Oscary wzbudzają mnóstwo dyskusji. Można mówić, że gala straciła dawny prestiż, że jest nudna i przewidywalna, że decyzje są polityczne, a nie artystyczne, no i że są „so white”, ale wciąż wzbudzają emocje. Nie inaczej po ostatnim, 92. rozdaniu, które zakończyło się historyczną nagrodą dla koreańskiego „Parasite”. Teraz, gdy emocje już opadły, możemy na spokojnie zastanowić się, czy zgadzamy się z tym i z pozostałymi werdyktami.
Nagrody dla „Parasite”? W pełni zasłużone
Największym wygranym gali był oczywiście „Parasite” Joon-ho Bonga. I trudno nie przyklasnąć głosującym za ten wybór. Wydaje mi się, że najważniejsza statuetka dla tego filmu to wręcz pierwszy od lat wybór, który trudno kwestionować. Dlaczego? Z kilku powodów. Film Bonga jest oryginalną mieszanką gatunków, który fantastycznie się ogląda i porusza ważny temat społecznych niesprawiedliwości – ale jest też otwarty na różne interpretacje.
Cieszy też nagroda dla samego reżysera. Jasne, Sam Mendes wykonał ogromną pracę przy „1917” i wyróżnienie go też byłoby dobrą decyzją. Z kolei Martin Scorsese i Quentin Tarantino nakręcili filmy w swoim stylu, to chyba było w tym roku za mało. Bong wygrał też z Mendesem i Tarantino w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny. Akurat w przypadku „1917” dziwi sama nominacja, scenariusz był jednym ze słabszych elementów tego filmu. Wśród nominowanych wyróżniał się tekst do „Na noże” Riana Johnsona, który przewrotnie odświeżył klasyczny kryminał i wcale bym się na jego wygraną nie obraził.
Nawiązując do tematu scenariuszy – nagroda za scenariusz adaptowany dla Taiki Waititiego za „Jojo Rabbit” też jest dobrym wyborem.
„1917” potraktowany sprawiedliwie
Z jednej storny film Sama Mendesa to wielki przegrany gali – był faworytem, ale najważniejszych nagród nie zdobył. Z drugiej strony, wygrał w trzech kategoriach, więcej zyskał tylko „Parasite”.
Wojenne widowisko Mendesa zostało sprawiedliwie potraktowane na tegorocznych Oscarach. To film zachwycający od strony technicznej i za te aspekty został nagrodzony. Genialne zdjęcia Rogera Deakinsa? Oscar jest. Świetny dźwięk, sprawiający, że widz czuł się jak w okopie? Leci nagroda. Wspomagające opowieść efekty specjalne, przy których nie nadużywano komputera? Proszę bardzo.
Były jeszcze przynajmniej dwie dziedziny, w których śmiało można było przyznać „1917” Oscara. Pierwsza to scenografia, która podczas seansu robiła ogromne wrażenie. W tym przypadku zwyciężyła chyba jednak nostalgia Hollywood do starego Hollywood, gdyż nagrodzono „Pewnego razu w… Hollywood” Quentina Tarantino. Druga kategoria to muzyka. Cóż, Thomas Newman stworzył arcydzieło, nie pierwsze zresztą. Do Oscara nominowany był już 14. raz, ale statuetki znów nie dostał. Ale w tym roku zachwyciła Hildur Guðnadóttir i jej ścieżka dźwiękowa do „Jokera”. Muzyka islandzkiej kompozytorki była integralną częścią dzieła, budziła niepokój, budowała klimat. W pełni zasłużony Oscar.
Aktorzy – każdy wybór się broni
Kwartet laureatów aktorskich Oscarów znany był na długo przed ceremonią. Renee Zellweger, Joaquin Phoenix, Laura Dean i Brad Pitt dostali chyba wszystkie możliwe nagrody po drodze, więc nie inaczej było z tą najbardziej prestiżową.
Trudno mieć coś do zarzucenia tym wyborom. Faktem jest, że to były wyjątkowo mocno obsadzone kategorie. Gdyby Phoenix nie zagrał roli życia, statuetkę zdobyłby Adam Driver za „Historię małżeńską” i byłby to w stu procentach zasłużona nagroda.
Szkoda trochę Scarlett Johansson, gdyż aktorsko ten rok należał do niej. Świetne kreacje w „Historii małżeńskiej” i „Jojo Rabbit” zaowocowały nominacjami, ale nagrody otrzymywały już inne aktorki. Renee Zellweger na pewno pomógł fakt, że zagrała Judy Garland. Akademia uwielbia role biograficzne. Gdyby jednak ode mnie to zależało – dałbym tę statuetkę właśnie Johansson.
A co z „Bożym Ciałem”?
Pytanie, czy zgadzam się z tym, że film Jana Komasy nie dostał Oscara jest podchwytliwe. Oczywiście, chciałbym, aby polskie kino zdobywało wszelkie laury. Obiektywnie jednak rzecz biorąc – „Boże Ciało” osiągnęło ogromny sukces i przegrało z najlepszym.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU