Zakaz handlu w niedzielę miał być sielanką, pracownicy mieli zyskać czas dla ‘Boga i rodziny”, a polscy sklepikarze mieli odetchnąć z ulgą, ponieważ zyskaliby oddech w walce z wielkimi sieciami, które miały na zmianach najmocniej ucierpieć. Z tego powodu wielu właścicieli sklepów popierało plan PiS. Ich nadzieje okazały się jednak w wielu przypadkach płonne, ponieważ zakaz przyniósł nieoczekiwane konsekwencje. Przestrogą dla zwolenników ręcznego sterowania gospodarką może być historia Elżbiety Czacharowskiej, właścicielki Delikatesów “U Czacharowskiej” w Ostródzie. Do niedawna zwolenniczka wprowadzenia zakazu handlu, a dziś autorka listu z apelem do premiera o zmianę przepisów.
Czytamy w nim znamienne słowa:
“Przed wprowadzeniem ustawy o zakazie handlu w niedzielę sama wnioskowałam o zamknięcie sklepów. Życie napisało inny scenariusz. Obroty polskich sklepów spadają od czwartku do soboty, a markety intensyfikują sprzedaż.”
Okazuje się zatem, że dzięki zakazowi silniejsi stali się jeszcze mocniejsi, a słabsi wciąż obrywają od konkurencji. Tylko ofiarą uboczną sporu zostaje konsument, któremu zawężono wolność wyboru. Spodziewano się, że obroty w pozostałe dni tygodnia wzrosną z powodu zakazu handlu w niedzielę, jednak jak widać nikt w PiS i “Solidarności” nie pomyślał, że dodatkowe obroty zgarną wielkie sieci, a nie małe sklepy. Nie było to jednak aż tak trudne do przewidzenia, biorąc pod uwagę, że rząd zmusza konsumentów do robienia większych zakupów z myślą o niedzieli, a na takie nie wybiera się już najczęściej sklepów osiedlowych.
Elżbieta Czacharowska szacuje, że ze względu na ograniczenia handlu w niedziele obroty jej trzech sklepów spadną w skali roku łącznie o 1 mln zł. Przyszłość rysuje się jednak w jeszcze bardziej ponurych barwach, ponieważ w kolejnych latach zakaz zostanie poszerzony na kolejne niedziele, a tym samym straty będą jeszcze większe.
Właścicielka argumentuje, że zakaz handlu w niedziele wprowadzony została w formie, która nie wspiera drobnych, polskich przedsiębiorców, ale im szkodzi.
Dowiadujemy się, że bolesne jest także uprzywilejowanie sklepów typu “Żabka”, które mimo bycia zagraniczną siecią franczyznową, są w pełni otwarte w niedzielę, powołując się na wyłączenia od zakazu handlu przewidzianego dla placówek pocztowych. W związku z tym Elżbieta Czacharowska apeluje do premiera i marszałka Sejmu o zmianę przepisów.
Opisana sytuacja jest absurdalna, pokazując co się dzieje, kiedy to państwo próbuje uszczęśliwiać ludzi na siłę. Wolny rynek, to rynek konsumenta. Polacy wybierali te placówki handlowe, które najlepiej odpowiadają ich potrzebom. Opisany list pokazuje zaś, że obecni najsilniejsi gracze posiadają taką pozycję nie bez powodu. Drobny handel nie może brać obywateli na zakładników w walce o ochronę własnych interesów. Zamiast zawężać wybór konsumenta, jedyną droga uratowania drobnego handlu jest wsparcie go w podwyższaniu własnej konkurencyjności. A tą ostatnią nikt inny jak państwo całym szeregiem podatków i regulacji skutecznie obniża.
Źródło: wiadomoscihandlowe.pl
Fot. P. Tracz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU