Mateusz Morawiecki ściemnia od miesiąca, że Polska poradzi sobie bez unijnych środków. Sęk w tym, że możemy wylądować wśród najbiedniejszych krajów UE.
Polska jest już na takim etapie, że nie tylko zagrożone są wypłaty transz z Funduszu Odbudowy, przeznaczonego na rekonwalescencję unijnych gospodarek, ale także w potrzasku mogą się zaraz znaleźć pieniądze z unijnej wieloletniej perspektywy budżetowej. To z niej wypłacane są np. dopłaty dla rolników, które mogą w przyszłym roku zniknąć. Unia Europejska jest na finiszu z mechanizmem warunkowości, czyli zasadą “pieniądze za praworządność”.
Mateusz Morawiecki od miesiąca ściemnia i pisze wspólnie z prezesem NBP Adamem Glapińskim baśnie o tym, że Polska da sobie radę bez finansowych transferów ze strony Unii Europejskiej. To bajkopisarstwo w czystej postaci używane na potrzeby wewnątrzkrajowej polityki.
Premier ma prawo mówić, że poradzimy sobie bez pieniędzy z UE, bo przecież nie znikniemy z mapy Europy – ironizuje prof. Witold Orłowski z Akademii Finansów i Biznesu Vistula w rozmowie z “Rzeczpospolitą”. Później już w dużo poważniejszym tonie opisuje skutki takiej polityki.
Prof. Witold Orłowski podkreśla, że Polska dramatycznie potrzebuje unijnych funduszy do odbudowania poziomu inwestycji, których stopa jest najniższa od 30 lat – Jeśli tego nie zrobimy, już za dwa-trzy lata będziemy mieli fatalną strukturę gospodarki, opartą o konsumpcję. A w dłuższym okresie będziemy rozwijać się wolnej, możemy spaść na sam dół tabeli pod względem zamożności w UE – tłumaczy.
Źródło: Rzeczpospolita
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU