Polityka i Społeczeństwo

Odpłatne szpitale już niedługo? Radziwiłł broni pomysłu

Odpłatne szpitale już niedługo? Radziwiłł broni pomysłu
Fot. KPRM

Każdy z nas chciałby w razie choroby mieć szybki dostęp do profesjonalnej opieki medycznej. Znaczenie tej potrzeby podkreśla sama konstytucja, w której zapisano obywatelom prawo do równego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej. Tym większe kontrowersje wzbudził minister zdrowia ogłaszając program wprowadzenia odpłatnych usług w szpitalach publicznych. Pojawił się strach przed podziałem pacjentów na lepszą i gorszą kategorię, utrudnienie dostępu do usług dla osób niepłacących prywatnie po pozbawianie ich dostępu do świadczeń. Działania resortu w ostatnich miesiącach nie pomagają w zdobyciu zaufania obywateli, ponieważ poprzednie rewolucje – ustawa o sieci szpitali czy zmiany w funkcjonowaniu medycyny rodzinnej raczej wywołają dekonstrukcję niż poprawę warunków w publicznym systemie ochrony zdrowia w naszym kraju. Z tego powodu minister zdrowia bronił dziś swojego projektu chcąc przekonać, że pacjenci na nim nie stracą.

Warto na moment oddzielić emocje towarzyszące ewentualnym sympatiom lub antypatiom wobec ministra Radziwiłła i całego gabinetu Prawa i Sprawiedliwości, a zamiast nich zastanowić się, czy to jedno konkretne zaproponowane rozwiązanie jest w stanie przynieść pacjentom korzyści?

Podstawowym założeniem ustawy jest zlikwidowanie nierówności wobec prawa podmiotów udzielających świadczeń zdrowotnych, która to nierówność przekłada się realnie na pogorszenie sytuacji finansowej publicznych szpitali wobec konkurentów. Już obecnie istnieją w naszym kraju liczne szpitale, które udzielają odpłatnie usług w sposób przewidziany w ustawie. Chodzi nie tylko o szpitale prywatne, ale także placówki przekształcone w ostatnich latach w spółki, z których znaczna część znajduje się pod kontrolą samorządów. Takich podmiotów jest w kraju ponad 200. Mogą one organizować np. odpłatne wizyty dla pacjentów, którzy nie chcą czekać w kolejkach. Z powyższych placówek nie przychodzą jednak alarmujące raporty o masowej dyskryminacji pacjentów publicznie ubezpieczonych, czy wręcz odmawianiu im dostępu do usług. W takim kierunku w swojej obronie skoncentrował się także Konstanty Radziwiłł, podkreślając:

“Nie zamierzamy jednak pobierać żadnych opłat ani dopłat od pacjentów zgłaszających się do szpitali publicznych. Nic się pod tym względem nie zmienia. To jest kompletne nieporozumienie”.

Ministrowi chodzi głownie o to, że widzi on odpłatne usługi jako osobny obieg w stosunku do świadczeń wykonywanych w ramach NFZ, tak aby jedne nie wpływały na drugie. Analizując powyższą sytuację trzeba zwrócić uwagę na kilka aspektów. Publiczne szpitale mając zakaz realizowania odpłatnych usług oddają w ręce prywatnych podmiotów cały rynek niepublicznych usług zdrowotnych. Ten rynek natomiast w przeciwieństwie do nisko wycenianych procedur w ramach NFZ oferuje o wiele większe zyski, ponieważ stawki na rynku nie są sztucznie zaniżone przez reguły publicznego płatnika. Ma to konsekwencje, że publiczne szpitale wykonują najcięższe prace za niskie pieniądze, aby zapewnić usługi pacjentom najuboższym, podczas gdy najbogatsi korzystają z medycyny prywatnej. Możliwość swobodnego działania na rynku przez publiczne szpitale pozwoliłaby części z nich (tych które oferują wysoką jakość usług) pozyskać dodatkowe środki do swojego budżetu. Pieniądze te jednak służyłyby wszystkim, ponieważ kupiony dzięki dodatkowym środkom np. nowocześniejszy sprzęt na wyposażenie sali operacyjnej będzie służył każdemu pacjentowi, a z nadwyżki w budżecie szpital będzie mógł uzupełniać także inne niedobory opieki na publicznym pacjentem. Minister ocenia, że ustawa pozwoliłaby uzyskać szpitalom dodatkowe 5% przychodów. Dochodzimy tutaj także do kwestii samego wykorzystania sprzętu, obecnie znaczna część nowoczesnego wyposażenia nie jest wykorzystana w pełni swoich możliwości z powodu limitów kontaktów, co sprawia, że wiele placówek mogłoby podjąć się dodatkowych usług bez konieczności dużych dodatkowych inwestycji (oczywiście pozostają koszty osobowe, ale to osobna kwestia). Powyższy mechanizm nie jest jednak niczym nowym, od lat szpitale starają się kompensować zyskami z lepiej opłacanych procedur NFZ straty innych bardziej deficytowy oddziałów. Klasycznym przykładem była kardiologia, która uzyskała przyzwoite wyceny, a na drugiej stronie spektrum oddziały ratunkowe, które z samych środków NFZ na swoje działania nie miałyby szans funkcjonować.

Jednak warto zaznaczyć, że system odpłatnych usług jest opcją dla wszystkich pacjentów korzystną tylko pod pewnymi warunkami. Niezbędne jest dobrze skonstruowane prawo, które nie będzie dopuszczało patologii. Twierdzenia o z definicji nieuchronnej dyskryminacji w systemie po reformie są mocno przesadzone, ponieważ mogą one oczywiście się pojawić, ale tylko w przypadku bardzo nieudolnego zaplanowania i wdrażania reformy. Czy taki scenariusz jest możliwy? Jak najbardziej tak, ponieważ każdy, nawet najlepszy pomysł może zostać całkowicie marnotrawiony poprzez nieudolność osób decyzyjnych. W przypadku naszego systemu ochrony zdrowia zagrożeniem mogą stać się założenia ustawy o sieci szpitali. Szpitale-spółki potrafią pogodzić obie funkcje, ponieważ kontrakt z NFZ obliguje je do przeprowadzenia konkretnej liczby procedur oraz określa kwestia opłacania nadwykonań, podczas gdy po wprowadzeniu sieci kontrakty przestają istnieć. Oznacza to, że szpital na ryczałcie faktycznie sam decyduje o sposobie udzielania świadczeń i przy całym chaosie w systemie nie można wykluczyć sytuacji, że ktoś mógłby próbować postawić pacjenta pod ścianą pod pretekstem wyczerpania ryczałtu. Kolejnym problemem, który ministerstwo musiałoby wziąć pod uwagę, to braki lekarzy w Polsce, co sprawia, że niektórzy dyrektorzy mogliby chcieć zwiększyć zakres obowiązków obecnej załogi, aby uniknąć konieczności zatrudniania dodatkowego personelu, co przełożyłoby się na jeszcze większe zmęczenie lekarzy i pielęgniarek. Jednak takie sytuacje byłyby pochodną błędów konstrukcji systemu, a nie braku sensowności samego założenia obecności w publicznych szpitalach odpłatnych usług.

Pytaniem nie powinno być czy, ale jak stworzyć przejrzysty, uczciwy i wolny od nadużyć system. Jest to o wiele ważniejsze od przepychanek ideologicznych, ponieważ w medycynie to nie polityka ratuje życie. Reforma ministra Radziwiłła może pomóc pacjentom, albo pozostawić ich w stanie jeszcze większego zagubienia. Jaki będzie ostateczny efekt, tego jeszcze nie wiemy. Możliwe, że za reformą kryją się jeszcze inne polityczne intencje, dlatego należy sprawę monitorować. Wiele zależy od wyniku konsultacji społecznych, dlatego warto nie zakładać od razu najgorszego, ale zezwolić przedstawicielom zawodów medycznych, szpitali jak i pacjentów poszukać korzystnego dla wszystkich rozwiązania.

Źródło: PAP

Fot. KPRM

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie