Niedawne odpowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości na złożony wniosek posłów Platformy Obywatelskiej o powołanie sejmowej komisji śledczej ws. afery GetBack są bardzo nerwowe i do żywego przypomina strategię pt. “Łapaj złodzieja”, stosowaną przez złapanego na gorącym uczynku sprawcę kradzieży. Dziś, po raz kolejny przedstawiciele obozu rządzącego postanowili uprawiać bezczelną polityczną bandyterkę, przekonując że wielka afera finansowa obciąża wyłącznie Platformę Obywatelską i “kolesi” Schetyny, a partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma z nią nic wspólnego.
– Sprawa GetBacku to sprawa tylko i wyłącznie Platformy Obywatelskiej. Firma powstała w 2012 roku, zarobił na niej najwięcej Leszek Czarnecki, znajomy Grzegorza Schetyny, kierownictwo GetBacku i osoby, które świadczyły chociażby usługi prawne dla tej firmy. W naszym rządzie instytucje działają sprawnie, ludzie są zatrzymywani, stawiane są zarzuty. Mam nadzieję, że ta sprawa zostanie wyjaśniona, natomiast wszelkie ataki, próba zrzucenia odpowiedzialności na PiS jest tylko rozpaczliwą próbą wybielenia Platformy z zarzutów, które im publicznie stawiamy – mówiła Beata Mazurek na briefingu w Sejmie.
Jak bardzo kuriozalne jest takie przedstawianie sprawy, aż trudno wytłumaczyć. Ostatnie tygodnie przyniosły bowiem szereg ustaleń, potwierdzających kompletną bierność służb państwowych, w tym ABW czy KNF oraz stanowczo spóźnione działania prokuratury w tej sprawie. Pojawiły się także doniesienia o możliwym nielegalnym lobbingu na rzecz GetBack w sprawie nowelizacji kodeksu cywilnego, która mogła zrujnować finansowo działalność firmy windykacyjnej. Mimo, iż sprawa wygląda dla obozu dobrej zmiany coraz bardziej niepokojąco, to jedyne co potrafiła kilka dnie temu z siebie wydusić rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska to … dokładnie ten sam slogan, którego dziś użyła Beata Mazurek.
– Platforma wchodzi na grabie. Proszę pytać pana Schetynę, jakie związki mają jego koledzy, znajomi z firmą GetBack. Czasami jest tak, że faktycznie u kogoś widzi się belkę, a we własnym oku nie można zobaczyć źdźbła. W związku z czym PO być może przerzuca odpowiedzialność na PiS, aby odsunąć od siebie wątpliwości, a to za czasów Platformy powstała firma, to właśnie współpracownicy związani z premierem Morawieckim jako pierwsi zawiadomili o wątpliwościach, które się wokół tej firmy pojawiły tak, by nie dochodziło do kolejnych manipulacji i ta sprawa została niezwłocznie zgłoszona, a firma działała za czasów PO, z osobami, które wokół polityków Platformy były – powiedziała posłanka dziennikarzom w Sejmie.
Problem jednak w tym, że takie próby odrzucenia od siebie odpowiedzialności przez obecnie rządzących są z góry skazane na niepowodzenie i nawet “ciemny lud” oglądający TVP, której poziom jest przecież zdaniem posła Piotrowicza dostosowany do ich inteligencji, może tego nie kupić… Wszystko dlatego, że w jednym, zasadniczym aspekcie sprawa spółki GetBack znacząco różni się od afery Amber Gold i właśnie dlatego w niezwykle dużym stopniu obciąża obecne rządy.
W przeciwieństwie do gdańskiej piramidy finansowej, która działała w obszarze zaniedbanym przez system kontroli finansowej państwa, wrocławska spółka Get Back S.A. funkcjonowała na rynku całkowicie regulowanym, na którym kontrola państwa jest pełna. Jeśli pod rygorem tak wielu obostrzeń i instrumentów kontrolnych udało się przeprowadzić proceder wyłudzenia od prywatnych inwestorów środków na łączną kwotę ponad 2,5 mld złotych to znaczy, że cały system jest skrajnie nieudolny i nieskuteczny. Problemem zaś nie jest to, kiedy spółka powstała, a kiedy i w jakich okolicznościach rozpoczęła ściągać z rynku prywatne pieniądze, których zwrotu inwestorom nie była w stanie zagwarantować. W tym obszarze państwo PiS nie tylko wygenerowało potrzebę takiego działania ale i dało niebywałą możliwość na jego przeprowadzenie.
Już z samego komunikatu Komisji Nadzoru Finansowego możemy poznać okoliczności, w jakich proceder został rozpoczęty.
Dlaczego tak istotne jest umiejscowienie tej działalności w czasie? Albowiem ma to ścisły związek z działaniami legislacyjnymi rządu oraz zmianami kadrowymi na czele KNF.
Czy to przypadek, że akurat 4 dni po uchwaleniu ustawy anty-lichwiarskiej czyli 15 marca marcu 2016 Get Back został sprzedany za 825 mln zł spółce Emest Investements, podmiotowi tymczasowo powołanemu do transakcji? Docelowo udziały w Get Back objęła luksemburska spółka DNLD Holdings S.à r.l. utworzona nieco później – 31 października 2017. Właścicielem tejże spółki jest z kolei spółka DNLD L.P. zlokalizowana na wyspie Jersey. W umowie sprzedaży Get Backu określono, że DNLD L.P. ma zostać utworzona do 25 marca 2016 roku. Wyspa Jersey ma to do siebie, że zapewnia anonimowość właścicielom. W praktyce więc nikt nie wie kto jest głównym i większościowym akcjonariuszem GET BACK S.A. Można jedynie przypuszczać, że za DNLD L.P. stoi łańcuszek spółek wydmuszek, rozsianych po całym świecie.
Z kolei gdy w październiku 2016 roku nowym szefem Komisji Nadzoru Finansowego został decyzją ówczesnej premier Beaty Szydło Marek Chrzanowski, pojawiły się na rynkach finansowych pytania, czy aby na pewno jest to dobra zmiana. Jego nagła rezygnacja z Rady Polityki Pieniężnej (oficjalnie z powodów osobistych) i powołanie do KNF (stwierdził, że te okoliczności ustały) sprawiały wrażenie, że nowego szefa instytucji, będącej państwowym nadzorcą nad rynkami finansowymi wzięto praktycznie “z łapanki”. Specjaliści podkreślali, że nowy szef KNF nie ma nawet części doświadczenia, jakie mieli jego poprzednicy, nie pracował ani NBP, ani w bankach czy urzędach, zajmujących się zbliżoną tematyką.
Dlaczego KNF na rynku tak bardzo regulowanym jak polski rynek finansowy kompletnie zignorowało fakt, iż emisję obligacji na wielką skalę uruchamia podmiot, którego nie sposób ustalić kto jest właścicielem? Jak bardzo na ten fakt wpłynęło oddanie władzy nad komisją niedoświadczonemu finansiście? O to wszystko warto by było zapytać w ramach komisji śledczej, a żadne z tych pytań nie byłoby dla władzy wygodne. Tak samo jak nagłośnienie finansowania przez firmę windykacyjną wielkich imprez prorządowych mediów, w tym 25 lecie Gazety Polskiej czy Galę Człowieka Wolności Tygodnika Sieci.
Nerwowe tłumaczenia przedstawicieli władzy oraz bezradne powielanie tych samych schematów, że wszystko co złe to wina “totalnej opozycji” stawia PiS w bardzo nieprzyjemnym położeniu. Potwierdza jednocześnie, że w partii jest w tej kwestii coraz bardziej nerwowo. Należy się również spodziewać nasilenia tej kuriozalnej i bezczelnej narracji, zupełnie odwracającej kota ogonem w materiale “Wiadomości TVP”. Problem tylko w tym, że to nie do Schetyny pisał listy były prezes Krzysztof K., a do premiera Morawieckiego, nie Gazetę Wyborczą, a Gazetę Polską wspierała firma windykacyjna, i nie do polityków PO, a do ojca premiera zwróciło się byłe kierownictwo GetBack o wsparcie z rządowych instytucji. Inaczej mówiąc, prawda jest dla PiS zabójcza. Dlatego zrobi wszystko, by nie ujrzała światła dziennego.
Fot. Kancelaria Sejmu / Rafał Zambrzycki
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU