrowi zdrowia.
Jest to niebezpieczne w kontekście wyborów, bo możemy chyba wyobrazić sobie taką sytuację, że np. w kilku wielkich miastach, których mieszkańcy zazwyczaj głosują na „antyPiS” ogłasza się z początkiem maja trzytygodniową przymusową powszechną kwarantannę, co wyraźnie może przechylić szalę zwycięstwa na stronę obecnego prezydenta. Ponadto w przypadku rozprzestrzeniania się choroby, rząd ma prawo wydawać decyzje za pomocą specjalnych dekretów, co może stanowić furtkę dla Zjednoczonej Prawicy do przełożenia terminu wyborów. Mogłoby to przynieść korzyść PiS-owi z dwóch powodów.
Po pierwsze, kampania Andrzeja Dudy jest słaba, opiera się na starych deklaracjach o 500+, które za sprawą inflacji nie działają już tak dobrze, jak 5 lat temu. I nie widać, żeby coś się w tej kampanii zmieniło na lepsze, gdyż sztabowcy prezydenta najwyraźniej obrali strategię posługiwania się tanimi chwytami pijarowymi, które dziś się już nie sprawdzają, a nawet ośmieszają głowę państwa. Ponadto niektórzy sztabowcy, jak np. Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, sami stanowią raczej obciążenie niż pomoc w kampanii.
Po drugie, jest jeszcze zgrabnie rozegrana przez opozycję sprawa ustawy o rekompensacie dla mediów publicznych, czyli 2 miliardy na TVP. Zarówno słynny gest posłanki Lichockiej, jak i pojawiające się problemy finansowe TVP, które sprawiły, że pracownicy tej instytucji ostatnio napisali list do Andrzeja Dudy, obawiając się masowych zwolnień, nie przyczynią się do sprawniejszego działania pisowskiej machiny propagandowej. Sprawa jest o tyle poważna, że może dojść do kolejnych odejść z telewizji rządowej, a na dodatek pojawił się spór na linii prezes TVP – prezydent, dotyczący ustawy dla mediów publicznych i najwyraźniej rozstrzygnięty przez Jarosława Kaczyńskiego na korzyść Jacka Kurskiego. Może okazać się, że przekaz TVP będzie słabiej niż dotychczas wspierał Andrzeja Dudę, a przecież jego kampania wyborcza w znacznej mierze opiera się na darmowym promowaniu obecnego prezydenta przez telewizję, dla niepoznaki zwaną publiczną.
To wszystko nie ułatwi przebiegu kampanii kandydata Zjednoczonej Prawicy, opierającej się w zasadzie na starej narracji o dobrym carze i złych bojarach, a właściwie o dobrym Dudzie i złej opozycji. A w takiej sytuacji może się zrodzić w głowach rządzących pokusa, by zagrać nieczysto za pomocą specustawy.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU