Poziom zadowolenia z siebie i swoich dokonań minister edukacji narodowej, Anny Zalewskiej najwyraźniej działa na polskich nauczycieli jak czerwona płachta na byka. Ci, niezależnie od oczekiwanej decyzji związków zawodowych zrzeszających pedagogów w całym kraju, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i już dziś rozpoczęli masowy protest, polegający na przechodzeniu na zwolnienie lekarskie, co skutkuje ich nieobecnością w pracy. O tym, jak skuteczna jest taka forma protestu, przekonał się już minister Joachim Brudziński (ugiął się pod żądaniami policjantów i przedstawicieli innych służb mundurowych), wiceminister Patryk Jaki (odpowiedzialny za funkcjonowanie Służby Więziennej) a także minister Zbigniew Ziobro (protestują w ten sposób pracownicy sądów i prokuratur), który z paraliżującą pracę podległych mu instytucji absencją pracowników wciąż musi sobie radzić.
Dziś taki sam skutek wywołała masowa nieobecność nauczycieli w placówkach w całej Polsce. W Warszawie słychać o co najmniej trzech szkołach. W Szkole Podstawowej nr 340 na warszawskim Ursynowie dyrekcja poinformowała uczniów, że w tym tygodniu może nie być lekcji, bo na chorobowe poszło już około 62 procent nauczycieli. Z kolei w Szkole Podstawowej nr 27 w Gdańsku spośród 42 nauczycieli nieobecnych ma być dzisiaj 34. Jak informuje Radio TOK FM, nauczyciele biorą też zwolnienia lekarskie m.in. w Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Rokitnicy i Międzyrzeczu. W sieci można także znaleźć doniesienia o podobnych działaniach obejmujących także przedszkola czy żłobki.
Warto zauważyć, że decyzja o przystąpieniu do takiej formy protestu przez Związek Nauczycielstwa Polskiego ma dopiero zapaść, prawdopodobnie jutro. Już wcześniej przeprowadzona została ankieta w środowisku pedagogów, którzy właśnie tę formę protestu wskazali jako optymalną i przynoszącą potencjalnie najwięcej korzyści. Cel protestu jest oczywisty – zagwarantowanie podwyżek na poziomie 1 tys. złotych.
W liście, jaki dwa dni temu minister Zalewska skierowała do nauczycieli z okazji zbliżających się świąt, szefowa resortu edukacji pisała:
“Drodzy Nauczyciele, ranga naszego zawodu, jego społeczne znaczenie oraz odpowiedzialna praca na rzecz młodego pokolenia zasługują na godne wynagrodzenie. Dlatego od początku mojej kadencji dokładam wszelkich starań o sukcesywne podwyższanie płac nauczycielskich. Po pięcioletniej przerwie, w 2017 r., po raz pierwszy otrzymaliście zwaloryzowane wynagrodzenie. W ciągu kolejnych dwóch lat Państwa wynagrodzenia wzrosną łącznie o 15,8 proc: w kończącym się roku place wzrosły o 5,35 proc, do stycznia 2019 r. otrzymacie kolejne 5 proc. podwyżki, a następny wzrost płac nastąpi w styczniu 2020 r.”
Najwyraźniej środowisko nauczycieli w Polsce już w zapewnienia minister Zalewskiej nie wierzy. Czy to sprawi, że uśmiech zniknie z jej twarzy? Nic na to nie wskazuje. Dziś zapewne jest ona zainteresowana głównie tym, by jeszcze kilka miesięcy wytrwać w przekonywaniu, że jej reforma edukacji to wielki sukces. Byle do maja, gdy zapewne stanowisko porzuci, by cieszyć się z “zasłużonej” politycznej emerytury w Parlamencie Europejskim.
Źródło: TOK FM
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU