Dziś możemy zobaczyć jak nieudolność Ministerstwa Obrony Narodowej przestaje być kwestią teoretycznych rozważań, ale staje się namacalnym kryzysem. Dotychczas mówiliśmy o aferach, które osłabiają siły zbrojne, teraz jesteśmy świadkami niebezpiecznych dla życia obywatela konsekwencji państwa teoretycznego w siłach zbrojnych. Antoni Macierewicz podjął właśnie decyzję o wycofaniu wojskowych śmigłowców ratunkowych MI-14PŁ z misji patrolowych nad wybrzeżem Bałtyku. Misje będą realizowane tylko do pierwszego września. Wycofane maszyny zostaną wprawdzie tymczasowo zastąpione przez zmodernizowane dla potrzeb ratownictwa morskiego śmigłowce PZL W-3RM Anakonda, jednak nie oznacza to rozwiązania problemu. Nie da się bowiem ukryć, że Polska potrzebuje nowych śmigłowców do celów ratownictwa morskiego, a wycofanie dwóch kolejnych maszyn osłabia nasz potencjał w tym obszarze. Trzeba także pamiętać, że mamy międzynarodowy obowiązek zapewnić bezpieczeństwo w tzw. polskiej strefie odpowiedzialności na Bałtyku.
Decyzja Macierewicza nie jest jednak efektem nagłego przypływu ignorancji lecz efektem uprzednich zaniedbań i niekompetencji ministra, w wyniku których dziś został postawiony pod ścianą. Bagatelizowanie sprawy zakupu nowych śmigłowców i zerwanie poprzedniego przetargu oraz ogłupianie opinii publicznej kolejnymi fałszywymi obietnicami sprawiło, że marynarka wojenna znalazła się w takim położeniu, że remontu kolejnych maszyn nie da się już po prostu z powodów bezpieczeństwa załóg odkładać. Jeszcze niedawno urzędnicy resortu traktowali problem jako nieistniejący, czego przykładem był wiceminister obrony Bartosz Kownacki ze słowami, że „śmigłowce mają dziesięciorzędne znaczenie”.
Dziś okazuje się, że stanowią one realny problem. Jeszcze w lutym ratownictwo morskie miało do dyspozycji tylko cztery maszyny, co było dolną granicą realizowania w jakimkolwiek stopniu zadań marynarki. Zawieszono wówczas loty ratownicze z Gdyni i ograniczono misje szkoleniowe do minimum. Modernizacja “Anakond” w Świdniku przeciągała się zaś w nieskończoność. Dziś wojsko ma wprawdzie już zmodernizowane maszyny za MI-14PŁ, jednak całościowa sytuacja ratownictwa morskiego po wycofaniu dwóch kolejnych śmigłowców znajduje się w punkcie wyjścia, kiedy to wciąż nie jest w stanie w pełni skutecznie wykonywać swoich zadań.
Stawia to zasadnicze pytanie czy w ministerstwie obrony narodowej ktokolwiek prowadzi analizy bardziej długoterminowe niż do najbliższej konferencji prasowej. Konieczność remontu i potrzeba nowych maszyn nie jest bowiem informacją zaskakującą, ale z powodów technicznych łatwo przewidywalną. Brak decyzyjności i kompetencji w resorcie oznacza, że dziś ratownictwo musi opierać się na niewystarczającej ilości sprzętu, który coraz bardziej zbliża się do kategorii “złomu”. Aż strach pomyśleć nad konsekwencjami podobnych zaniedbań w innych obszarach funkcjonowania sił zbrojnych. Nadszedł czas, aby w naszym kraju sprawę sprawności wojska przestać traktować drugorzędnie.
fot. P.Tracz/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU