Polityka zamiast służbą dobru społeczeństwa o wiele częściej okazuje się sztuką zwodzenia ludzkiej psychiki w celu zdobycia władzy. Coraz częściej używany w tym celu populizm naznaczył polską politykę szczególnie mocno. Jednak reguły zwodzenia wyborców iluzjami mają charakter uniwersalny, stąd niezależnie, czy wzorując się od siebie nawzajem, te same tendencje pojawiają się w różnych krajach. W kwestii powielania schematów populizmu jesteśmy właśnie świadkami ciekawego teatru politycznego, kiedy grecka partia rządząca poszła szlakiem przetartym wcześniej przez Prawo i Sprawiedliwość. Okazuje się bowiem, że jednym z tematów, które elektryzują gracką kampanię europarlamentarną są… reparacje wojenne od Niemiec.
Podobnie jak zespół Arkadiusza Mularczyka w Sejmie, tak i w Grecji specjalna komisja parlamentarna oceniła wysokość należnych reparacji na aż 290 mld euro. Składają się na nie zniszczenia infrastruktury – 170 mld euro, straty przemysłu w czasie okupacji – 53 mld, oraz ponad 10 mld euro z racji wymuszonego kredytu przez niemieckie władze okupacyjne. Do tego dochodzą ewentualne odszkodowania dla rodzin ofiar. Rząd Aleksisa Ciprasa w iście populistycznym geście poszedł jednak jeszcze dalej niż PiS, ponieważ nie tylko gra tematem na potrzeby wewnętrzne, ale rzeczywiście wyśle do Berlina rachunek za II wojnę światową.
Działania Grecji mają i tutaj ważny punkt wspólny z Warszawą – oba rządy realnie nie wierzą w uzyskanie od Niemiec jakichkolwiek ustępstw, jednak w okresie wyborczym argumenty historyczne działają pobudzająco na wyobraźnię prawicowego elektoratu. Stąd sojusz ideologiczny obu stolic nie wróży politycznego sukcesu. Nie mają tutaj znaczenie kwestie realnych strat wojennych, które w obu krajach były duże, ale realiów polityki. Dziś reparacje są tematem, na który nasi zachodni sąsiedzi nie chcą realnie dyskutować, a nikt nie ma narzędzi, aby ich do tego zmusić.
To, że akurat Grecja obok PiS porusza temat reparacji nie jest przypadkowe. Duża cześć greckiego społeczeństwa, podobnie jak elektoratu PiS, posiada silnie antyniemieckie nastawienie, które populiści w obu krajach próbują skapitalizować. W Polsce ma ono wybitnie korzenie sięgające wojen światowych, podczas gdy w Grecji jest to odpowiedź na upokarzające warunki unijnej kroplówki finansowej, która uratowała Ateny przed bankructwem. Wysoka cena jaką zapłacono za, jak powszechnie się uważa, interesy niemieckich banków skutecznie stworzyła grunt pod politykę oparta o tworzenie podziałów.
Trwający kryzys Wspólnoty: Brexit oraz nieudolność radzenia sobie Europy z kwestiami bezpieczeństwa, imigracji i zrównoważonego wzrostu gospodarczego sprawiają, że radykalizmu w polityce będzie niestety coraz więcej.
Źródło: rp.pl
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=„pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU