Samorządy od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości mają pod górkę. Politycy tej partii nigdy nie ukrywali, że marzy im się pełna centralizacja państwa, która obowiązywała w Polsce przed przemianami zapoczątkowanymi w 1989 roku. Większość włodarzy wspólnot lokalnych to abo politycy niezależni, budujący swoją pozycję w oparciu o miejscową specyfikę, albo ludzie związani z sejmową opozycją – głównie z Platformą Obywatelską i Polskim Stronnictwem Ludowym.
Głównym źródłem samorządowych finansów są dochody z podatku PIT, a rząd w 2019 r. obniżył najniższą stawkę PiT z 18 do 17%, a młodzi do 26 roku życia dostali zerową stawkę. To spowodowało, że w budżetach lokalnych władz powstała poważna luka, a do tego dochodzi wzrost wydatków na edukację, której rząd nie chce rekompensować. Jakby problemów było mało, nadeszła pandemia Covid-19, która wymusiła obniżkę czynszów za wynajem lokali usługowych, a dramatycznie zmalały wpływy z biletów komunikacji, ponieważ ludzie zostali w domach. Miasta na prawach powiatu zakończyły ubiegły rok na poziomie -3,2 mld zł.
Rząd obiecał wspólnotom lokalnym 12 mld zł bezzwrotnej pomocy z Funduszu Przeciwdziałania Covid-19, co sprzyjało kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. To ubiegający się o reelekcje prezydent obiecał stworzenie Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Pierwsze 6 mld zł rozdano wszystkim gminom, powiatom i miastom latem 2020 r., a podział środków wyliczono na podstawie algorytmu, który uwzględniał sytuację finansową, wysokość planowanych inwestycji i liczbę mieszkańców. To nie budziło większych zastrzeżeń.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU