Mimo rozprzestrzeniającej się epidemii koronawirusa, we Francji zdecydowano się przeprowadzić tydzień temu wybory samorządowe. Dziś już wiadomo, że przyczyniły się one do wzrostu zachorowań. COVID-19 zdiagnozowano u członków komisji i osób pomagających przy głosowaniu.
Wybory we Francji a koronawirus
Pierwsza tura wyborów samorządowych we Francji została przeprowadzona 15 marca, w niedzielę. Odbyły się one w cieniu rozszerzającej się epidemii. Choć w kraju rosła liczba zakażonych, francuskie władze nie zdecydowały się wyborów odwołać.
Ostatecznie wyniki pierwszej tury i tak najpewniej nie będą wiążące, ponieważ trudno oczekiwać, by w obliczu aktualnej sytuacji we Francji doszła do skutku druga tura. A w tym przypadku unieważniona zostanie też głosowanie sprzed tygodnia. Jak bardzo nieodpowiedzialne było przeprowadzenie wyborów widać już po tygodniu: francuskie media poinformowały, że u części członków komisji i osoby pomagające przy wyborach zdiagnozowano koronawirusa.
Do zakażeń doszło w komitetach z regionów Billom, Montmagny i Franconville. Do wyborców, którzy głosowali w tych komisjach, wystosowano apel, by dokładnie kontrolowali stan swojego zdrowia, a przy zaobserwowaniu jakichkolwiek objawów sugerujących koronawirusa, kontaktowały się z lekarzami czy szpitalami zakaźnymi.
Nauka na błędach
Przewodniczący jednej z paryskich komisji, Paul Hatte, także zauważył u siebie objawy koronawirusa. W jednej z rozmów podkreślał, że w lokalu zadbano o wszystkie środki bezpieczeństwa. Jednak okazały się one niewystarczające. „Ilu członków komisji będzie chorych? Czy było warto głosować?” – pyta retorycznie Hatte.
I jego słowa warto wziąć pod rozwagę. Wybory we Francji i ich konsekwencje powinny być przestrogą dla polskiego rządu. Przedstawiciele PiS z sobie tylko znanych powodów unikają jak ognia tematu przesunięcia wyborów prezydenckich. Sugerują, że sytuacja w Polsce nie zagraża w głosowaniu. Jarosław Kaczyński wyszedł wręcz z absurdalnym pomysłem, że do osób przebywających na kwarantannie z urną wyborczą przychodziliby członkowie komisji.
Przedstawiciele rządu bagatelizują sprawę. Minister kultury Piotr Gliński stwierdził wręcz na antenie RMF FM, że „gdyby wybory odbyły się w tę niedzielę, poszedłby na nie”. Jak łączy się to do apelu „zostań w domu”, powtarzanego na każdej konferencji premiera Mateusza Morawieckiego? Ciężko doszukać się logiki, gdy z jednej strony władza zamyka kina, stadiony i restauracje – czyli miejsca pracy – a z drugiej zachęca do odwiedzin w zatłoczonych lokalach wyborczych.
Polska nie popełniła błędu Włoch i szybko wprowadziła restrykcyjne środki, by zahamować rozprzestrzenianie się koronowirusa. Oby nie zniweczono tego wysiłku, popełniając inny błąd. Wybory we Francji muszą dać do myślenia. Ale nie fakt, że udało się je przeprowadzić, a tego konsekwencje.
Źródło: Gazeta.pl/
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU