W miniony piątek Komisja Europejska pozytywnie zaopiniowała przyznanie Ukrainie statusu kraju kandydującego do Unii Europejskiej. Z unijnych aspiracji Kijowa kpi Dmirtij Miedwiediew.
Gdy w 2008 roku Dmitrij Miedwiediew zastępował Władimira Putina na stanowisku prezydenta Federacji Rosyjskiej, uchodził za polityka proeuropejskiego. To były jednak tylko pozory – od początku wojny były prezydent popisuje się szokującymi, nacjonalistycznymi i po prostu bzdurnymi wypowiedziami.
Ukraina w UE?
Tym razem rosyjski polityk wykpił unijne aspiracje Ukrainy. W piątek Komisja Europejska pozytywnie zaopiniowała przyznanie Ukrainie i Mołdawii statusu kraju kandydującego do Unii.
– Ukraina jeszcze przed wojną wyruszyła w drogę do Unii Europejskiej. Już od ośmiu lat stopniowo zbliża się do naszej Wspólnoty. Od 2016 roku mamy umowę stowarzyszeniową, a dzięki niej Ukraina wdrożyła już mniej więcej 70 proc. dorobku prawnego Unii, czyli zasad, standardów i norm – powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która na tę okazję symbolicznie założyła ubranie w niebiesko-żółtych barwach.
Miedwiediew stwierdził, że UE mami Ukrainę.
– Obiecali to. To prawda, ale pod pewnymi warunkami. A Ursula powiedziała nawet, że Ukraińcy umierają za członkostwo w UE. I to by było na tyle… – stwierdził były rosyjski polityk. Podkreślił, że nie podano możliwej daty przyłączenia Ukrainy do UE, a weryfikacja warunków może potrwać dekady, więc realnym terminem integracji będzie połowa wieku. A potem dodał, że Unię może spotkać to samo co ZSRR, czyli upadek, i Ukraina nawet nie zdąży dołączyć do wspólnoty.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU